Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 3 czerwca 2009, 11:05

Avatar: Gra komputerowa - Pierwsze wrażenia (E3 2009) - Strona 2

Avatar to nowa gra koncernu Ubisoft, bazująca nowopowstającym filmie Jamesa Camerona. Byliśmy na jej zamkniętym pokazie podczas E3 – oto nasze wrażenia.

Sama rozgrywka nie odbiega specjalnie od tego, co znamy z wielu innych strzelanin, których akcję obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. W zaprezentowanym fragmencie bohater mozolnie parł naprzód, próbując zrealizować zadanie, polegające na uruchomieniu trzech rozmieszczonych w różnych częściach dżungli urządzeń. Żołnierz bez trudu obsługiwał napotkane maszyny – potężnie uzbrojonego mecha, zamieniającego przeciwników w krwawą papkę po chwili intensywnego ostrzału, a także stosunkowo szybki pojazd gąsienicowy, na pokładzie którego znajdowały się dwie wyrzutnie rakiet. Choć większość terenu w grze zwiedzimy pieszo, użycie wehikułów wydaje się być wskazane. Dżungle Pandory zamieszkują nie tylko niewielkich rozmiarów zwierzęta, ale również olbrzymie i śmiertelnie niebezpieczne stwory, w które trzeba pruć nieustannym ogniem przez dobre kilkadziesiąt sekund, a to ostatnie zdecydowanie łatwiej wykonać właśnie zza kierownicy pojazdów. Oprócz małych i dużych monstrów żołnierz RDA musi mieć również baczenie na tubylców, którzy nawet w pojedynkę stanowią duże zagrożenie.

Zwierzęta zamieszkujące Pandoręagresywnie reagują na obecność Ziemian.

W drugiej części prezentacji, wyraźnie krótszej od poprzedniej, naszym oczom ukazała się rozgrywka z perspektywy przedstawiciela rasy Na’vi. Trzymetrowe istoty uzbrojone są m.in. w gigantyczne łuki, które – choć zdecydowanie mniej nowoczesne od karabinów maszynowych – łatwo radzą sobie z zakutymi w pancerz żołnierzami wroga. Mieszkańcy Pandory mają też jeszcze jedną przewagę nad ludźmi, gdyż potrafią korzystać z usług mieszkających w dżungli zwierząt. Pracownik firmy Ubisoft pokazał w praktyce tę umiejętność, dosiadając latającego stwora. W tym samym momencie prysł też mit niewielkich lokacji Avatara, który zaczął tworzyć się w mojej głowie na początku prezentacji. Gdy na ekranie królował żołnierz RDA, wydawało mi się, że dżungla – choć niesamowicie piękna – nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Człowiek poruszał się naprzód po ustalonej ścieżce i nie miał praktycznie żadnej sposobności, by zejść z drogi – uniemożliwiały mu to drzewa. Kiedy natomiast latający stwór wyniósł w niebo przedstawiciela rasy Na’vi, nagle zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak wielki świat czeka na nas w Avatarze. Fruwająca bestia mogła lecieć, gdzie chce. Dla niej gęsto zarośnięty las nie stanowił żadnego problemu.

Granie wykracza poza gatunek strzelanin, chociaż od klasycznych produkcji tego typu odróżnia ją to, że pozwala rozwijać postać poprzez wybór umiejętności i to niezależnie od tego, którą stronę konfliktu reprezentujemy. Zabawa jest bardzo dynamiczna i widowiskowa – tytuł firmy Ubisoft ogromny nacisk kładzie bowiem na grafikę, a ta jest zabójczo piękna. W Los Angeles Avatar prezentowany był na stutrzycalowym telewizorze, a do dyspozycji zebranych oddane zostały trójwymiarowe okulary, dzięki którym otaczająca nas wirtualna dżungla wyglądała jak żywa. W kwestii oprawy wizualnej program zaserwował klasyczny opad szczęki – nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widział ładniejszy świat w jakiejkolwiek grze. Mam nadzieję że w domowym zaciszu, bez sztuczek w postaci okularów 3D, Avatar będzie prezentować się równie obłędnie.

Rzadko zdarza się, by kilkanaście minut rozgrywki przekonało mnie do gry tak mocno, jak zrobił to Avatar. Nowy tytuł Ubisoftu zapowiada się wręcz wyśmienicie i jeśli autorom udało się odpowiednio urozmaicić zabawę, by ta prosta w gruncie rzeczy strzelanina nie okazała się nudna po kilku godzinach obcowania z nią, będzie to prawdziwy hit. Nowej grze niewątpliwie pomoże film, w końcu nie na darmo w tytule pojawia się nazwisko Jamesa Camerona, ale moim zdaniem Ubisoft i tak nie ma się czego wstydzić, wręcz przeciwnie. Z niecierpliwością czekam na końcowy produkt. Oby rzeczywiście ujrzał on światło dzienne jeszcze w tym roku.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!
Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!

Przed premierą

Na rynku jest już mnóstwo gier tego gatunku, ale mało która startując z pułapu Early Access szturmem podbiła serca graczy, uzyskując 96% pozytywnych opinii spośród niemal 17 tysięcy wystawionych recenzji. Czy Valheim zasłużył na ten zachwyt?

Inner Chains - nadciąga nowy, polski i mroczny FPS
Inner Chains - nadciąga nowy, polski i mroczny FPS

Przed premierą

Debiutancka produkcja studia Telepaths’ Tree kusi klimatycznym światem wykorzystującym potencjał silnika Unreal Engine oraz obietnicą połączenia horroru z wartką akcją i interesującą opowieścią.