autor: Marcin Konstantynowicz
The Chronicles of Riddick: Assault on Dark Athena - test przed premierą - Strona 3
The Chronicles of Riddick: Assault on Dark Athena okazuje się być nie tyle remakiem ani nawet dodatkiem, a pełnoprawną grą. Przedstawiamy wrażenia po beta-teście!
Przeczytaj recenzję Kroniki Riddicka: Assault on Dark Athena - recenzja gry
Odnawianie życia jest ciekawe, bo łączy w sobie starą i nową szkołę systemu zdrowia. Po staremu po statku rozrzucone są aparaty, które odnawiają całe stracone „kwadraty” zdrowia. Dość szybko się wyczerpują, na szczęście można je doładowywać znajdywanymi tu i ówdzie kartridżami. Jednak jeśli dany „kwadrat” nie wyczerpie się do końca i zostanie np. jego połowa, to po chwili spokoju odnowi się do pełnego stanu. Bardzo mi się to podoba, bo nie doprowadza do skrajnych sytuacji z nowych gier, gdzie po kilku sekundach za skrzynią wychodzimy w pełni zdrowi, a z drugiej strony, przy odrobinie sprytu, pozwala jakoś przeżyć na „jednym kwadracie”, aż znajdziemy automat do leczenia.

Warto jeszcze wspomnieć o kilku nowych ruchach, których nauczył się Riddick. Broń jest przypisana do drona i nie możemy jej zakosić, ale możemy podnieść trupa i użyć go do ostrzeliwania przeciwników. W paru momentach uratowało mi to życie. Kiedy już dostaniemy w łapy broń palną, bardzo przydaje się możliwość strzelania na ślepo zza rogu. Oczywiście znajdziemy też stare i lubiane patenty, jak skradanie się czy flagowe widzenie w ciemnościach Riddicka.
Grafika jest bardzo przyjemna dla oka, bardzo dobrze wypadają modele postaci (twarze!) oraz gra świateł, co akurat tutaj ma duże znaczenie. Zdarzają się jednak jaja związane z wykrywaniem kolizji. Jest to chyba zmora programistów, ale tak naprawdę jest niewiele silników, które nie mają tego problemu. Zdarzyło mi się, że wróg, który ginąc poleciał w ścianę, zablokował się na niej i charakterystycznie drżał, wywołując ten cudowny, zacięty dźwięk upadającego ciała. Zawsze mnie to w grach rozbraja. Można się też uśmiać, kiedy leży na sobie kilka ciał wrogów. Zdarzyło mi się również, że po wejściu na dwa leżące trupy, postać zaklinowała się i szybko zostałem zastrzelony. To mnie już odrobinę zdenerwowało, na szczęście zdarzyło się tylko raz.
Ogólnie czuć troszkę, że silnik gry jest „kanciasty”. Kiedy skaczemy na górę po skrzyniach i chcemy wleźć wyżej, Riddick ślizga się jak w shooterach dziesięć lat temu. W ogóle postać nie radzi sobie z przyleganiem twarzą do ścian. Ponadto czuć, że architektura jest dość ograniczona. Albo twórcy nie mieli talentu, albo to po prostu ograniczenie wydajnościowe i nie mieli na to wpływu, ale dość często na Athenie wieje biedą. Zastanawiam się, po co robić wielki statek, skoro połowa z niego jest kompletnie pusta i bezużyteczna. Nie zrozumcie mnie źle – poziomy są ok, ale niestety kompletnie nie wystają ponad średnią. Jednak wspomniana gra świateł oraz efekty dobrze ten obraz maskują.
Ogólnie Assault on Dark Athena byłby grą dość przeciętną (porządną, ale żadną szczególną), gdyby nie ratujący go klimat. Wypowiedzi Riddicka, który – choć gada sam do siebie – to teksty ma świetne, no i ten ogólny, ciężki i bardzo dojrzały – wbrew pozorom – zapach w powietrzu. Nie ma tutaj politycznej poprawności, świat jest brutalny i bezlitosny. Przed poderżnięciem komuś gardła możemy podsłuchać, co by chciał zrobić z panią kapitan podczas chwili sam na sam, możemy też nakryć żołnierzy w dość krępujących sytuacjach.
Wszystko to jednak nie jest robione dla szumu i nie jest wulgarne. Po prostu świat przedstawiony w grze nie jest dla mięczaków. Z drugiej strony napotykamy przyjaźnie nastawione postacie, które są w stanie nam pomóc i pokazują, że nawet tutaj, gdzieś tam w głębi, tli się dobro.
Wreszcie fabuła. Chociaż dane mi było poznać tylko jej część, to chciałem zobaczyć, co będzie dalej. Co łączy panią kapitan i Riddicka, jakie zatargi z przeszłości mają ze sobą. Jest tu podobnie jak w filmie (zwłaszcza w jego drugiej części) – dużo niedociągnięć i byłoby to kolejne science fiction klasy C, które jednak coś w sobie ma, a to coś nie pozwala zerwać się z fotela i każe oglądać (grać) dłużej.
W skrócie więc – jeśli podobał Wam się film lub pierwsza część gry, na pewno spodoba się Wam i Assault on Dark Athena. To po prostu stary dobry Riddick. Z drugiej strony, jeśli nie widzieliście do tej pory w tej marce nic fajnego, to z czystym sercem możecie odpuścić sobie i tę odsłonę.
Marcin „Yuen” Konstantynowicz