Grałem w The Division 2: Warlords of New York – kosztowny powrót do Nowego Jorku - Strona 4
Agenci wracają do Nowego Jorku! Trochę nadkładając drogi, przez Waszyngton, ale lepiej późno niż wcale. Czy Warlords of New York będzie dodatkiem, na jaki czekaliśmy od premiery pierwszej części The Division?
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Ratowanie świata na pełen etat
Trzecim filarem Warlords of New York po nowej mapie i zmianach w mechanikach RPG jest oczywiście endgame i tutaj, jak można się spodziewać, gra-usługa uderza z podwójną siłą dwóch miast. Co trzy miesiące będą pojawiać się kolejne sezony z dokładną rozpiską kalendarzową poszczególnych aktywności podpartych wątkiem fabularnym. W misjach pojawią się różne modyfikatory, każdy gracz będzie piął się w górę ze swoją sezonową rangą, zdobywał nagrody, nowy sprzęt, wyposażenie, elementy kosmetyczne, a zepnie to wszystko klamra w postaci opcjonalnej przepustki bitewnej Battle Pass! Brzmi znajomo i chyba już przyzwyczailiśmy się do takiego rynkowego standardu. Jeśli ktoś się mocno zaangażował w The Division 2 to nie powinien mieć powodów do narzekań na brak aktywności. Aaa, i jeszcze coś! Endgame’ową wisienką na torcie będzie nowy raid – The Foundry – i nie będzie trzeba piąć się do maksymalnego poziomu postaci, by wziąć w nim udział. Twórcy przygotowali dwie wersje trudności: dla levelu 30 i 40.
Lepiej późno niż wcale?
W czasach świeżości pierwszej części The Division taki dodatek jak Warlords of New York był czymś wymarzonym przez społeczność skupioną wokół gry. Wtedy najbardziej wszystkim zależało właśnie na rozszerzaniu mapy i większej ilości misji fabularnych. Rozczarowującą zawartość ówczesnej przepustki sezonowej ratował jedynie klimatyczny tryb Przetrwanie. W The Division 2 nowej wersji Survivalu zabraknie, będzie za to więcej Nowego Jorku, tyle że nie do końca w tym samym klimacie, co wtedy. To, co powinno być w pierwszej części, dostajemy w drugiej.
Może to nie do końca perfekcyjna kolejność, ale chyba „lepiej późno niż wcale”. Jestem bardzo ciekaw, co pokaże zakończenie fabuły i jak wypadnie powrót do Nowego Jorku. Tyle, że to akurat łatwiejsze zadanie. Największym sprawdzianem Warlords of New York będzie endgame. Ten w Waszyngtonie nie wciągnął mnie w ogóle, pomimo podejść do wszystkich dodatków i nowych lokacji. Trzymam kciuki, by po rozprawie z Keenerem wpaść znowu w „New York state of mind”.
ZASTRZEŻENIE:
Wyjazd na pokaz gry pokrył wydawca, firma Ubisoft.
Dariusz Matusiak | GRYOnline.pl