autor: Łukasz Malik
The Movies - pierwsze spojrzenie - Strona 2
Ta gra stać się może symulatorem filmowca, tak jak The Sims są symulatorem życia, ale to kompromis między skomplikowaniem, a dobrą zabawą będzie kluczowy dla sukcesu The Movies.
Przeczytaj recenzję The Movies - recenzja gry
Żeby graczowi nazbyt się nie nudziło, musimy dbać także o nasze gwiazdy, a te jak wiadomo mają swoje kaprysy, np. jednej aktorce może nie spodobać się to, że jej sąsiadka ma nowszą, droższą i bardziej luksusową przyczepę niż ona. Obok zakwaterowania na planie warto zadbać także o rozrywki i atrakcje: siłownia i osobisty trener pozwolą podnieść statystyki gwiazdora kina akcji. Wszystkie czynności wykonujemy przy użyciu niezwykle intuicyjnego interfejsu, przeciągając aktorów, reżyserów i scenarzystów w odpowiednie miejsca, bacznie obserwując ich predyspozycje i umiejętności pojawiające się w dymkach. Gdy przejdziemy przez cały ten żmudny proces tworzenia filmu, możemy zabrać się za liczenie wpływów z biletów i ewentualne zdobywanie nagród, przyznawanych raz na 5 lat. Z pozoru ta część gry może się wydawać nudna, ale „stworzenie” dobrego filmu będzie wymagać od nas dużo pracy. Dlaczego napisałem słowo stworzenie w cudzysłowie?
Jacyś chętni do nakręcenia filmu?
Bo to, co opisywałem w powyższym akapicie to zabawa dla grzecznych dzieci. The Movies pokazuje pazury... ba... szpony, w trybie edycji filmu. Choć składamy go z gotowych klocków, to pole do popisu mamy bardzo duże. Po pierwsze, wybór gotowych scen jest ogromny, na dodatek mamy wpływ na porę dnia, warunki atmosferyczne oraz ekspresję, z jaką wypowiadają swoje kwestie nasi wirtualni aktorzy. Jeżeli będziemy chcieli pochwalić się filmem przed znajomymi, wypadałoby go zdubbingować – i tę możliwość oddało w nasze ręce (a w zasadzie usta) studio Lionhead. Nasze dzieło możemy później wyeksportować do pliku filmowego. Podczas pokazu, zaprezentowano nam dwa krótkometrażowe filmy wykonane przy pomocy The Movies: czarno-biały kryminał w stylu noir wyraźnie inspirowany Sin City oraz komedię w stylu filmów z lat 60-tych o panu, który nie za dobrze radzi sobie z kobietami. Ciekawe, jak będzie się rozwijała społeczność wokół tej gry, zapewne będziemy zalewani potokiem lepszych bądź gorszych produkcji, a twórcy będą starali się przyciągnąć domorosłych następców Spielberga do tworzenia filmów poprzez zorganizowanie konkursu na najlepszy film stworzony za pomocą gry.

Narzędzie dla wybranych, czy zabawka dla mas?
Choć grafika nie odstaje zbytnio od tego, co widzieliśmy w drugich Simsach, to pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to ogromna dbałość o szczegóły. Na planie filmu science-fiction, obecni byli nawet aktorzy przebrani w zielone kostiumy z białymi punktami stosowanymi w technologii montion-capture (w ten sposób powstał Gollum z Władcy Pierścieni). Takich drobnostek jest dużo więcej i cała gra sprawia wrażenie niezwykle dopracowanej. W sumie to nie ma się czemu dziwić, nazwisko Molyneux i 3 lata developingu zobowiązują.