autor: Bartłomiej Kossakowski
Medal of Honor: Airborne - już graliśmy! - Strona 2
Kilka godzin spędzonych z Airborne utwierdza mnie w przekonaniu, że pełna wersja gry nie zawiedzie fanów tego typu produkcji, a twórcy wykorzystają potencjał drzemiący w nowych konsolach i pecetach z dobrymi kartami graficznymi.
Przeczytaj recenzję Medal of Honor: Airborne - recenzja gry
Faktycznie, podczas lotu uzyskujemy kontrolę nad bohaterem i możemy wylądować praktycznie wszędzie – oczywiście trzeba pamiętać o celach misji i wiedzieć, gdzie kierować postać, warto mieć też pewne rozeznanie w terenie. W pełnej wersji gry zostanie dołączony specjalny etap treningowy, w którym będzie można poćwiczyć sterowanie postacią w locie oraz samo lądowanie. W przypadku niezbyt fortunnego upadku, skok można zawsze powtórzyć, pomocne będzie też przestrzelenie szyb budynku jeszcze w locie, by od razu wpaść do środka i rozpocząć atak.
Zielone flary na powierzchni symbolizują te w miarę bezpieczne tereny. Podobnie jak w przypadku selekcji odpowiedniego miejsca do lądowania, tak i przy wyborze kolejności podejmowania poszczególnych czynności niezbędnych do ukończenia misji, mamy pełną dowolność. I choć oczywiście cele są jasno określone, to miejsca w których pojawiają się postaci (zarówno nasi towarzysze, jak i wrogowie) – już nie, co sprawia, że gra za każdym razem jest inna. Warto też pamiętać, że żołnierze z oddziału spadochroniarzy nie są osobami ślepo wykonującymi rozkazy, ale często muszą samodzielnie podejmować decyzje – zarówno ci w grze, jak i na realnym polu bitwy.

Jeśli gry wojenne wydawały się Wam dotychczas mało dynamiczne, a ich akcja mniej intensywna niż, dajmy na to, w we wszystkich FPS-ach utrzymanych w klimatach science-fiction, musicie zmienić swój sposób postrzegania tego typu tytułów. Operacja Husky wymaga szybkich działań, strzelanina jest konkretna, choć oczywiście starano się zachować pełen realizm. Większość elementów pojawiających się na mapie można (a nawet trzeba) wykorzystać, choć nie będziemy rzucać wszystkim dookoła, jak choćby w wydanym ostatnio Crackdownie, tylko się za tymi przedmiotami chować. Ukrywanie się jest w Airborne ważnym elementem rozgrywki, warto używać do tego niemal wszystkich elementów otoczenia.
Patrick Gilmore zwrócił też uwagę na dwa ważne aspekty odróżniające Airborne zarówno od poprzednich odsłon cyklu, jak i innych gier tego rodzaju. Pierwszy to system rozbudowywania broni. „Uzbrojenie w czasie II Wojny Światowej było bardzo zróżnicowane” – słusznie zauważył. „Dlatego daliśmy graczom możliwość jego modyfikowania” – dodał, wspominając jednocześnie o dużej liczbie dodatkowych elementów (m.in. większe magazynki, odpowiednie podpórki itp.). Każdy z szesnastu rodzajów broni można zmieniać na trzy do pięciu sposobów, co daje już sporo możliwości.
Druga nowość dotyczy inteligencji naszych przeciwników. Specjalny system SI sprawił, że – jak twierdzi producent wykonawczy Airborne – nie przypominają oni zwykłych żołnierzy z innych gier, których zachowania opisują skrypty, ale raczej... żywych ludzi. Jest w tym może odrobina przesady, ale faktycznie – nie da się wyuczyć schematów ich postępowań, bo reagują różnie, w zależności od sytuacji.
Co jeszcze warto wiedzieć o Airborne, oczekując na premierę? Będziemy mogli pokierować pojazdami, w tym autentycznymi jeepami z okresu II Wojny Światowej. Niektóre będą już wyposażone w większe działa, inne posłużą tylko do transportu. Co ciekawe, jeśli się odpowiednio (nie) postaramy, mogą one zostać całkowicie zniszczone przez wroga. Jako że twórcy zapowiedzieli już dodatki do ściągnięcia z sieci, mimo że na razie nie są znane szczegóły na ich temat, można się domyślać, że poza całymi misjami będą to być może również właśnie nowe pojazdy i inne tego rodzaju drobiazgi.