autor: Przemysław Zamęcki
Graliśmy w Phantaruk - Obcy: Izolacja w polskim wydaniu - Strona 2
Polacy nie gorsi i swój horror będą mieli... raz jeszcze. Phantaruk próbuje napędzić nam stracha w przestrzeni kosmicznej, gdzie nikt nie usłyszy naszego krzyku. Krzyku klona, bowiem w tego typu personę przyjdzie nam się wcielić.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Phantaruk – czasem straszy, nie odstrasza, ale i nie porywa
Przetrząsając statek kosmiczny i poznając jego kolejne tajemnice, bardzo szybko natykamy się na tytułową mityczną bestię. Wielki skurczybyk przeczesuje obficie schlapany krwią pokład z leżącymi tu i tam częściami ciał załogi, którymi najwyraźniej lubi się posilać. Trzy jego klapsy odsyłają nas w niebyt, lepiej więc mieć oczy dookoła głowy. Kiedy się zbliża, pojawiają się zresztą odpowiednie efekty dźwiękowe, a jeżeli spoglądamy bezpośrednio na poczwarę, zaczynamy mieć zaburzenia pola widzenia, obraz ulega zakłóceniom, bezpieczniej więc odwracać wzrok. Gdy potwór nas zauważy, można salwować się ucieczką – wskazane jest, żeby odbywała się ona w kierunku lokacji, w której znajdziemy się poza zasięgiem ramion napastnika, albo żeby udało się nam szybko zniknąć w ciemności, gdzieś pomiędzy jakimiś porozrzucanymi gratami. Z radością przyznaję, że działa to wszystko w miarę przyjemnie, choć na obecnym etapie w grze wciąż występuje całe mnóstwo błędów, z czego nastrój grozy najbardziej zakłócają te związane z kolizjami obiektów. Phantaruk potrafi zupełnie zignorować duży obiekt i wniknąć w niego prawie całkowicie, albo zablokować się na jakiejś dupereli i dreptać w miejscu. Autorzy chyba nie do końca poradzili sobie także z tym, w jaki sposób stwór porusza się pomiędzy różnymi sekcjami statku, ponieważ kilkakrotnie obserwowałem, jak nagle znikąd pojawia się w korytarzu, nic sobie nie robiąc z zamkniętych grodzi.
Jak to w tego typu produkcjach bywa, od czasu do czasu trafiamy na zagadki logiczne. Najczęściej jest to konieczność znalezienia notatki z kodem do zamku szyfrowego, ale zdarzają się też ciekawsze zadania, polegające na przykład na odpowiedzi na kilka pytań dotyczących tożsamości protagonisty. Niekiedy zamek jest bardziej skomplikowany i wymaga skanowania siatkówki oka nieżyjącego członka załogi, wobec czego taszczymy ze sobą oderwaną od tułowia głowę. Krążące bez celu po pokładzie inne klony lepiej przy tym omijać, bo choć teoretycznie nie zwracają uwagi na bohatera, potrafią przyłożyć nie mniej skutecznie niż Phantaruk.
Wizualnie gra nie powala jakością. Phantaruk powstaje na silniku Unity, na którym można by spróbować osiągnąć coś więcej. Obiekty często się powtarzają, a tekstury mogłyby być lepszej jakości. Przed premierą przydałaby się także porządna optymalizacja – testowany build miał wyraźne problemy z płynnością animacji. Phantaruk posiada też jeden niezaprzeczalny atut, którym jest muzyka. Jej autor, ukrywający się pod nickiem Draco Nared, odwalił kawał dobrej roboty, wczuwając się w gęsty klimat mający towarzyszyć rozgrywce. Jeżeli spodoba wam się to, co przygotował, to odsyłam na jego kanał na YouTubie lub do pierwszego zwiastuna Agony, innej polskiej gry z muzyką Nareda, w której eksploruje się piekielne czeluście.
Tytuł znajduje się obecnie w fazie beta-testów, a twórcy udostępnili mediom kilka pierwszych poziomów. Nie nazbyt skomplikowanych, ale jako wstęp do większego projektu spełniających swoje zadanie. Potrafią zaciekawić i spowodować, że ma się ochotę na poznanie dalszego ciągu historii. Liczę jednak przede wszystkim na wyeliminowanie opisanych wyżej błędów, które skutecznie psują przyjemność z baraszkowania z Phantarukiem po pokładzie statku kosmicznego Purity-02.