autor: Piotr Pietruszka
Original War - zapowiedź - Strona 2
Original War jest to gra strategiczna stworzona przez naszych południowych sąsiadów - firmę Altar Interactive. Wybija się ona spośród bardzo licznej konkurencji dzięki umiejętnemu połączeniu cech należących do gatunków RTS oraz cRPG.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Kolejną zmianą w stosunku do innych tytułów jest nietypowe potraktowanie podległych nam żołnierzy. Każdy z nich jest niepowtarzalnym człowiekiem posiadającym oprócz imienia i nazwiska także specyficzne zdolności. I nie jest tylko kolejnym numerem w kolejce do umierania. Jest to szczególnie ważne dla nas, jako że nie ma możliwości rekrutowania nowych żołnierzy. Jest to bardzo logiczne, no bo skąd mają się brać ludzie, którzy chcą wstąpić do naszej armii, adaptujemy tubylców, czy może małpy (ale czy na Syberii są małpy?). Oprócz tego każdy nasz żołnierz posiada doświadczenie i z każdą misją staje się jeszcze lepszy i bardziej groźny dla naszych wrogów. Tu właśnie istnieje to połączenie elementów gier fabularnych RPG ze strategią typu RTS. Po zakończeniu każdej misji dostajemy pewną pulę punktów, które musimy rozdysponować tak, aby każdy żołnierz uzyskał z tego jak najwięcej. Nasi wojacy mogą specjalizować się w czterech typach doświadczenia – naukowcy, inżynierowie, mechanicy i zwykli żołnierze. Nie jest jednak tak, że jeśli będziemy mieć samych mechaników to natychmiast przegrywamy – każdy nasz podopieczny w chwili zagrożenia staje się tym, kogo akurat w danej chwili potrzebujemy, więc jeśli mamy tylko inżynierów w bazie, a ktoś nas zaatakuje, to staną oni w jej obronie.
Jeśli chodzi o zadania, jakie będziemy musieli wykonywać to nie ograniczają się one do standardowych jak np. wybuduj setki jednostek i zniszcz bazę przeciwnika. Zadania powiązane są w logiczny sposób ze sobą i budują naprawdę niesamowitą atmosferę, dzięki możliwości decydowania o nas samych i nie tylko. Przykładem takiej misji jest ta, gdzie naszym zadaniem jest ochrona „głównego” bohatera przed wrogiem, który przechwycił radiostacje, a my musimy go dostarczyć na miejsce spotkania z resztą drużyny, mimo tych wszystkich przeciwności.
Jak w każdej strategii musimy rozbudowywać nasze bazy, aby zbyt szybko nie przegrać. Odkrywamy nowe technologie, które następnie wykorzystują nasi inżynierowie. Aby się rozwijać potrzebujemy różnych surowców takich jak olej, energię oraz specjalne, przysyłane nam z przyszłości ładunki (święty Mikołaj czuwa, wróg nie śpi). Aby nie było nam zbyt łatwo, to te ładunki nie docierają dokładnie tam gdzie my jesteśmy, ze względu na źle działający układ namierzający (kolejny element tej fascynującej fabuły) i oprócz walki i rozbudowy bazy musimy je znaleźć przed innymi.
Jeśli zaś chodzi o wrażenia wizualne, to raczej nie ma co się spodziewać jakichś szczególnych doznań estetycznych. Patrząc na screeny widać, że grafika prezentuje się tylko poprawnie, nie wzbudzając drżenia rąk ani żadnych innych objawów. Animacja jednostek także nie powala na kolana. Plusem ma być, jak obiecują autorzy, dostosowywanie się ilości detali i prędkości gry do mocy naszego blaszaka.
Samotna walka jest nudna, więc mamy możliwość pogrania sobie także z innymi, żywymi przeciwnikami: do 4 osób przez Internet i do 8 w sieci lokalnej (LAN). Ciekawie się zapowiada dodatkowa opcja umożliwiająca sterowanie tymi samymi siłami przez dwóch różnych graczy.
Podsumowując tytuł ten zapowiada się bardzo atrakcyjnie, jeśli tylko autorzy spełnią wszystkie obietnice to każdy strateg, nawet ten niezbyt lubiący RTSy znajdzie coś dla siebie. Wreszcie przyda się nam ten zmysł strategiczny, który nie polega tylko i wyłącznie na rzucanie stosów jednostek na przeciwnika, czekając aż mu się skończą fundusze. I do tego dochodzi możliwość polubienia i zżycia się z jednostkami nam podległymi – w końcu trzeba o każdą z ich dbać. Dodatkowo wreszcie zostały wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem wszelkie przeszkody terenowe, jak np. las - żołnierze znajdujący się tam są o wiele słabiej widoczni dla wroga. Dla tego i dla wielu innych powodów uważam, że warto jest czekać na premierę, choćby ze względu na „oryginalność” tego tytułu... ;-)