autor: Borys Zajączkowski
Infernal - test przed premierą - Strona 2
Raz na tysiąc lat zdarza się taki układ planet, przy którym Szef Wszystkich Szefów nie widzi Ziemi, nie wie o niczym, co się na niej rozgrywa i kiedy wszelkie obowiązujące zasady ustępują jednej: kot śpi, myszy harcują.
Przeczytaj recenzję Infernal - recenzja gry
Tym, co wyróżnia Diabolique’a spośród natłoku podobnych mu strzelanek, jest niebanalna fabuła, przenikliwy klimat, ciekawie przemyślany główny bohater oraz śliczniutka grafika. Sporo, nie? Zarys fabuły zdążyłem nakreślić, godzi się jednak wyraźniej wspomnieć o roli, jaką odgrywa w niej kontakt Dark Eavilla z Panem Piekieł. Jest on przesycony wzajemnym zaufaniem – zaufaniem szefa do możliwości podwładnego i zaufaniem agenta do swojego przełożonego, do Szatana, który trzyma rękę na pulsie i w każdej chwili służy adekwatną do sytuacji pomocą – tu podpowiedź, tu dwa słowa otuchy, innym razem dykteryjka dla rozładowania napięcia. Ciągły dialog Szatana (nota bene kłania się niezapomniana kreacja Roberta de Niro z Harry’ego Angela) ze swoją prawą ręką oraz akcja rozgrywająca się w nastrojowych lokacjach – nocą w mieście czy o świcie w górskim klasztorze – składają się na odczuwalny klimat udziału w czymś niezwykłym, pozaziemskim.
Sama postać Dark Eaville’a udanie pretenduje do miana jednego z bardziej oryginalnych bohaterów gier zręcznościowych. Już na pierwszy rzut oka widzimy, że coś z nim jest nie tak, że odstaje on od naszych wyobrażeń o agentach specjalnych. Posługuje się bronią palną – OK, umie rzucać shurikenami – OK, potrafi się skradać i zabijać znienacka – OK, przyparty do muru potrafi walczyć wręcz za pomocą rąk i nóg – OK, umie przywierać do przeszkód, wychylać się zza nich, a nawet ostrzeliwać się, czubka nosa na widok przeciwnika nie wystawiwszy – też OK – chociaż już tego ostatniego na co dzień w grach nie doświadczamy. Tylko co robi ten wijący się za nim diabelski ogon? Otóż ogon przypomina, że agent Szatana nie jest człowiekiem, lecz demonem. Tym samym arsenał jego środków nie ogranicza się li tylko do myków, wymyków i plucia ołowiem. Dark Eaville potrafi znikać na moment, by za chwilę pojawić się nieopodal, tam gdzie gracz sobie zażyczył a wystarczająco daleko, by jego przeciwnicy na dobre przestali zaglądać do kieliszka. Najmiodniejsze jest jednak to, co potrafi on wycisnąć z prostej, metalowej spluwy: klikamy LPM – Dark oddaje strzał, klikamy PPM i... z ramienia demona spływa czerwona fala światła, przesyca trzymaną w dłoni broń, by ta bluznęła ogniem piekielnym, a pistolet maszynowy zyskał siłę rażenia czegoś na kształt granatnika maszynowego. Nie inaczej rzecz się ma z podładowanym shurikenem, który w swej piekielnej postaci wiele funkcjonalnością od rakiety nie odbiega. Zapewniam – kupa radochy.