autor: Bolesław Wójtowicz
Tony Tough 2: A Rake's Progress - przed premierą - Strona 2
Rzecz cała dzieje się dużo wcześniej, niż historia opowiedziana nam w części pierwszej, w latach, gdy Tony częściej, zamiast swojego wysłużonego prochowca i kapelusza, wdziewał na siebie krótkie spodenki...
Przeczytaj recenzję Tony Tough 2: A Rake's Progress - recenzja gry
Rzecz cała dzieje się dużo wcześniej, niż historia opowiedziana nam w części pierwszej, w latach, gdy Tony częściej, zamiast swojego wysłużonego prochowca i kapelusza, wdziewał na siebie krótkie spodenki. W roku 1953 nasz bohater mieszkał w stanie Nowy Meksyk, w miasteczku, które leżało zaledwie 300 mil od słynnej obecnie, a wówczas mało komu jeszcze znanej, Strefy 51 w Roswell. Jak łatwo się domyślić, fakt, że tak blisko Tony’ego wylądowali Obcy, miał niewątpliwy wpływ na dalsze życie przyszłego detektywa. W ciągu jednego dnia trzynastoletniemu wówczas chłopcu przyszło zmierzyć się z tajemnicami związanymi z kosmicznymi najeźdźcami, zagadkami okolicznej indiańskiej kultury, wszelkiej maści podejrzanymi osobnikami i, jakby tego jeszcze było mało, kłopotami natury osobistej. Wszystko to jest jakieś takie pokręcone, niepewne, niedopowiedziane, pogmatwane... To prawda, ale autorzy postanowili, że treści fabuły tak łatwo nie zdradzą. Nawet w oficjalnych materiałach zaprezentowanych przez nich na targach E3 nie ma wiele więcej, podobnie milczy oficjalna strona gry, a pojawiające się tu i ówdzie streszczenia fabuły są raczej domysłami ich autorów niż oficjalną zapowiedzią. A może to i dobrze? Może faktycznie lepiej poczekać do premiery i znów poczuć ten dreszczyk, gdy uruchomimy grę po raz pierwszy? Chyba tak...
Nieco więcej wiemy już na temat oprawy graficznej gry. I tu ten wstrząs, o którym wspomniałem nieco wcześniej. Idąc zgodnie z ogólnoświatowym trendem, który mnie osobiście nie bardzo przypadł do gustu, twórcy gry postanowili przenieść przygody Tony’ego w trzeci wymiar. Koniec z ręcznie rysowanymi postaciami, koniec z fantazyjnymi, bajecznie kolorowymi lokacjami, koniec z manufakturą. Teraz światem małego detektywa zawładną trójkąty. Początkowo do pierwszych obrazków z gry podszedłem jak pies do jeża. Widziałem już zbyt wiele gier, którym przeniesienie w 3D potrzebne było jak umarłemu kadzidło i zamiast wzbudzić zachwyt u graczy, zostały one wyśmiane i wygwizdane, znikając w mrokach zapomnienia. Czy będzie tak i tym razem? Cóż, muszę uczciwie przyznać, że nie jestem ostatecznie co do tego pomysłu przekonany. Czemu zarzucono ręcznie rysowaną grafikę, skoro wzbudziła ona tyle zachwytu u graczy? Po co zmieniać coś, co jest dobre?
Owszem, nie powiem, obrazki wyglądają całkiem przyzwoicie, widać, że Włosi zadbali o utrzymanie komiksowego, pokręconego sposobu rysowania postaci, o szczegółowe wykonanie poszczególnych lokacji, o sympatyczny, niezbyt cukierkowy dobór kolorów i barw. Tyle tylko, że to są zwykłe, statyczne obrazki. Ciekaw jestem, jak to wszystko będzie się prezentować w działaniu. Jak będzie się poruszał Tony, jego ojciec, siostra Doris, czy też kumpel Seymour? Czy twórcy gry poradzą sobie z kolizjami obiektów, używaniem przedmiotów, teksturami, ustawianiem kamer? Mnóstwo obaw... Mam spore zaufanie do grafików spod znaku Prograph Research, ale czy w ostateczności podobnej klasy artystami okażą się zatrudnieni tam programiści? Mam nadzieję... Dla uzyskania pełnego obrazu tego, co ujrzą nasze oczy, dodajmy również, że gra będzie, na całe szczęście, klasycznym point’n’clickiem, pełnym, jak obiecują autorzy, dziesiątek różnorakich lokacji i całego mnóstwa krótkich filmików, a wszystko to wyświetlane będzie na ekranach naszych monitorów w całkiem przyzwoitej rozdzielczości 1024x768.