Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 22 lutego 2010, 12:59

autor: Adrian Werner

Silent Hunter 5: Bitwa o Atlantyk - test przed premierą - Strona 3

Słynny Silent Hunter powraca w swojej piątej już odsłonie. Czy zdoła spełnić oczekiwania fanów i przebić legendarną trzecią część serii? Po naszym przedpremierowym teście jesteśmy dobrej myśli.

Czym, kiedy i w jakim celu pływamy

Poprzednie części Silent Hunter oferowały możliwość pokierowania różnorodnymi łodziami podwodnymi. W Battle of the Atlantic dostępne są jedynie U-Booty typu VII (w wersjach A, B, C, oraz C/41). Niektórym może to przeszkadzać, ale z drugiej strony jest to rekompensowane dokładnością odwzorowania dostępnych modeli. W przypadku symulacji lotu zwykło się wyodrębniać osobną kategorię nazywaną „study sim”. Są to gry, które oferują jedynie jeden rodzaj samolotu/helikoptera, w zamian jednak pokazują go w wyraźnie bardziej szczegółowy sposób. Silent Hunter 5 można więc spokojnie potraktować, jako pierwszy tego rodzaju symulator łodzi podwodnej.

Schemat postępu w kampanii.

W grze zawarto dziewięć misji samodzielnych, daniem głównym jest jednak wielka kampania. Jej początek przypada na 3 września 1939 roku. Zaczynamy jako oficer, którego w interaktywnej scence przerywnikowej budzi jeden z marynarzy, po czym każe mu udać się do kapitana. Kilka chwil później rozpoczynamy radosne zatapianie polskich statków handlowych. Pierwsze zadania łagodnie zaznajamiają nas z podstawami sterowania. Warto tu podkreślić, że kampania nie jest ściśle oskryptowana. Zamiast tego dzieli się na 6 następujących po sobie samodzielnych części. W każdej z nich mamy dużą swobodę wyboru misji i działania. To, jak poradzimy sobie na danym wycinku wojny, decyduje o tym, który wariant następnego okresu przypadnie nam w udziale. To ciekawe rozwiązanie, które nadaje grze wyraźną strukturę, ale jednocześnie nie ograniczana wolności gracza i zapewnia dynamiczną kampanię w obrębie danego fragmentu czasowego. Dziwi natomiast, że finał rozgrywki następuje w roku 1943. Co prawda w końcowej fazie wojny okręty typu VII generalnie odchodziły do lamusa, jednak sporo „siódemek” służyło do samej kapitulacji Niemiec. Odnoszę wrażenie, że Ubisoft szykuje dodatek, w którym w latach 1943-45 pokierujemy dominującymi w tamtym okresie okrętami typu IX.

Adrian Werner

Adrian Werner

Prawdziwy weteran newsroomu GRYOnline.pl, piszący nieprzerwanie od 2009 roku i wciąż niemający dosyć. Złapał bakcyla gier dzięki zabawie na ZX Spectrum kolegi. Potem przesiadł się na własne Commodore 64, a po krótkiej przygodzie z 16-bitowymi konsolami powierzył na zawsze swoje serce grom pecetowym. Wielbiciel niszowych produkcji, w tym zwłaszcza przygodówek, RPG-ów oraz gier z gatunku immersive sim, jak również pasjonat modów. Poza grami pożeracz fabuł w każdej postaci – książek, seriali, filmów i komiksów.

więcej

Wielkie oczekiwania i zawirowania wokół Star Citizen - na co poszło 95 milionów dolarów?
Wielkie oczekiwania i zawirowania wokół Star Citizen - na co poszło 95 milionów dolarów?

Przed premierą

Star Citizen to bardzo obiecujący projekt - zebrał w końcu w formie crowdfundingu 95 milionów dolarów. Na jakim etapie są prace? Czy zawirowania wokół tytułu odbiją się na jakości gry?

Star Citizen -  spełnienie marzeń fanów kosmicznych symulatorów?
Star Citizen - spełnienie marzeń fanów kosmicznych symulatorów?

Przed premierą

Chris Roberts ma prawie 30 milionów dolarów na wprowadzenie w życie nowoczesnej mieszanki Wing Commandera, Privateera i Freelancera. Rozmach Star Citizena jest ogromny, ale równie wielkie są oczekiwania fanów.

Gra Star Citizen, czyli co najlepsze z Wing Commandera, Privateera i EVE Online
Gra Star Citizen, czyli co najlepsze z Wing Commandera, Privateera i EVE Online

Przed premierą

Chris Roberts chce przywrócić blask gatunkowi kosmicznych symulatorów tworząc grę, która połączy jakość bitew i fabuły z Wing Commandera z otwartym światem Privateera.