Graliśmy w Gran Turismo Sport – król wyścigów goni konkurentów - Strona 2
Gran Turismo Sport po długiej przerwie przygotowuje się do wyjazdu z pit-stopu. Tym razem nie będzie to opasła encyklopedia z tysiącem samochodów, a tytuł nastawiony na grę wieloosobową, który w wersji beta pokazał kilka kontrowersyjnych rozwiązań.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Gran Turismo Sport – wyścigi z brakami, ale i z duszą
Wyścigi po japońsku
Kwintesencją Gran Turismo Sport i w zasadzie jedyną działającą opcją w beta-testach są wyścigi online na dedykowanych serwerach. Uczestnicząc w nich, awansujemy na coraz wyższe poziomy kierowcy, wykonujemy zadania, by odblokowywać nowe pojazdy, a także zdobywamy punkty fair play. To ostatnie stanowi kolejną dużą nowość w serii – system reputacji trochę na wzór tego z gry iRacing, dzięki któremu na torze spotykamy się z osobami o podobnym stylu jazdy i zestawie umiejętności.
Pomysł w założeniach jest dobry i oparty na prostych zasadach: nie wypadasz z toru, czysto wyprzedzasz – punkty rosną. Skrobiesz bandy, ścinasz zakręty po trawie, uderzasz innych – tracisz w rankingu. Realia automatycznego systemu oznaczają jednak, że nie wnika on w to, kto jest sprawcą wypadku, tylko karze wszystkich uczestników jak leci, a to oznacza, że reputacja będzie nam maleć również wtedy, gdy sami jedziemy bezpiecznie, ale jakiś narwaniec ciągle nas tryka zderzakiem. Na dodatek wszelkie zasady dotyczące zderzeń nie są tutaj tak klarowne jak w innych tytułach i często na torze panuje mały chaos.

Zamiast kolorowej linii prowadzącej za rączkę, minimalistyczne trójkąty wskazujące główne punkty idealnej linii toru. Punkty hamowania musimy ogarnąć sami.
W poważniejszych symulacjach, jak Project CARS czy Assetto Corsa, nie ma zbyt wielu kompromisów – samochody mogą w siebie uderzać i razem wylatywać z toru daleko pod bandę, by później starać się odrabiać stracone sekundy. W Forzy Motorsport 6 auto zamienia się w „ducha” jedynie po gwałtownym opuszczeniu trasy, by wracając na tor, nieuważnym manewrem nie zepsuć innym wyścigu. Z kolei Gran Turismo Sport to prawdziwy festiwal „duchów”! Z tego, co udało mi się zaobserwować, gra opiera się tutaj na różnicach prędkości, z jaką dochodzi do kolizji. Jeśli jest mała, samochody trykają się, przepychają i spowalniają nawzajem. Gdybyśmy jednak mieli wjechać w kogoś z impetem – jedno z aut staje się „duchem” i przenikamy przez inne pojazdy jak w jakiejś bajce.
W zasadzie w każdym wyścigu sieciowym na pierwszym zakręcie dochodziło do kuriozalnych sytuacji, kiedy to grupa stłoczonych kierowców nagle dzieliła się na tych wymieniających lakier i tych „przezroczystych”, mających cały zakręt dla siebie pomimo obecności kilkunastu aut. Wygląda to średnio i w pewnym sensie ogranicza rywalizację na torze, ale po jakimś czasie dostrzegłem tu jedną zaletę, która prawdopodobnie była zamiarem twórców. Nie licząc bowiem najszybszych kierowców z początku stawki, którzy – mając czysty tor przed sobą – zawsze mogą sprawnie się oddalić, cała reszta trzyma się przez większość wyścigu razem, zyskując okazje do wyprzedzania w innych miejscach.
Masowa „dematerializacja” gwarantuje, że – o ile sami nie przestrzelimy zakrętu – nikt nikogo nie wyrzuca z trasy daleko w kopny piach i nikt nie psuje pozostałym uczestnikom wyścigu na tyle, by możliwe było tylko doczłapanie na szarym końcu. Prawdziwą plagą sieciowych zmagań w innych tytułach jest to, że kierowcy tracący swoją pozycję przez wypadek po prostu się rozłączają. Gran Turismo Sport być może chce w ten trochę kontrowersyjny sposób ograniczyć owo zjawisko i zatrzymać graczy na torze.
Nie jestem jeszcze pewny, czy jest to rzeczywiście złoty środek pomiędzy włączonymi i wyłączonymi kolizjami na serwerze, i czekam niecierpliwie na testy pełnej wersji, gdyż wykrywanie zderzeń to nie jedyne dziwne rozwiązanie w sieciowych rozgrywkach. Przed wyścigiem gra daje nam raptem 2 minuty na rozgrzewkę, co przy konieczności wyjazdu z pit stopu pozwala na przejechanie zaledwie połowy okrążenia. Jeszcze gorzej rozwiązano finał wyścigu. Kiedy zwycięzca minie linię mety, rywalizacja kończy się kilka sekund później, a to oznacza, że nie sposób przeprowadzić walki o dalsze miejsca. Zdziwiłem się również, gdy podczas kwalifikacji uznano mi czas nie z danej sesji, a mój najlepszy na tym torze, który uzyskałem dużo wcześniej. Nadal mam nadzieję, że podczas beta-testów zobaczyłem tylko jedną z możliwych opcji rozgrywania oficjalnych wyścigów i że w pełnej wersji dojdą reguły bliższe tym stosowanym w FIA i w bardziej wymagających grach symulacyjnych.
Konkurencja nie śpi
Moje wrażenia z beta-testów porównywałem tutaj głównie do odczuć z gry w Forzę Motorsport 6 i Project CARS, ale powinniśmy mieć na względzie, że premiera Gran Turismo Sport prawdopodobnie zbiegnie się w czasie z wydaniem zapowiadanego również na ten rok Project CARS 2 oraz ukazującej się tradycyjnie co dwa lata Forzy Motorsport 7. Dla posiadaczy PlayStation, zwłaszcza tych cierpliwie czekających od lat na kolejną odsłonę GT, wybór i tak będzie oczywisty, ale w ocenach recenzentów zapowiada się na naprawdę wspaniały „wyścig” znanych marek – istne starcie tytanów!
Wiemy już, że druga część Project CARS wprowadzi rajdy szutrowe, których nie zabraknie także i w Gran Turismo Sport. Oprócz tego możemy liczyć na drift i specyficzną kampanię dla jednego gracza, która w szeregu zadań nauczy nas wyścigowej etykiety i zachowania na torze w każdej sytuacji. Gran Turismo to również tryb fotograficzny na tle wielu spektakularnych widoków z całego świata i dość zagadkowa na razie opcja wyrobienia licencji wyścigowej FIA – dodatkowo płatnej i jak na razie niedostępnej dla graczy z naszego kraju. Czym zaskoczy nas Forza Motorsport 7? Jeszcze nie wiadomo. Można za to postawić w ciemno, że drugie półrocze 2017 roku będzie wspaniałe dla każdego fana wirtualnych wyścigów!
O AUTORZE
Z Gran Turismo Sport w wersji beta spędziłem cały weekend, uczestnicząc w wyznaczonych na konkretne godziny wyścigach sieciowych oraz testując auta i trasy w samotnej jeździe na czas. Serię Gran Turismo znam dopiero od piątej odsłony, ale wyścigowe symulatory to jeden z moich ulubionych gatunków od ich samego początku i praktycznie żaden znaczący tytuł nie jest mi obcy. W przeszłości brałem udział w kilku simracingowych ligach, a także miałem okazję prowadzić sportowy samochód na Torze Poznań.
ZASTRZEŻENIE
Dostęp do beta-testów Gran Turismo Sport uzyskaliśmy we własnym zakresie.