Graliśmy w Expeditions: Viking – hardkorowy miks RPG i strategii turowej - Strona 2
Expeditions: Viking to złożony miks RPG i strategii turowej, w którym miłośnicy poprzedniej części, Conquistador, od razu poczują się tu jak w domu.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Expeditions: Viking – bardzo dobre RPG, ale z błędami
Jaskraworóżowy wiking

Podobnie jak w Conquistadorze, tak i tutaj twórcy Expeditions: Viking skupiają się na zachowaniu historycznej wiarygodności przedstawianych wydarzeń. Gra pozwoli nam cofnąć się do końcówki ósmego wieku, kiedy to wikingowie wkroczyli (i to z rozmachem) na scenę polityczną średniowiecznej Europy. Jeśli więc spodziewacie się walki do spółki z Odynem i Thorem oraz zobaczenia Ragnaroku, spotka Was zawód. Ale jeśli macie chęć na odwzorowanie ataku na klasztor w Lindisfarne, dzieło Logic Artists może okazać się ciekawą propozycją.
Niestety, przejrzystość systemu walki staje się też nieoczekiwaną bolączką Expeditions: Viking. Gra Logic Artists potrafi bowiem prezentować się naprawdę brzydko. I nie mówię tu bynajmniej o samej stronie technologicznej; podobnie jak przy Conquistadorze budżet Duńczyków na pewno nie jest imponujący i można im wybaczyć fakt, że produkcja nie wygląda olśniewająco (choć pod względem szczegółowości otoczenia oraz postaci i tak robi znacznie lepsze wrażenie niż jej poprzedniczka). Największym problemem okazuje się bowiem interfejs, dokładniej zaś – parę naprawdę niezrozumiałych decyzji podjętych przy jego projektowaniu.
Na przykład w trakcie dialogów kwestie przedstawiane są w kilku różnych kolorach, co przy dłuższych konwersacjach sprawia, że całe okienko mieni się wszystkimi barwami tęczy (z jaskraworóżową na czele). Podczas walki jest jeszcze gorzej. Tam, gdzie Conquistador stawiał na bardziej zgaszoną kolorystykę, Viking bije po oczach jasnozielonymi, żółtymi i czerwonymi kształtami oraz strzałkami, często zajmującymi zdecydowaną większość ekranu. Nie stanowiłoby to aż tak dużego problemu, gdyby nie tematyka produkcji – całość osadzona jest przecież w czasach wikingów, warto więc byłoby popracować nad stonowaniem poszczególnych odcieni, by dopasować się do kolorytu mroźnych zim, imponujących bród i łupieżczych wypraw.

Za sprawą niezbyt trafionych wyborów kolorystycznych, pole bitwy czasami świeci się jak bożonarodzeniowa choinka.
Trudno jednak przez ten pojedynczy – choć mocno rażący – element skreślać Expeditions: Viking. Być może bowiem niniejszy tekst okazałby się znacznie bardziej pozytywny w wydźwięku, gdyby nie ograniczenia czasowe targów. Alex Mintsioulis sam przyznał zresztą, że nie zdołałby pokazać większości zawartości gry, nawet gdyby prezentacja miała trwać dwa razy dłużej. Nie zobaczyliśmy więc naprawdę ważnych aspektów: zarządzania wioską i jej rozbudowywania, znacznie bardziej złożonego systemu dialogów (zabawa bywa mocno nieliniowa i pojedyncze wydarzenie może całkowicie zamknąć nam drogę do pewnych ścieżek fabularnych), przygotowywania napadów grabieżczych czy radzenia sobie z buntowniczymi nastrojami w naszej drużynie. W Kolonii pominięto także handel, przetrwanie oraz dyplomację, choć te dziedziny potrafią okazać się często ważniejsze niż sprawne działania na polu bitwy.
Nie dla casuali
Ostatecznie więc z pokazu Logic Artists wychodziłem z uczuciem niedosytu. Pół godziny z Expeditions: Viking pozwoliło mi ujrzeć zaledwie zarys tego, czym może okazać się ta pozycja. Jedno jest jednak pewne. W porównaniu z resztą prezentowanych na targach tytułów, w przypadku których dwadzieścia kilka minut rozgrywki dawało pewien w miarę klarowny obraz większości najważniejszych elementów, dzieło Duńczyków niewątpliwie może pochwalić się o wiele większą złożonością. To produkcja tworzona przez deweloperów z pasją, którym niekoniecznie przeszkadza fakt, że mnogość i skomplikowanie wielu aspektów gry odrzuci od niej osoby, które nie darzą połączeń strategii turowych i RPG prawdziwą miłością. I chociażby dlatego warto trzymać za autorów kciuki – o ile tylko zmienią ten momentami paskudny interfejs.