autor: Michał Bobrowski
Lost Planet 2 - pierwsze spojrzenie - Strona 3
Lost Planet 2 zapowiada się na godnego następcę Lost Planet: Extreme Condition. Oby finalna wersja była równie atrakcyjna jak fragmenty które już widzieliśmy.
Przeczytaj recenzję Lost Planet 2 - recenzja gry
Tym, co jeszcze rzuciło mi się w oczy, jeśli chodzi o menu trybu multiplayer, jest bardzo rozbudowany (już na obecnym etapie) zestaw wszelakich tabelek, porównań, rankingów. Widać wyraźnie, że Capcom dostrzega ogromny potencjał w dopieszczeniu miłośników gry wieloosobowej. Widać również, że zapewne już teraz szykuje przynajmniej kilka DLC, które będą skutecznie podtrzymywać zainteresowanie tą formą rozgrywki.

Na deser prezentacji zostawiono pokaz walki z jednym z „nieco” przerośniętych przeciwników. Bardzo świadomie wstawiłem to „nieco” w cudzysłów, gdyż rozmiar tego jaszczura naprawdę robi wrażenie. I już teraz widać, że podobnie jak w części pierwszej ten fragment rozgrywki zapowiada się naprawdę świetnie, zwłaszcza kiedy zmierzymy się z tą gadziną wraz z trójką innych graczy. Tutaj naprawdę jest na co popatrzeć – walka z takim bossem to w końcu nie przelewki – nawet czteroosobowy zespół musi się sporo natrudzić, aby skutecznie ostrzeliwać i odstrzeliwać żarzące się części ciała wroga. A tych nie brakuje – począwszy od stawów na jego odnóżach (ich kolejna eliminacja widocznie wpływa na ruchliwość gadziny), poprzez niezliczone wypustki na grzbiecie, po elementy paszczy, z której potwór co chwilę wyrzuca ogromny ni to jęzor, ni to mackę, próbując zgnieść nią otaczających go piratów. Największe jednak wrażenie robi atak dokonany wewnątrz tego monstrum. Tak, tak – pozwiedzamy sobie pełne wewnętrznych glutów i wszelkich innych oślizgłych wydzielin trzewia zamieszkane przez pomniejsze Akridy. Tylko w ten sposób będziemy mogli wykonać bezpośredni atak na bijące serce jaszczura. Co równie efektowne – drogę na zewnątrz mamy tylko jedną – sami się domyślicie, co mam na myśli. Niecodzienną wycieczkę kończymy wyrzuceni pod ciśnieniem z końca odwłoka potwora. Nasz bohater, jak widać, z niejednego pieca jadł i po ułamku sekundy powraca do ostrzeliwania wroga, który ginie w chwilę potem. Ten element jest równie widowiskowy. Miękkie tkanki potwora niczym galareta stapiają się i wsiąkają w grunt, a na polu walki pozostaje ogromny szkielet.
Podsumowując – ta prezentacja potwierdziła, że Lost Planet 2 to jedna z mocniejszych pozycji w planowanym portfelu wydawniczym Capcomu. Jun Takeuchi zapowiedział, że już na E3 dziennikarzom zostanie udostępniona w pełni grywalna wersja. Jest również duża szansa, że mniej więcej w tym samym czasie na serwery Xbox Live zawita wersja demonstracyjna tej gry. Pozostaje zatem trzymać kciuki nie tylko za szybkie ukończenie produkcji, lecz również za to, by tym razem pecetowa wersja Lost Planet 2 zerwała z niechlubną tradycją traktowania przez Capcom komputerów osobistych jako zło konieczne.
Michał „Misza” Bobrowski