Battlefield jest najlepszy, gdy nie jest realistyczny - Strona 2
Pierwsza prezentacja Battlefielda 2042 wzburzyła część fanów, którzy zarzucają mu odejście w kierunku kompletnie nierealistycznej rozgrywki. BF skończył się na Kill ‘Em All. Otóż nie – Battlefield właśnie wraca klimatem do swoich najlepszych czasów.
Przeczytaj recenzję Battlefield 2042 - recenzja. Dla każdego coś multiplayerowego
Co nam „odda” Battlefield 2042?
Oba filmy pokazujące Battlefielda 2042 to istny fanserwis. Wspomniany już RendeZook, pojazdy z C4, pierwszy skok budzący natychmiastowe skojarzenia z mapą Damavand Peak czy zabieranie nieśmiertelników przy zabójstwie nożem. Oczywiście sam pomysł na trailer to rezultat umiarkowanie pozytywnego przyjęcia pierwszej zapowiedzi Battlefielda 5 – jestem przekonany, że cały zespół specjalistów pracował nad tym, by fani ostatnich współczesnych odsłon byli zachwyceni. Ja jestem.
No bo jak tu nie być zadowolonym z tych wszystkich powrotów? Odzyskujemy dość rozbudowaną customizację broni, wracają bardzo rozległe mapy i okazja do widowiskowych potyczek z udziałem pojazdów. Wracają odrzutowce, helikoptery, których w zasadzie nie widzieliśmy w BF-ach od czasu Hardline’a (o istnieniu trybu Firestorm w BF5 zapominam). Wraca spora wertykalność, bo w gameplay trailerze mamy przecież żołnierzy jadących windą na szczyt wieżowca, co natychmiast nasuwa skojarzenia z mapą w Szanghaju. A to wszystko podkręcone do wyższych obrotów dzięki możliwościom dzisiejszego sprzętu. No i przecież gdzieś trzeba pomieścić tych 128 graczy.
Niektórzy twierdzą, że Battlefield wcześniej był znacznie bardziej realistyczny i to, co dostajemy teraz, to wpływ Call of Duty oraz gier pokroju Fortnite’a na gameplay tej taktycznej serii. Tylko że Battlefield zawsze pozwalał na tak szalone rzeczy.
Na poniższym zdjęciu podaję przykład z własnego doświadczenia. Klip, z którego pochodzą te klatki, mam na dysku od czerwca 2013 roku i jest to nagrana sytuacja, kiedy razem z kolegą ze studiów (pozdrawiam Cię serdecznie, Tomaszu!) graliśmy w trybie capture the flag i postanowiliśmy ułatwić sobie ucieczkę z bazy wroga... poprzez wystrzelenie w powietrze motoru. Nic niezwykłego! Jedziemy pod flagę przeciwnika, ustawiamy motor, kładę C4 za tylnym kołem, kolega z flagą wsiada na tenże motor, ja go wystrzeliwuję w kierunku naszej bazy poprzez detonację C4 – zwycięstwo! Niestety, zginął wtedy przy lądowaniu.
Nie zliczę, ile razy pozbywałem się wrogów za pomocą strategicznie rozstawionych min. Jak często zawalałem komuś dach na głowę i grzebałem go pod stertą gruzu dzięki zaawansowanemu systemowi destrukcji. Roadkille przy użyciu odrzutowca czy helikoptera też nie były niczym niezwykłym. Oczywiście piloci musieli uważać, bo strzelanie z RPG do lotnictwa również stanowiło standard. Zabicie pilota poprzez celny strzał z karabinu snajperskiego? Pewnie! Pozbawienie życia ścigającego nas innego pilota w samolocie tym samym karabinem po wyskoczeniu z własnego F35? Bułka z masłem. Nawet nie zaczynajmy dyskusji na temat eliminowania wrogów defibrylatorem. Jeśli nie wierzycie, jak bardzo było to normalne, spójrzcie na youtube’owe kompilacje w stylu „Battlefield 3 and 4 Top Plays”. Są ich setki, jeśli nie tysiące.
W Battlefieldzie 3 zwykle grałem inżynierem i albo w połowie walki wyskakiwałem z czołgu, żeby go naprawić, albo z tym samym palnikiem czaiłem się na wóz przeciwnika. Dość często kierowca pancernego potwora opalanego przez śmiałego dywersanta wypadał z niego, żeby odstrzelić mnie z bliska, a sam trafiał prosto pod lufę. Miło to wspominam.
Marcin Strzyżewski
Kiedyś to były czasy i dziś też są czasy!
Część z czytelników na pewno się ze mną nie zgodzi, ale też moim celem nie jest przekonanie Was, że Battlefield 2042 to gra, którą koniecznie musicie sprawdzić. Przecież mogliście w BF-y grać zupełnie inaczej niż ja. Kiedy jednak wymienialiśmy się z Gambrinusem na gorąco wrażeniami po obejrzeniu trailera, napisał coś, co doskonale oddało moje odczucia: „widzę, jak część graczy nie rozumie kompletnie i piszą, że cały ten trailer to XD, cringe [...], a dla mnie – no, mówią moim językiem”. No właśnie, DICE postanowiło zachęcić do gry trailerem przemawiając językiem, który doskonale rozumiem jako fan tej serii – językiem srogo odjechanych sytuacji, które czasami sam inicjowałem.
Na koniec zostawię Was z jednym z kultowych odcinków wspomnianego już dziś cyklu Battlefield Friends. Jeśli bariera językowa nie jest dla Was przeszkodą, gorąco polecam zapoznać się z wszystkimi dostępnymi w sieci jego częściami, bo przepięknie punktuje on charakterystyczne elementy tych gier – a także różne rodzaje graczy, jakich można było spotkać na serwerach. Jest to też idealny sposób na nostalgiczne „kiedyś to były czasy” i przypomnienie sobie, jak się grało w tę serię lata temu.
Oczywiście to nie jest moment na ocenianie samej produkcji – nikt z nas w nią jeszcze nie grał i trudno powiedzieć, czy wszystkie nowinki (łącznie z porzuceniem systemu klas na rzecz specjalistów) sprawdzą się w praktyce. Nie ma co jednak oskarżać Battlefielda o porzucenie realizmu na rzecz tak nierealistycznych zagrań – one zawsze były w tej serii obecne. Jeśli mam ochotę na coś bardziej taktycznego, pójdę grać w Squada czy Hell Let Loose (co też od święta robię), a jak chcę dynamicznej naparzanki, w której wiem, co się dzieje, to odpuszczę sobie CoD-a i zagram w Titanfalla 2. Jeśli jednak najdzie mnie ochota na odrobinę (!) przemyślanej walki, w której jednocześnie będę mógł wystrzelić kolegę na motorze, by szybciej odniósł wrogą flagę do naszej bazy – to dam szansę Battlefieldowi 2042. Nawet jeśli nie ma trybu capture the flag i cały plan tym samym idzie się paść.
O AUTORZE
Z Battlefieldem spędziłem blisko 1500 godzin i najlepiej wspominam odsłony z numerkami 3 i 4. Swego czasu oglądałem również mnóstwo fanowskich nagrań, kompilacji typu „Top Plays” czy innych tworów z imponującymi wyczynami. Z tamtego okresu najbardziej w pamięć zapadł mi, poza Battlefield Friends, cykl Say When w wykonaniu graczy bigMooney06 oraz NickBunyun, w ramach którego obaj grali identycznymi, losowo wybranymi kombinacjami klasy i wyposażenia.