Grałem w multi CoD: Modern Warfare i mam ochotę na więcej - Strona 2
Multiplayer w Modern Warfare jest nadal szybki i mocno znajomy. Nowy silnik nie zmienił go nagle w powolną, taktyczną strzelankę, co wcale nie oznacza, że CoD nie ma paru asów w rękawie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Call of Duty: Modern Warfare – prawie najlepszy CoD w historii
Bitwa na wielką skalę
Jedną z największych niespodzianek podczas pokazu multiplayera było spore starcie z 40 graczami na mapie. W Call of Duty! Na dodatek twórcy zapowiadają, że na 40 się nie skończy i wcale nie chodzi tu o battle royale. Był to przedsmak tak zwanych bitew na wielką skalę (large scale battles). Walki toczą się w nich na odpowiednio większej mapie, gdzie zamiast klaustrofobicznych uliczek krajobraz rozpościera się gdzieś po horyzont, a salwa z shotguna w plecy to rzadkość. Bardziej użyteczne stają się karabiny z jakimikolwiek lunetami.
To tryb, w którym długość życia po odrodzeniu jest zdecydowanie większa niż w innych, a wróg często znajduje się poza granicą skutecznego bądź celnego ognia. Dzięki killstreakom nad polem bitwy fruwają śmigłowce w roli minibossów, pojawiają się wozy bojowe do obsadzenia przez kilku graczy, a stałym elementem są quady do szybkiego przemierzania terenu. Zupełnie nie czuć w tym klasycznego CoD-a, a raczej próbę wejścia na teren zajęty do tej pory przez Battlefieldy, choć nadal tylko z naciskiem na działania piechoty. Po nocnej mapie z laserami to właśnie 20 vs. 20 zrobiło na mnie największe wrażenie i jestem ciekaw, jak będzie to wyglądać w finalnej wersji.
Wypróbowujemy różne możliwości w bitwach na dużą skalę. W końcu dysponujemy technologią, która pozwala umieścić naprawdę sporo graczy na rozległych mapach. Robiliśmy już testy z 50, 64 i ze 100 graczami, tak że nie chodzi tu o licytowanie się z innymi na ilość. Bardziej zależy nam na sprawdzeniu, ile osób oznacza frajdę z grania. Nie wiemy jeszcze, jak to będzie wyglądać w dniu premiery, ciągle sprawdzamy różne opcje. Mamy możliwości, mamy technologię, ale nadal szukamy tego perfekcyjnego balansu pomiędzy liczbą grających a dobrą zabawą.
Jack O’Hara – design director, Paul Haile – PC production manager
Autentyczne fejki
Multiplayer w Call of Duty: Modern Warfare to jednak nie tylko same zaskakujące nowości i nadzieje – są również elementy, które nie do końca przypadły mi do gustu. Twórcy zupełnie świadomie zrezygnowali z wprowadzenia jakiejkolwiek destrukcji środowiska. Brak równania z ziemią budynków da się jeszcze zrozumieć, ale w grze słabo widać nawet tę mikrodestrukcję, czyli efekty trafiania kulami w otoczenie. Mam wrażenie, że wyszło to gorzej niż w Medal of Honor 2010.
Na osłodę są za to pociski przebijające różne osłony zależnie od kalibru. Kula z pistoletu nie pokona drewnianego płotu, ale nabój z kałacha przejdzie przez cienką blachę. Zniszczeniu natomiast ulegają drzwi, choć nie zauważyłem, by ktoś w multiplayerowym zamieszaniu bawił się w ich wysadzanie czy zaglądanie przez szparę. Twórcy są z tego bardzo dumni i podkreślają na każdym kroku ilość opcji wejścia do pokoju, ale to raczej element, który sprawdzi się głównie w kampanii singlowej. W szybkim multi do pokoju się po prostu wbiega.
Nie przewidujemy na pecetach przeglądarki serwerów ani prywatnych serwerów. Będą za to serwery dedykowane. Mamy też wszystkie typowe usprawnienia dla komputerów, jakich można się spodziewać: nielimitowane FPS-y, wsparcie dla monitorów ultrawide. Przyglądamy się także raytracingowi, żeby uzyskać wierniejszą jakość oświetlenia.
Jack O’Hara – design director, Paul Haile – PC production manager
Mieszane uczucia mam także z powodu powrotu killstreaków. Te ofensywne, w postaci bombardowania białym fosforem, ataku moździerzami, kanonierką czy śmigłowcem szturmowym, niosą ponownie niebezpieczeństwo zablokowania mapy dla jednej strony przez ciągły spam śmiercionośnymi pociskami. Coś takiego widać obecnie w remasterowanej wersji pierwszego Modern Warfare. Twórcy na razie nie planują wprowadzenia twardych ograniczeń, np. na wzór Destiny, gdzie gracz mógł uruchomić najpotężniejszą broń średnio raz na mecz. Wolą raczej sygnalizować dźwiękowo nadejście „śmierci z góry” lub tworzyć okazję do walki z gościnnie występującym pojazdem.
Najmniej istotną kwestią, na którą pewnie wielu nie zwróci uwagi (ale mnie osobiście średnio się spodobała), jest pewna udawana autentyczność nowego CoD-a. Przy tak usilnie powtarzanych hasłach o tym, jak gra stara się być prawdziwa, trochę dziwnie wygląda fakt, że praktycznie każdy element uzbrojenia czy ciężkiego sprzętu wojskowego w Modern Warfare jest fikcyjny, stylizowany tylko na ten prawdziwy, niczym radzieckie śmigłowce w filmie Rambo 3. Wejście do trybu rusznikarza czy wyboru killstreaków przypomina stragan z chińskimi podróbkami, tyle tam przeinaczeń lub ogólników. To trochę inne podejście od tego z poprzednich odsłon, wśród których chociażby Modern Warfare 3 było istnym bannerem reklamowym do lokowania produktów wiodących producentów broni i akcesoriów do niej.
Liczą się detale
Grałem z obowiązku we wszystkie poprzednie odsłony Call of Duty i po erze Modern Warfare 2 żadna z nich nie przypadła mi za bardzo do gustu. Multi w nowej części serii coraz bardziej jednak mnie przekonuje – i to nie tylko znaczną poprawą feelingu strzelania, lepszą grafiką i dźwiękiem, ale również tym, jak bardzo uniwersalnie zapowiada się jego tryb sieciowy. Coś dla siebie mogą tu znaleźć niemal wszyscy – fani zaciekłej rywalizacji w małych zgranych zespołach, zwolennicy klasycznej CoD-owej formuły i – o dziwo – także ci, którzy lubią wielką, otwartą przestrzeń i walkę na dystans. Przeróżnych opcji rozgrywki jest po prostu od groma.
Wygląda to trochę tak, jakby twórcy z Infinity Ward zauważyli negatywny szum wokół ostatniego Battlefielda i w związku z tym chcą dostarczyć w swojej grze wszystko to, czego tam zabrakło lub się nie spodobało, przy okazji znacznie odświeżając Call of Duty pod względem technicznym. Powstaje niezwykle wszechstronny tytuł dla sporej grupy odbiorców, stawiający na autentyczność zamiast kolorowych absurdów z kreskówek dla dzieci. Coroczni CoD-owi malkontenci mają coraz mniej powodów do narzekań. Jeśli tylko ogólnej wizji całości nie zepsują mikrotransakcje, nowe Modern Warfare może przywrócić modę na niezłe strzelaniny osadzone we współczesnych realiach.
ZASTRZEŻENIE
Koszty wyjazdu na pokaz gry w Los Angeles opłacił wydawca, firma Activision.
Dariusz Matusiak | GRYOnline.pl