autor: Maciej Jałowiec
Command & Conquer 4: Tyberyjski Zmierzch - Wrażenia (gamescom 2009) - Strona 2
Command & Conquer 4 ma być zwieńczeniem całej sagi o Tyberium, a sądząc po opublikowanym niedawno zwiastunie gry, będzie to zakończenie z przytupem.
Przeczytaj recenzję Command & Conquer 4: Tyberyjski Zmierzch - recenzja gry
Etap pokazany na prezentacji przedstawiał pustynne tereny, tzw. żółtą strefę. Klimat jest tutaj bardzo podobny do tego, jakim cechował się trzeci C&C. Grafika, choć lepsza niż poprzednio, utrzymana jest w identycznym stylu. Jednostki – mimo że spełniają te same funkcje – wyglądają inaczej, lecz weterani serii bez problemu odnajdą się w nowym środowisku. Gdy doszło do pierwszego starcia z siłami defensywnymi Nod, okazało się, że Bractwo jest w stanie kamuflować swoje budynki, tworząc zasadzki. Przedstawiona misja została tak skonstruowana, że jeżeli gracz nie radził sobie z wieżyczkami obronnymi wroga, mógł wykonać drobne zadania poboczne, które polegały na uruchomieniu potężnej, porzuconej na polu bitwy jednostki. Wygląda na to, że wykonywanie opcjonalnych celów będzie miało w „czwórce” znacznie większe znaczenie niż w poprzednim rozdziale historii wojen o Tyberium.
Oprócz dwu kampanii dla pojedynczego gracza obecny będzie naturalnie tryb multiplayer. Najwięcej emocji w związku z nim wzbudza system zdobywania doświadczenia. Punkty zbieramy, zabijając wrogie jednostki, a z każdym osiągniętym poziomem odblokowujemy nowe dodatki dla naszej armii. Jest to dość kontrowersyjne z dwóch powodów. Po pierwsze, nawet jeżeli dojdzie do starcia dwóch graczy o podobnych umiejętnościach, przewagę zdobędzie ten, który zdoła osiągnąć wyższy poziom doświadczenia. Z bogatsza armią pole manewru jest większe, a szanse na zwycięstwo rosną. Po drugie, doświadczenie zdobywa się zarówno w kampanii dla pojedynczego gracza, jak i w trybie sieciowym. Można zatem spędzić kilkadziesiąt godzin, grając przeciwko sztucznej inteligencji, by potem w multiplayerze wykorzystać odblokowane przed chwilą dodatki. Działa to również w drugą stronę – po rozegraniu kilkudziesięciu bitew da się wrócić do kampanii i załatwić wroga nowymi zabawkami. Pewnie niektórzy będą nabijać doświadczenie w trybie single player, by zyskać przewagę w sieci. Jeżeli okaże się to problemem, konieczne będzie wprowadzenie jakichś ograniczeń. By system zdobywania doświadczenia we wszystkich trybach gry działał poprawnie, niezbędne będzie połączenie się z Internetem w trakcie instalacji.
Opcje gry sieciowej ulegną pewnym modyfikacjom, co wynika ze zmiany mechaniki gry. Przede wszystkim walki mają toczyć się teraz z udziałem sporych grup (do dziesięciu osób), a współpraca z sojusznikami będzie jeszcze istotniejsza. Nie da się mieć wszystkich trzech Crawlerów naraz, więc trzeba będzie polegać na kompanach z drużyny. Przypomina to troszeczkę rozwiązania z World in Conflict. Wiadomo też, że pojawi się tryb rozgrywki opierający się na przejmowaniu jak największej liczby punktów kontrolnych rozmieszczonych na całej planszy.
Twórcy uważają, że C&C4 nie będzie wymagał mocnego sprzętu do działania, co prawdopodobnie okaże się prawdą. W końcu poprzednie gry działają bez zarzutu nawet na starszych maszynach. Przed premierą pojawi się jeszcze wersja demonstracyjna, tak jak to miało miejsce w przypadku poprzedniej części Command & Conquer.
Nie do końca jestem w stanie wyobrazić sobie potyczki sieciowe z wykorzystaniem nowych mechanizmów zabawy, ale przypuszczam że EA LA wie, co robi i stworzy produkt, w który będzie można pograć z niemałą przyjemnością. Intrygująca fabuła i ciekawa idea Crawlerów sprawiają, że warto mieć C&C4 na oku. Premiera odbędzie się w przyszłym roku.
Maciej „Sandro” Jałowiec