autor: Adam Kaczmarek
Battlefield Heroes - przedpremierowy test - Strona 3
Battlefield Heroes to kompletnie inne spojrzenie na serię. Mocno uproszczona rozgrywka podana w kreskówkowej stylistyce… Czy ten pomysł ma szansę powodzenia?
Przeczytaj recenzję Battlefield Heroes - recenzja gry
Moc broni charakteryzuje 5 wskaźników: pojemność magazynka, zasięg, celność, siła, szybkość. Ich wpływ na przebieg potyczek jest jednak zaskakująco mały. Wina leży zarówno po stronie wspomnianej kamery, utrudniającej dokładne celowanie, jak i tempa rozgrywki. A to jest błyskawiczne. W większych zadymach naprawdę ciężko się połapać, a że mapy duże nie są, to i do zamieszania dochodzi nader często. Bitwę wygrywa się często przypadkiem, bezmyślnym używaniem lewego przycisku gryzonia (nawet kosztem celności), bo nie o stosunek liczby zabić do zgonów tu chodzi, a o punkty doświadczenia. XP-ki zdobywa się poprzez zadawanie obrażeń. Liczy się każdy, pojedynczy, celny strzał. Ile odbierzmy życia przeciwnikowi, tyle zyskamy punktów do rozwoju postaci, co z kolei przekłada się na awans na kolejny poziom. Ta idea została skrzętnie wyeksponowana przez samych twórców. Zastosowali automatyczny respawn (beż możliwości wyboru miejsca!), zrezygnowali z minimapy na rzecz wskaźnika doświadczenia bohatera kierowanego przez gracza, a przede wszystkim ograniczyli liczbę detali, o które gracz musi się martwić m.in. nie ma restrykcji odnośnie amunicji. Element strzelania również został okrojony do minimum. Nie ma czegoś tak powszechnego (nawet w strzelaninach zręcznościowych) jak odrzut po wystrzale. Nawet kucając nie zwiększamy precyzji wystrzału. Te rozwiązania dewaluują Battlefield Heroes do miana najbardziej strywializowanej gry akcji na rynku.
Niemal od samego początku program faworyzuje samolubstwo. Współpraca nie przynosi wymiernych efektów, co więcej – często szkodzi drużynie. Obecnie na etapie bety na serwerze występuje limit maksymalnie 16 graczy. Zważywszy, że główny tryb rozgrywki przypomina wcześniejsze produkcje studia, tzn. zajmowanie strategicznych punktów na mapie, każdy ubytek żołnierza na ziemi jest niestety widoczny. Niby można usiąść na skrzydle samolotu i strzelać z karabinu z powietrza albo zająć miejsce w czołgu jako pomocnik, ale... po około 30 sekundach i spojrzeniu na tabelę wyników po prostu odechciewa się współpracować. Szokujący jest brak standardowych odzywek, próśb o wsparcie itd., które umieszczone są w sklepie jako normalny produkt. Oliwy do ognia dolewa niezaimplementowanie wewnętrznej komunikacji głosowej. W konsekwencji powyższych wad i uproszczeń na polu walki dominuje chaos i przypadek.
Oprawę graficzną napędza silnik znany z BF2142. Na potrzeby gry sieciowej odchudzono go z efektów i bogatych tekstur. Całość oparto na bajkowej kresce, z charakterystycznymi kantami w modelach postaci, pojazdów i obiektów na mapie. Dzięki takowym zabiegom Heroes śmiga na maksymalnych detalach, a animacja skacze jedynie w przerywnikach po śmierci, kiedy program doczytuje w locie aparycje pozostałych graczy. Wygląd map wpisuje się w stylistykę. Obecnie jest ich trzy, każda kładzie nacisk na inny element rozgrywki. Generalnie lokacje są dosyć małe, a środowisko nieinteraktywne. Tu nawet drewniany płotek jest dla czołgu przeszkodą nie do przejechania. Ważne, że nowy Battlefield prezentuje świeży styl, zgoła odmienny od bliskowschodnich klimatów. O dźwięku wypada mi napisać, że jest zabawny. Nieśmiertelny już motyw muzyczny przeplata tu się z komicznymi tekstami żołnierzy i stanowi świetne uzupełnienie oprawy.
Czy Battlefield Heroes będzie pozycją, w którą będę grać? Nie. Czuję się mocno rozczarowany wersją beta nowej propozycji studia EA DICE. Oczywiście tu i ówdzie można nanieść konkretne poprawki, zwłaszcza polepszające stabilność, wyszukiwarkę przyjaciół oraz balans rozgrywki. Nie zmieni się jednak koncept. Koncept, który prawdopodobnie dostarczy Battelfielda prostszego niż budowa cepa. Jak dla mnie oryginalność rozwiązań kończy się na dłubaniu w wyglądzie postaci, bo sama rozgrywka jest niestety mało wciągająca, za szybka i zbyt monotonna. Nie wątpię, że rzesza graczy rzuci się na ten tytuł ze względu na brak związanych z nim kosztów. Ale czy to ma być czynnik decydujący o tym, czy Heroes się spodoba, czy nie? Wolałbym dopłacić 50 zł i otrzymać jednak bardziej wymagający program. Niemniej trzymam kciuki za Szwedów, aby udała im się druga część Bad Company.
Adam „eJay” Kaczmarek
NADZIEJE:
- przyjemna stylistyka;
- pomysł – darmowa strzelanina odpalana poprzez przeglądarkę internetową;
- niskie, nawet superniskie wymagania sprzętowe;
- bogaty w przedmioty sklep, stale poszerzająca się oferta;
- ciekawy rozwój postaci, który może przekształcić zwykłego żołdaka w prawdziwą maszynę do zabijania;
- dodatkowe umiejętności, nawet jeśli przypominają cheaty, to jednak są ciekawe.
OBAWY:
- Heroes niestety wyeliminuje z serii element gry drużynowej;
- zdecydowanie za szybkie tempo rozgrywki, za duża przypadkowość – poprzednie części były bardziej ułożone pod tym względem;
- za dużo uproszczeń, brak choćby minimalnego odrzutu broni, komunikacji głosowej, płatne gesty i prośby o wsparcie, medyka etc.;
- tylko 16 graczy na mapie – potrzebne są większe lokacje i większa liczba uczestników;
- zbyt wyeksponowana idea nabijania XP.