Widziałem Age of Empires 4. Nie wiem, czy ta gra ma sens - Strona 2
Powroty znanych marek zawsze są podobne. Age Of Empires 4 chce być czymś nowym, żeby się wyróżnić, ale jednocześnie takim samym, żeby fani byli zadowoleni. Jak udało się to pogodzić?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Age of Empires 4 - powrót króla RTS-ów
To nie koniec zmian
Asymetria cywilizacji podniesiona o kilka poziomów wyżej nie jest jedyną zmianą, która ma odróżniać czwartą część serii od poprzednich. Będą również inne nowinki i wszystkie na papierze wyglądają fajnie, jednak mam wrażenie, że żadna nie jest czymś, co mogłoby sprawić, że reszta gier z cyklu nagle stanie się przestarzała. Na przykład takie mury. Oczywiście są bardzo ważne, bo tworzą swego rodzaju strefę komfortu gracza, oddzielając rozwijającą się cywilizację od barbarzyństwa świata zewnętrznego. W „czwórce” na tych murach będziemy mogli umieszczać wojska. Wcześniej naszych łuczników czy kuszników stawialiśmy za murami. Tutaj mury będą stanowić po prostu kolejną warstwę pola bitwy. To otworzy drogę dla nowych jednostek oblężniczych, takich jak np. ruchome wieże. Wiecie, jak one działają, prawda? Drewniana konstrukcja na kółkach podjeżdża pod mury i wypluwa załadowanych w niej żołnierzy. Taki pradziadek transportu publicznego.
Widziałem też konnego zwiadowcę, który upolował dzika, widziałem kmieci, którzy stawali się pospolitym ruszeniem i walczyli zarówno wręcz, jak i z użyciem łuków. W pewnym momencie na ekranie pokazał się kapłan, który za pomocą relikwiarza przekabacił na swoją stronę całą armię przeciwnika. Takich większych bądź mniejszych zmian ma być oczywiście więcej. Age of Empires IV ma również wprowadzić mechanikę zasadzek. Wzorem serii Total War jednostki będą chować się w lesie niezauważone i czekać na wroga, by go znienacka zaatakować. To wszystko naprawdę zapowiada się obiecująco. Szczególnie owe zasadzki mogą dodać grze smaczku i wzbogacić ją o kilka ciekawych decyzji strategicznych. Karczowanie lasów wokół bazy stanie się ważniejsze, skoro gracz będzie miał świadomość, że w każdej chwili może ukryć się w nich banda wrogich żołdaków.
I choć wszystkie te nowości brzmią dobrze, to jednak i w Age of Empires IV będziemy mieć do czynienia z klasycznym rdzeniem strategii czasu rzeczywistego, czyli systemem „papier-kamień-nożyce”. Tak więc pikinierzy poradzą sobie najlepiej z kawalerią, kawaleria z łucznikami, a łucznicy z pikinierami. Większość jednostek w grach z serii Age była wspólna dla każdej cywilizacji. W „czwórce” rozróżnienie nacji mamy dostrzegać także w armii, jednak podstawowi wojacy będą tacy sami dla każdej narodowości. Większość zmian jest więc nowością w serii, ale widzieliśmy je już w innych przedstawicielach gatunku. Twórcy nie zamierzają zatem wymyślać koła na nowo. Nie da się również nie zauważyć wpływów innych części cyklu, nie tylko popularnej „dwójki”. Przy przechodzeniu między kolejnymi epokami będziemy podejmować decyzje dotyczące na przykład unikatowych budynków nazwanych przez twórców „landmarks”. Fani znajdą więc tutaj wiele znajomych rzeczy oraz mechanik, choć trudno mówić o odgrzewaniu kotleta. Zresztą organizatorzy pokazu bardzo chcieli, byśmy poczuli się jak w domu. Usłyszeliśmy znany motyw muzyczny, były nawet owce. Te też będą częścią rozgrywki. Bo przecież wszyscy sympatycy serii znają owce z Age of Empires II, prawda?
Gdy na rynku pojawia się nowa część ukochanej sagi, jej twórcy muszą zapewniać fanów, że ci poczują się w niej jak w domu, że jak zasiądą do gry, będzie to jak spotkanie ze starym przyjacielem, który niby się zmienił, ale tak naprawdę zatrzymał się w czasie. Wszelkie drastyczne zmiany potrafią być postrzegane jako coś niechcianego. Jednak obecność na rynku innych odsłon cyklu, z czego jedna jest naprawdę popularna, a w resztą ciągle gra od tysiąca do kilku tysięcy osób, wymaga od twórców Age of Empires IV, by ich produkcja w jakiś sposób się wyróżniała. Czemu gracze mieliby kupować czwartą część, skoro „dwójka” w edycji „ostatecznej” jest tak dobrą i bądź co bądź bogatszą w treść produkcją? „Czwórka” stoi więc w rozkroku – z jednej strony chce być pełnoprawną odsłoną popularnego cyklu, z drugiej musi się wyróżniać spośród innych. Leży to także w interesie wydawcy. Na prezentacji zaznaczono, że premiera czwartej części nie będzie oznaczać końca rozwoju Age of Empires II: Definitive Edition oraz niedawno wydanej „trójki”. „Dwójka” ciągle ma silną pozycję i nieźle się sprzedała – gra w nią kilkanaście tysięcy osób dziennie. Problem z nią jest jednak taki, że ma dość spory próg wejścia. Nawet kampanie potrafią być troszkę przytłaczające, nie wspominając o próbach przebicia się w multiplayerze. Age of Empires IV musi więc okazać się odmienne na tyle, by usprawiedliwić swoje istnienie.