Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 23 lipca 2009, 10:01

autor: Adam Kaczmarek

Pro Evolution Soccer 2010 - zapowiedź

Prosty, łatwy do zapamiętania tytuł, na widok którego piłkarscy fani desperacko zaczynają szukać funduszy na zakup. Taki będzie Pro Evolution Soccer 2010?

Przeczytaj recenzję Pro Evolution Soccer 2010 - recenzja gry

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

Wielomilionowa sprzedaż serii FIFA nie powstrzymuje Konami przed wydawaniem kolejnych części Pro Evolution Soccer. Zamienia się to powoli w swoistą telenowelę, w której dwóch przystojnych panów bije się o wymarzoną kobietę. Wygrywa ten, który obiecuje złote góry i rzeki wypełnione po brzegi miodem. Co roku gracze karmieni są nie do końca spełnianymi przyrzeczeniami, a kasa ze sprzedaży tytułu nie jest wcale mniejsza. Niby coś w tym jest, ale kto twierdzi, że życie jest sprawiedliwe? I choć o wirtualnej piłce Japończyków wielu cierpkich słów nie mogę napisać, to przyznam, że przyda się kopnięcie z siłą Roberto Carlosa w harmonogram prac ekipy, której szefuje Shingo Takatsuka. Być może wtedy panowie ruszą ze zdwojoną energią, gdyż konkurencja (przynajmniej na konsolach) w zeszłym roku okazała się po prostu lepsza.

Jedną z ważniejszych cech, którą regularnie pielęgnuje Konami w Pro Evolution Soccer jest gameplay. Nie inaczej będzie w najnowszej odsłonie. Zmieni się przede wszystkim szybkość rozgrywki. Będzie wolniej, mniej dynamicznie. A wszystko po to, aby o wyniku meczów decydowała boiskowa współpraca, a nie samotne rajdy skrzydłem w wykonaniu piłkarskich wirtuozów. Twórcy kładą nacisk na podania i zagrania z klepki po ziemi. Zmniejszy się również skuteczność podań na dobieg oraz przerzutów na drugą stronę boiska. Akcje trzeba będzie budować w oparciu o dokładne wymiany piłek między zawodnikami. Co więcej, jeżeli przy „łaciatej” znajdzie się piłkarz o znikomej kreatywności i technice, koledzy z zespołu nie wybiegną mu na czystą pozycję. Podbiegną bliżej partnera, ułatwiając wybór rozegrania. Dlatego z efektowniejszych i szybszych wariantów skorzystamy, kontrolując tylko najlepszych pomocników globu.

Najważniejsza osoba sprawująca pieczę nad PES 2010 – Leo Messi.

Od lat miłośnicy wirtualnej piłki nożnej zmagają się z problemem bramkarzy, którzy swój fach wykonują mizernie. Japoński koncern wziął sobie owe opinie do serca i postanowił od zera napisać algorytmy zachowań golkiperów. Koniec z wybijaniem nawet najprostszych piłek. Od teraz, stojąc między słupkami, sztuczna inteligencja będzie czuć się pewnie, wychodzić do krosów i zachowywać zimną krew w sytuacjach sam na sam z napastnikiem drużyny przeciwnej. Nie oznacza to jednak, że nie popełni błędów. Kiksy zdarzą się również, ale nie tak często jak choćby w Pro Evolution Soccer 5. Równie ciekawie zapowiada się system przepychania się w polu karnym. Defensorzy utrudnią poruszanie się formacjom ofensywnym przy stałych fragmentach gry, a by zdobyć górną piłkę, trzeba się będzie napocić. Oprócz tego ekipa Takatsuki planuje usprawnić reakcję zawodników na wydawane polecenia oraz usunąć niektóre automatyczne zagrania m.in. wślizgi oraz strzały, co wiąże się z jeszcze większą odpowiedzialnością ciążącą na użytkownikach. To oni zadecydują, czy przedzierającego się przez gąszcz nóg Messiego warto powstrzymać w agresywny sposób, czy też puścić, licząc na odważną interwencję bramkarza.

Pro Evolution Soccer 2010 wprowadzi do rozgrywki jeszcze większą liczbę detali potęgujących wrażenie uczestnictwa w piłkarskim święcie. Ot choćby za pośrednictwem edytora postanowimy, czy dany zawodnik zagra w butach z wkrętami czy też w tzw. lankach. Dobór obuwia przełoży się na sposób poruszania się gwiazdy po murawie, a przede wszystkim na skuteczność dryblingu. Opcji edycji będzie zresztą o wiele więcej. Nowe sposoby okazywania radości po strzeleniu gola, a także wyjęcie koszuli ze spodenek (które notabene w lidze polskiej jest równoznaczne łamaniu przepisów) to jedynie skrawek innowacji. Wszyscy piłkarscy geniusze otrzymają poprawione animacje oraz nowe sztuczki (na przykład zagrywki tzw. piętką), aby jeszcze bardziej zbliżyć się do swojego rzeczywistego wizerunku.

Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest
Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest

Przed premierą

W niszy, która powstała po porzuceniu przez Ubisoft serii Heroes of Might and Magic sukcesy odnosić mogą mniejsi twórcy, tacy jak Lavapotion. Ich Songs of Conquest może być najlepszą grą w stylu „hirołsów” od czasów kultowej trójki.

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Graliśmy w My Summer Car – samochodowy survival dla wytrwałych
Graliśmy w My Summer Car – samochodowy survival dla wytrwałych

Przed premierą

Lato, urlop, własna bryka – My Summer Car brzmi jak lekka, wakacyjna przygoda, ale w rzeczywistości to hardkorowy symulator dla wytrwałych.