autor: Wojciech Gatys
Defcon: Globalna wojna termonuklearna - przed premierą - Strona 2
Pamiętacie film Gry Wojenne? Pewnie nie, bo nawet ja jeszcze tak długo nie żyję, ale fanom klasyki na pewno od razu przyjdzie on do głowy – jednowymiarowa mapa, migające, czerwone kropki i... napięcie sięgające zenitu.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
W grze nie występują żadne surowce, ani możliwość uzupełniania strat – zaczynamy z tym, co mamy i musimy sobie radzić. Potężne arsenały rakietowe i atomowe okręty podwodne będą głównymi graczami w zbrojnym konflikcie XXI wieku, który – wierzcie mi – na pewno będzie wywoływał spore emocje.
Zaczynamy od fazy próbowania się, niczym dzielni kowboje (albo jakby mnie zaraz poprawił Karol May – westmani) w filmie Sergio Leone... Kto pierwszy wyciągnie broń? Kto pierwszy podpłynie swoimi okrętami podwodnymi w okolice wroga? Czy lepiej przestawić swoje silosy atomowe w tryb obronny i zestrzelić pierwszą falę pocisków wroga, ale za to móc go skontrować jednym, potężnym uderzeniem? A może warto zatopić jego najlepsze jednostki i tym samym obniżyć potencjał ofensywny? Wybrać mleko półtoraprocentowe czy full wypas? Wszędzie te decyzje.
A kiedy faza podchodów i przygotowań się skończy, czas na nuklearny armageddon! Wynurzamy okręty podwodne, ustawiamy silosy atomowe w odpowiedni tryb i dalej – czy to na Moskwę czy Waszyngton. Zbyt zachowawcza albo zbyt agresywna taktyka może się zemścić nawet w przypadku gry ze sztuczną inteligencją (ponoć szatańsko sprytną), a gdy zmierzymy się z żywym przeciwnikiem w trybie wieloosobowym – trzeba będzie naprawdę wysilić szare komórki, żeby uchronić swoją populację przed nuklearną zagładą.
I to właśnie tryb gry wieloosobowej jest głównym atutem nowej gry Introversion. Powiem nawet, że gdy usłyszałem o jednej z opcji, w duchu się do siebie uśmiechnąłem i pomyślałem „no tak, taki tryb rzeczywiście nie mógł zostać wymyślony w Electronic Arts czy Eidosie – mógłby źle wpłynąć na morale pracowników”. Ale zacznijmy od początku.
Rozgrywki multiplayer toczyć można w wersji USA kontra ZSRR, a jeśli chcemy konfliktu na większą skalę, na mocarstwowej mapie świata mogą pojawić się dodatkowo Chiny, Europa, Afryka i Koalicja Państw Ameryki Południowej. Musimy tylko na chwilę puścić wodze fantazji i zaakceptować fakt, że Kenia posiada potencjał atomowy porównywalny z zabawkami Dżordża Busza. Standardowy tryb multiplayer rozgrywa się w przyspieszonym czasie – szybka faza podchodów i wykrywania wroga, atak i wzajemne obrzucanie się głowicami trwają około godziny i już po sześćdziesięciu minutach znany jest los świata. A konkretnie to, że czwarta wojna światowa będzie toczona na pałki i kamienie.
Natomiast opcja gry, którą tak się zachwycam, to możliwość gry w czasie rzeczywistym – w skali jeden do jeden. Introversion siedli wspólnie i doszli do wniosku, że końcowa faza konfliktu atomowego – od pierwszych przygotowań i zwiadu do ostatecznego pokonania wroga może trwać około ośmiu godzin. Dlaczego właśnie ośmiu? Pomyślmy...