autor: Marcin Łukański
Fight Night Round 4 - już graliśmy! - Strona 3
Zorganizowana przez Electronic Arts prezentacja pozwoliła naocznie przekonać się, czy Fight Night Round 4 faktycznie będzie najlepszą grą dla fanów boksu. Taka była jej poprzedniczka.
Przeczytaj recenzję Fight Night Round 4 - recenzja gry
Jeśli już mowa o analogach, to warto wspomnieć co nieco o sterowaniu, które również uległo zmianie. W FNR3 ciosy wyprowadzaliśmy za pomocą prawego analoga, a za pomocą triggerów zmienialiśmy wysokość, na której padały. Tym razem prawy analog służy do regulowania siły ciosów oraz miejsca, które atakujemy na ciele przeciwnika. To, pod jakim kątem i w jaki sposób poprowadzimy analog wyznacza wysokość i siłę ataku. Określa również rodzaj ataku, ale silniejszych ciosów nie wyprowadzamy już za pomocą kreślenia łuków analogiem. Aby wykonać na przykład tzw. haymakera, musimy wcisnąć bumper, a analogiem zrobić ruch wskazujący miejsce ataku oraz stronę, z której atak wychodzi. Triggery służą jedynie do blokowania ciosów przeciwnika oraz uchylania się przed nimi. Nowy system sterowania na początku wydawał mi się dość dziwny, ale już po kilku rundach oswoiłem się ze zmodyfikowanymi ustawieniami i zauważyłem ich zalety. Tak naprawdę w FNR4 mamy jeszcze większą kontrolę nad naszym zawodnikiem i nad ciosami. Całość jest bardzo przyjemna, intuicyjna i wraz z zaawansowanym silnikiem fizycznym powoduje sporo emocji.
Zmianie uległa również minigra, która uruchamia się, gdy zostajemy powaleni na deski. Tym razem zamiast dwóch kółek, które trzeba ustawić na środku ekranu, pojawia się poziomy wykres. Manewrując w lewo i w prawo analogiem, musimy umieścić biegającą po wykresie strzałkę na samym środku, a następnie błyskawicznie ruszyć analogiem w górę. Nowa minigra sprawia wrażenie dającej większe szanse na powstanie po którymś z rzędu nokaucie, ale zapewne w praktyce okaże się, że jest to wrażenie dość złudne. Jedną z niewielu rzeczy, która od trzeciej części w ogóle nie została tknięta, są klincze, które niejednokrotnie ratują nas lub przeciwnika przed nokautem. W FNR4 działają identycznie i potrafią być równie frustrujące.
Warto zaznaczyć, że w testowanej przeze mnie wersji można było zagrać naszym rodakiem – Tomaszem Adamkiem. Jego wirtualna postać nie zachwyca wprawdzie idealnym podobieństwem (w grze jest troszkę grubszy niż w rzeczywistości), ale za sam fakt umieszczenia polskiego mistrza w FNR4 należą się EA słowa uznania.
Już teraz wyraźnie widać, że Fight Night Round 4 – podobnie jak część trzecia – będzie świetną grą przeznaczoną głównie do zabawy ze znajomymi. Producent wprowadził dość istotne zmiany, które w znacznym stopniu wpływają na przebieg całej rozgrywki. Otrzymujemy grę nie tyle ładniejszą, co bardziej dopracowaną, bardziej efektowną, bardziej dynamiczną, a co za tym idzie – dającą więcej emocji. Rewolucji nie ma, ewolucja jest na pewno. To będzie pozycja obowiązkowa dla każdego fana boksu.
Marcin „Del” Łukański