autor: Bartłomiej Kossakowski
Borderlands - przed premierą - Strona 3
Borderlands to stworzony z myślą o kooperacji miks FPS-a, RPG-a i wyścigów, który klimatem, fabułą i symboliką nawiązuje do takich dzieł jak Mad Max i Biblia.
Przeczytaj recenzję Borderlands - recenzja gry
Nowe lokacje warto zwiedzać w pojeździe. Mniejsza już z odległościami, tak po prostu będzie bezpieczniej. Widok przeskakuje wtedy na trzecioosobowy, jeden z graczy kieruje pojazdem, a drugi pruje z działka. Gdy sterowanie oddamy w ręce NPC-a, podobno też nie ma się o co martwić – twórcy zapewniają, że przyłożyli się do tego aspektu i wirtualni kierowcy dają radę. Ba, dbają nawet o styl: sporo tu pagórków i nierówności terenu, więc nie zabraknie skoków i efektownych ujęć kamery. W razie czego w każdej chwili można się zamienić miejscami. Będzie dużo pościgów i strzelanin, ale również… tuning! Bo w tej grze naprawdę każdy sprzęt można modyfikować. Nie muszę chyba dodawać, ile różnych części będzie dostępnych? Nie muszę. Dodam więc, że w projektowaniu futurystycznych pojazdów pomagał Ron Cobb – artysta, który ma swoim koncie prace przy Gwiezdnych Wojnach czy Obcym.

Walki z bossami mają być długie i intensywne – takie stwierdzenie może paść z ust połowy twórców gier. A spośród nich wielu okaże się potem kłamczuszkami. W przypadku ekipy Gearbox, autorów Borderlands, można w to jednak wstępnie uwierzyć. Projekty potworów wyglądają na efekt fantazji na temat naszych ziemskich dinozaurów czy słoni – wrażenie, jakie robią niektóre z nich, wydaje się porównywalne do Shadow of the Colossus. Są też nieco mniejsi goście, na przykład masowo pojawiające się pterodaktyle zwane rakk.. Wizja toczenia bitew z gigantycznymi monstrami pobudza wyobraźnię, bo pamiętajcie przecież, że można to zrobić w co-opie! Każdy odgrywa swoją rolę, przygotowuje wcześniej broń na to akurat starcie, ktoś bierze swój ulubiony pojazd… A potem wspólnymi siłami próbują utłuc na pustyni jednego z tych wielkoludów. Troszkę się rozmarzyłem, ale tak właśnie działa na mnie ta gra.
Borderlands to szalenie ambitny projekt. Ciekawe, czy twórcy Brothers in Arms sobie z nim poradzą. Utrzymanie spójności to pierwsze zadanie, bo porywają się na grę, która ma tyle różnych rozwiązań, że można nimi obsadzić co najmniej kilka tytułów. A to jest zawsze ryzykowne. Dodajmy do tego obietnice o losowo generowanych lokacjach i braku jakichkolwiek ekranów ładowania, nie zapominając jednocześnie o magicznej liczbie pięciuset tysięcy broni, by stwierdzić, że z jednej strony inwestujemy w grę duże pokłady nadziei, ale z drugiej pojawiają się obawy.
Bartłomiej Kossakowski
NADZIEJE:
- Pięćset. Tysięcy. Broni.
- Duży i intrygujący świat;
- tryb kooperacji dla czterech osób;
OBAWA:
- ciekawe, czy uda się to wszystko zgrabnie połączyć.