Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 20 lipca 2016, 18:00

autor: Przemysław Zamęcki

Graliśmy w Phantaruk - Obcy: Izolacja w polskim wydaniu - Strona 2

Polacy nie gorsi i swój horror będą mieli... raz jeszcze. Phantaruk próbuje napędzić nam stracha w przestrzeni kosmicznej, gdzie nikt nie usłyszy naszego krzyku. Krzyku klona, bowiem w tego typu personę przyjdzie nam się wcielić.

PHANTARUK W SKRÓCIE:
  1. survival horror na pokładzie statku kosmicznego;
  2. polski produkt prosto z Krakowa;
  3. bohater stale poddawany jest działaniu toksyny, której skutki musi neutralizować za pomocą zastrzyków;
  4. aby przeżyć, trzeba unikać przeciwników i chować się w ciemnych kątach;
  5. świetna muzyka.

Próby interaktywnego straszenia trwają co najmniej od czasów Sweet Home na Famicoma, gry, którą z powodzeniem można uznać za protoplastę wszystkich survival horrorów. Ta wydana w grudniu 1989 roku produkcja nigdy nie opuściła Kraju Kwitnącej Wiśni, niemniej pokazała kierunek, w którym należy podążać. Dzięki temu nawiedzony dom stał się tematem przewodnim kolejnych pozycji z gatunku, takich jak chociażby Alone in the Dark czy późniejsza próba nawiązania przez Capcom do Sweet Home w Resident Evil. Przygoda w opuszczonej posiadłości pełnej zombie była przyszywanym remakiem gry z Famicoma, któremu jednak udało się uzyskać własną tożsamość i w opinii ogółu graczy stać się prawdziwą podwaliną pod przyszłe projekty. To wszystko jednak stare dzieje. Zwiastunem nowej ery straszenia stała się Amnesia: Mroczny obłęd. Odosobnione miejsce nawiedzane przez potężną istotę, patrzenie na którą wywołuje nieprzyjemne objawy, wraz z dodatkiem mechaniki skradankowej podbiło serca graczy. Próby ponownego wykorzystania tej receptury można mnożyć – nawet autorzy pierwszej Amnesii, studio Frictional Games, doskonalą swój pomysł w grze SOMA. Nawiązać do niego próbują także rodzimi twórcy z krakowskiego Polyslash, którzy powołali do życia Phantaruka. Pewne skojarzenia z grą Obcy: Izolacja są jak najbardziej na miejscu.

Coś wyskoczyło mu z klatki piersiowej! Ajk, to nie ten film... gra.

Gracz budzi się na pokładzie statku kosmicznego. Jest klonem i własnością H+ Corporation – firmy przeprowadzającej eksperymenty na ludzkim ciele w celu stworzenia człowieka idealnego. Z jakiegoś powodu nasz protagonista nie dołączył jeszcze do grona wałęsających się bez celu po całym okręcie innych klonów, zupełnie wypranych z jakiejkolwiek świadomości. Na dodatek ktoś zamocował mu na nadgarstku podróbkę pip-boya, której zadaniem jest monitorowanie tętna i poziomu skażenia organizmu. W żyłach bohatera rozwija się bowiem pasożyt, który co jakiś czas musi być neutralizowany przy pomocy środka znajdującego się w porozrzucanych po pokładzie strzykawkach. Ten element mechaniki to jeden z niewielu oryginalnych pomysłów deweloperów z Krakowa pojawiających się w Phantaruku. Czyni on grę nieco bardziej dynamiczną i tylko kwestią gustu pozostaje, czy tego typu rozwiązanie się spodoba.

Zawartość strzykawki zmniejsza ilość toksyn w organizmie.

Czas nie zatrzymuje się tu ani na chwilę. Zwalnia tylko wówczas, kiedy sprawdzamy podręczne menu, zawierające informacje o przenoszonych przedmiotach, oraz znajdowane notatki i dzienniki audio. To samo dzieje się, gdy przeglądamy dane czy maile w komputerach stacjonarnych statku. Mechanika dopinguje więc do streszczania się w takich chwilach, a głównym zagrożeniem jest stały wzrost ilości toksyny w organizmie. Zbyt wysokie jej stężenie powoduje osłabienie i wpływa na pojawiające się na ekranie w coraz większej liczbie artefakty, zasłaniające pole widzenia. W efekcie tytuł miejscami przestaje być klimatyczną skradanką science fiction, a staje się histeryczną bieganiną w poszukiwaniu kolejnej strzykawki. Nieprzyjemne efekty potrafią występować na przykład w trakcie skanowania dziennika audio, przez co albo przedwcześnie kończyłem jego odsłuchiwanie, albo cierpliwie czekałem do końca i robiłem zastrzyk dosłownie w ostatniej sekundzie. Na czytanie dłuższych tekstów nie było w ogóle czasu, posiłkowałem się więc zrzutami ekranu i późniejszą lekturą, co skutecznie wybijało z klimatu zagrożenia. Odnoszę wrażenie, że właśnie ten oryginalny element mechaniki może w dużym stopniu wpłynąć na to, czy gra odniesie spodziewany sukces, bowiem większość pozostałych rozwiązań jest już bardziej sztampowa.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest
Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest

Przed premierą

W niszy, która powstała po porzuceniu przez Ubisoft serii Heroes of Might and Magic sukcesy odnosić mogą mniejsi twórcy, tacy jak Lavapotion. Ich Songs of Conquest może być najlepszą grą w stylu „hirołsów” od czasów kultowej trójki.

Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!
Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!

Przed premierą

Na rynku jest już mnóstwo gier tego gatunku, ale mało która startując z pułapu Early Access szturmem podbiła serca graczy, uzyskując 96% pozytywnych opinii spośród niemal 17 tysięcy wystawionych recenzji. Czy Valheim zasłużył na ten zachwyt?

Path of Exile 2 będzie wielkim zagrożeniem dla Diablo 4
Path of Exile 2 będzie wielkim zagrożeniem dla Diablo 4

Przed premierą

Największy rywal Diablo obrał kurs kolizyjny i planuje pokrzyżować plany Blizzarda. Path of Exile 2 to w zasadzie całkiem nowa gra i wygląda na to, że na rynku gier hack’n’slash dojdzie do pojedynku samców alfa o przewodnictwo w stadzie.