Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Kao the Kangaroo Przed premierą

Przed premierą 3 marca 2022, 14:50

Nowy Kangurek Kao ma szansę sprowadzić mnie do parteru

W zamierzchłych czasach milenijnego przełomu, a więc młodości wielu z nas, kangur imieniem Kao podbił serca polskich graczy. Czy po latach przerwy nadal jest w stanie stanąć na ringu? Postanowiłem wyzwać go na sparing. Niech zabrzmi gong!

Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

W nadchodzącej walce zmierzą się: trzykrotny mistrz polskich trójwymiarowych platformerów, zawodowy pięściarz, wyposażony w charakterystyczne czerwone rękawice i długi ogon – waleczny, acz sympatyczny kangurek Kao. W drugim narożniku zobaczymy natomiast gracza, który lata temu wraz z nim przemierzał wirtualne światy w poszukiwaniu przygód. Czy torbacz przebije się przez szczelną gardę dziecięcych wspomnień, a gracz poczuje uderzenie nostalgii na tyle mocne, by paść na deski i prosić o więcej? Demo nadchodzącej produkcji Tate Multimedia, udostępnione na platformie Steam, było najlepszą okazją, by sprawdzić formę australijskiego zawodnika przed tegoroczną premierą. Sparing trwał 30 minut i choć z pojedynku wyszedłem bez szwanku, wiem jedno – mimo ponad dwudziestki na karku w ostatecznym starciu Kao ma szansę sprowadzić mnie do parteru.

Mechanizm bumerangu

Wszystko zaczęło się w 2019 roku. Podczas gdy gracze myśleli, że Kao zawiesił rękawice na kołku, polskie studio Tate Multimedia, odpowiedzialne za powołanie go do życia, postanowiło w sprytny sposób przeprowadzić badanie rynku z myślą o ewentualnej kontynuacji. Jak? Udostępniając za darmo na Steamie uzupełnioną o współczesne rozdzielczości część drugą przygód kangura. Jako że reakcja graczy przerosła najśmielsze oczekiwania, w ślad za częścią drugą poszły pozostałe dwie, mimo że – jak twierdzili twórcy – dobranie się do kodu „jedynki” i jego lifting wydawało się zadaniem niemal niewykonalnym.

Gdy twórcy udowodnili, że „sky is the limit” i niemożliwe staje się faktem, kwestią czasu było ogłoszenie prac nad czwartą częścią znanego platformera. Co też nastąpiło, a w czerwcu 2020 roku otrzymaliśmy tego oficjalne potwierdzenie.

Australijski pięściarz powraca. Demo Kangurka Kao - wrażenia - ilustracja #1

Skok w przeszłość

Jako że Kao traktuję jak przyjaciela z dawnych lat, który pokazał mi co i jak oraz wprowadził w świat gamingu, gdy tylko ujrzałem, iż zawitał na Steama w postaci wersji demo, postanowiłem czym prędzej się przywitać.

Pierwsze wrażenie było całkiem niezłe. Kao dorobił się czupryny i zawadiackiego spojrzenia, stał się przy tym jednak nieco bardziej drętwy niż dawniej, ale do premiery z pewnością nabierze większego luzu. Poza tym nadal wymachuje rękawicami, skacze, uderza ogonem z półobrotu i turla się – zupełnie jak kiedyś. Przy tym nieco irytuje wydawanymi dźwiękami. Czepiam się? Zapewne. Swoją drogą – ukłucie nostalgii mogą poczuć ci, którzy przysłuchają się odgłosom towarzyszącym poczynaniom kangurka – zbieranie nieśmiertelnych dukatów, rozbijanie skrzynek, napotykanie quicksave’u w postaci dzwoneczka – wszystko odbywa się przy akompaniamencie dźwięków żywcem wyjętych z poprzednich części przygód Kao.

Oprawa graficzna również prezentuje się całkiem przyzwoicie – kreskówkowe, przerysowane modele, tekstury i ogólnie całe lokacje przywodzą na myśl to, co przetrwało we wspomnieniach fanów poprzednich odsłon serii. Poziomy, które udostępniono w wersji demonstracyjnej, nie są przesadnie wyszukane i trudno tu mówić o kunszcie projektanckim – ot kilka platform, przepaści, złowrogich szlamów i sadzawek nimi wypełnionych, nieco przeciwników, mechanizmy połączone z bramami, zagadki środowiskowe. Klasyka gatunku. Rzecz jasna podszedłem do tego z pewną rezerwą. W końcu trafiamy bez większego kontekstu do miejsca będącego zapewne jedną z początkowych lokacji.

Australijski pięściarz powraca. Demo Kangurka Kao - wrażenia - ilustracja #2

A jeśli już przy kontekście jesteśmy – nie wiadomo do końca, co motywuje kangurka i jaki kurs fabularny gra obierze. Faktem jest, że we wszystko zaangażowany zostanie duchowy przewodnik Kao – mistrz koala oraz ojciec Kao, który – jak można domyślić się z kilku zaprezentowanych dialogów – zostawił synowi rękawice kryjące pewien sekret. Rękawice nie tylko okazują się mieć własną wolę, a wręcz możliwość komunikacji z bohaterem, ale są również połączone z tzw. Wiecznym Światem, co skutkuje nadaniem im miana Wiecznych Rękawic. Oprócz fabularnych zawijasów i tła dla naszych przygód wspomniany Wieczny Świat – alternatywna rzeczywistość nałożona na świat „realny” – pozwoli zapewne rozszerzyć zakres ruchów i możliwości Kao, a po jego aktywowaniu – dotrzeć do miejsc wcześniej niedostępnych. Brzmi jak furtka dla nieodzownego w dzisiejszych platformerach backtrackingu. I dobrze.

Mistrz i tata

A sama rozgrywka? Mimo względnej prostoty przedstawionego w wersji demo poziomu bawiłem się dobrze, bardzo szybko przystosowałem się do stylu poruszania torbacza i z dużym luzem przeskakiwałem z platformy na platformę. Nierzadko natykałem się też na sparingpartnerów, którym z wielką wprawą i przy użyciu znanych i lubianych ruchów Kao spuszczał łomot. Nauczył się co prawda ciosów kończących, aktywowanych po naładowaniu paska (furii?), a samą sekwencję jego ataków bardziej płynną czyni sporadyczny bullet time, ale to ciągle nasz stary pięściarz. Przeciwnicy, zaprojektowani z humorem i wywołujący przemieszczenie kącików ust ku górze, wydają się raczej chłopcami do bicia niż faktycznym zagrożeniem, choć potrafią atakować całymi chmarami. Przykładem może być barowa bójka (sic!), podczas której Kao zdemolował imprezę zgrai ropuch, przy okazji prezentując system zniszczeń, jakiemu poddać możemy otoczenie.

Australijski pięściarz powraca. Demo Kangurka Kao - wrażenia - ilustracja #3

Nowością nie jest także zbieractwo rozmaitości porozrzucanych po świecie gry i porzucanych przez przeciwników – wśród znajomych dukatów znajdziemy też diamenty, literki składające się na imię naszego podopiecznego, zwoje i inne rzeczy, których przeznaczenia jeszcze nie znamy, ale z racji ilości i różnorodności podnoszonych zasobów liczę na pojawienie się nieco bardziej niż dotychczas rozwiniętych mechanik związanych z rozwojem postaci.

Runda druga

Miło było ponownie zobaczyć się z Kao. To jedno z takich spotkań po latach, gdy wpadasz na kogoś na ulicy i początkowa ekscytacja oraz fajda nagle ustępują, a po wymianie zwyczajowych: „Co u ciebie?” i „Jak życie?” okazuje się, że rozmowa polega głównie na urywanych wspomnieniach dawnych czasów. Niemniej – po jej zakończeniu nadal masz na ustach uśmiech. Podobnie było w moim przypadku. Już teraz nie mogę doczekać się kolejnego spotkania, bardziej oficjalnego, dopracowanego i zdecydowanie dłuższego. Kiedy? Kiedyś w 2022. O ile mama akurat nie zawoła twórców na obiad.

Rafał Sankowski

Rafał Sankowski

Para się publicystyką; jego teksty ukazują się zarówno na GRYOnline.pl, jak i na łamach CD-Action. W grach ceni przede wszystkim uniwersa, których może stać się częścią i uwierzyć w ich autentyzm. Patrzy na świat z dystansem. Gdy nie gra, spaceruje po lasach, śpi pod namiotem, słucha muzyki Jeremy’ego Soule’a i narzeka, że w lesie nie podają ramenu, za którym przepada.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Czekasz na nowego Kangurka Kao?

Tak
86,2%
Nie
13,8%
Zobacz inne ankiety
Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest
Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest

Przed premierą

W niszy, która powstała po porzuceniu przez Ubisoft serii Heroes of Might and Magic sukcesy odnosić mogą mniejsi twórcy, tacy jak Lavapotion. Ich Songs of Conquest może być najlepszą grą w stylu „hirołsów” od czasów kultowej trójki.

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Graliśmy w My Summer Car – samochodowy survival dla wytrwałych
Graliśmy w My Summer Car – samochodowy survival dla wytrwałych

Przed premierą

Lato, urlop, własna bryka – My Summer Car brzmi jak lekka, wakacyjna przygoda, ale w rzeczywistości to hardkorowy symulator dla wytrwałych.