Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 3 lipca 2009, 15:35

autor: Krzysztof Gonciarz

Fight Night Round 4 - recenzja gry

Żeby zagrać w Fight Night Round 4 nie musisz lubić boksu. Naprawdę trudno o lepszą rekomendację.

Recenzja powstała na bazie wersji PS3. Dotyczy również wersji X360

Gra sportowa, która potrafi wciągnąć osoby niezainteresowane daną dyscypliną – to jest coś. Pomijając różne wybryki Nintendo, przychodzą mi do głowy dwie takie serie: Virtua Tennis i Fight Night. Urok pierwszej z nich wynika prawdopodobnie z nawiązywania do korzeni gier wideo, drugiej – z idealnego skrzyżowania klimatu sportu, gier walki i zaskakującej przystępności. Każdy może i każdy powinien zagrać w którąś z części FNR. Na przykład w czwartą, najlepszą.

Rękawica jest obła, a główki są dwie. Boks to sport o prostych zasadach i zachęcającej głębi. Poświęcić kilka miesięcy życia na idealne przygotowanie się do przysadzenia komuś w szczękę? Ja to kupuję. Fight Night Round 4 dobrze oddaje ten klimat. Potyczki są efektowne, często nieprzewidywalne, szybkie i taktyczne. System walki nie przeszedł wielkiej rewolucji, ale zmieniono w nim dużo szczegółów, które mniej lub bardziej drażniły w poprzednich edycjach. W ten sposób pojedynki w tej grze wyglądają w zasadzie lepiej niż w rzeczywistości. Gdyby prawdziwi bokserzy okładali się z podobną agresją, większość z nich nie dożywałaby pewnie trzydziestki.

Adamek nokautujący Muhammada Ali? Da się zrobić!

W grze znajdziemy plejadę bokserskich gwiazd. Na jej czele stoją Muhammad Ali oraz Mike Tyson, którzy reprezentują dwa nowe archetypy zawodników w FN: olbrzymów z dużym zasięgiem ramion (Ali) oraz dużo mniejszych „byczków”, którzy cały czas pozostają w zwarciu (Tyson). Cała gwiazdorska obsada została więc rozmieszczona gdzieś na osi pomiędzy najlepszym pięściarzem wszech czasów a Żelaznym Mikiem. Dużo bliżej do Cassiusa Claya jest naszemu Tomaszowi Adamkowi, który dorobił się nawet całkiem konkretnych statystyk. Szkoda tylko, że komentatorzy nie mają nagranych kwestii z nazwiskiem Polaka. Większość zawodników w grze jest przez nich rozpoznawana, Adamek traktowany jest niczym postać z edytora.

Podział zawodników na „dużych i małych” niesie ze sobą spore konsekwencje w rozgrywce. Stoi za tym też doskonały model wykrywania kolizji. Tutaj nie ma „umownego” siadania ciosów i magicznego bloku, który po prostu jest i działa. Nie, tutaj wszystko dzieje się zgodnie z fizyką gry – trafienie musi faktycznie zajść. Trzymanie bloku nic nie daje, jeśli pięść przeciwnika omija go o parę centymetrów przez nieznaczne wychylenie ciała. Elastyczny silnik otwiera przed nami autostradę ciekawych rozwiązań, a długość ramienia urasta do rangi najważniejszego parametru opisującego pięściarza.

Fani trzeciej części serii na pewno pamiętają mocno przesadzone kontry, które przy bliższym poznaniu poważnie psuły grę i czyniły z niej defensywną zgadywankę. Autorzy tym razem wyszli z założenia, że „najlepszym sposobem na zwycięstwo w boksie jest nie dać się trafić” i blok jest raczej ostatecznością, jeśli chodzi o obronę. Teraz pierwsze skrzypce grają wychylenia ciała, które wykonujemy, przytrzymując L2. Trudniej wyprowadzać kontrataki i nie da się już wyłącznie na nich oprzeć patentu na zwycięstwo. Uniki i blok wstrzymują ponadto regenerację wytrzymałości zawodnika, więc z walki robi się całkiem złożone równanie. Szachy na ringu!

Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji
Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji

Recenzja gry

Wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i… sam nie wiem, co o nim myśleć.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.

FIFA 23 - recenzja. Nie wyrabiam, ta gra jest jak TikTok
FIFA 23 - recenzja. Nie wyrabiam, ta gra jest jak TikTok

Recenzja gry

Ostatnia FIFA autorstwa EA Sports. Koniec pewnej ery. Przyszłość serii rodzi wiele pytań, więc wypada cieszyć się tym, co jest. Sęk w tym, że nie do końca potrafię. Dostałem grę, w którą chciałbym wsiąknąć, ale za nią nie nadążam. FIFA 23 jest jak TikTok.