Widzieliśmy w akcji grę Dishonored 2 – Emily Kaldwin na wojennej ścieżce - Strona 2
Kolejny fragment rozgrywki z Dishonored 2 udowadnia, że postać Emily ze specyficznym zestawem mocy najbardziej spodoba się osobom, które raczej nie lubią się skradać, i że gdy przychodzi do projektowania poziomów, mało kto dorówna Arkane Studios.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Dishonored 2 - świetny sequel, który mógłby być jeszcze lepszy
Chociaż tak naprawdę skłamałbym, gdybym produkcję Arkane ograniczył tylko do miana „skradanki”. To w głównej mierze zasługa/wina (niepotrzebne skreślić) Emily Kaldwin, która na prezentowanym fragmencie rozgrywki wycina przeciwników bez litości, za nic mając sobie cierpliwe przemykanie w cieniu i uderzanie tylko wtedy, gdy jest to niezbędne. Młoda cesarzowa może być postacią, którą znacznie chętniej wybiorą gracze niezbyt podekscytowani perspektywą działania w ukryciu – gameplay z nią w roli głównej był bardzo dynamiczny i krwawy, odcinane przeciwnikom kończyny latały na prawo i lewo, zaś sama Emily nie zadawała sobie trudu, by schować się nawet przed najbardziej wymagającymi przeciwnikami. Tymi byli Zegarowi Rycerze – świetnie zaprojektowane, steampunkowe roboty, które nawet po pozbawieniu ich głowy biegały za protagonistką i próbowały posiekać ją na kawałki. Pannie Kaldwin w sianiu chaosu wydatnie pomagały nastawione ofensywnie moce – Far Reach, pozwalający przemieścić się w ułamku sekundy o kilkanaście metrów, Domino, dzięki któremu wszyscy powiązani z naszą ofiarą strażnicy podzielali los nieszczęśnika, oraz Shadow Walk, po którego aktywacji Emily przemieniła się w cienistą istotę, błyskawicznie doskakującą do wrogów i pozbawiającą ich życia.
Dla tych, którzy raczej woleliby trzymać się mroku i wykonywać zlecenia bez zostawiania niepotrzebnych trupów po drodze, zostanie więc Corvo Attano z pierwszej części, który w „dwójce” przemówi głosem Stephena Russella – znanego jako Garrett z Thiefa. Twórcy zapowiedzieli, że umiejętności protagonisty z pierwszej części nie ulegną radykalnym zmianom, co najwyżej zostaną nieco podrasowane – deweloperzy chyba celowo pozostawili te elementy bez zmian, wiedząc, że ofensywnym mocom Emily przyda się jakaś nieco spokojniejsza alternatywa (choć oczywiście możliwe będzie i robienie masakry jako Corvo, i skradanie się jako panna Kaldwin).
Pod względem technologicznym trudno powiedzieć cokolwiek, czego nie można było zobaczyć na poprzednich fragmentach rozgrywki. Dishonored 2 wygląda naprawdę dobrze, i to nawet pomijając imponująco zaprojektowane poziomy, nad którymi rozpływałem się na początku tego tekstu. Podczas Gamescomu tak naprawdę większość kart była już przez studio Arkane odkryta, i pokaz w Kolonii tylko potwierdził, że warto jest czekać na listopadową premierę. Deweloperzy nie idą na kompromisy podczas wymyślania i realizowania tego intrygującego świata – i chociażby za to należy się „dwójce” szansa. Na wspomnianą prezentację szedłem bowiem z nastawieniem, powiedzmy, sceptycznie pozytywnym, ale teraz już wiem, że jesienią Dishonored 2 bez dwóch zdań wyląduje w moim napędzie. Chociażby po to, żeby jeszcze raz zobaczyć misję, o której od kilkunastu godzin rozpowiadam każdemu, kto zechce posłuchać.
Jakub Mirowski | GRYOnline.pl