Testujemy wersję beta gry Hitman - średnio udany pilot serialu - Strona 2
Wersja beta Hitmana na PlayStation 4 dostarcza sporo frajdy z ponownego wcielenia się w Agenta 47, ale rodzi też niemało wątpliwości co do długości rozgrywki i żywotności gry pomiędzy wydaniami kolejnych epizodów.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Hitman - krótki epizod z życia Agenta 47
Do takich nietypowych działań zamiast metody siłowej ma nas też chyba skłonić dość dziwnie prezentujące się strzelanie. Raz, że zwykle szybko giniemy, jeśli rusza na nas kilku uzbrojonych przeciwników, a dwa – broń w rękach Agenta 47 jest trzymana zawsze w jakiś pokraczny sposób. Czy to przez ustawienie kamery, czy przez błędy grafików – pistolety wyglądają na nienaturalnie przekrzywione, a karabinek jest przytrzymywany u nasady magazynka, co w rzeczywistości nie pozwala za bardzo kontrolować odrzutu. W Hitmanie: Rozgrzeszeniu strzelanie nie było może perfekcyjne, ale dzięki takim detalom, jak np. większy odrzut przy używaniu dwóch pistoletów naraz, robiło o wiele lepsze wrażenie. W nowej grze strzela się jakoś... drętwo. Po poprzedniej odsłonie nowy Hitman odziedziczył za to dwa niezbyt dobre pomysły – walkę wręcz jako ciągle ten sam Quick Time Event oraz tryb instynktu, który miał być mocno uproszczony, ale tak naprawdę jest po prostu tylko mniej kolorowy. Wygląda praktycznie jak w The Last of Us, obrysowując ważne postacie i obiekty, na szczęście jest opcjonalny i można go wyłączyć.

Helikopter jest na niby, ale już radziecki odrzutowiec w bazie ukrytej we wnętrzu góry całkiem prawdziwy.
Esencja bycia Hitmanem to jednak nie akcje w stylu Rambo, a skrupulatnie zaplanowane wypadki i ciche zamachy bez zostawiania wielu śladów. Pomaga w tym kluczowa zdolność Agenta 47, czyli możliwość przebierania się za różne osoby. W nadchodzącej grze zobaczymy tu parę nowości. Bezużyteczne przebieranki z poprzedniej części, wymagające przy każdym spotkaniu z wrogiem użycia „instynktu” i spuszczenia głowy, zamieniły się w coś bardziej realistycznego i przekonującego. Udający kogoś innego Hitman będzie podejrzany tylko wśród kolegów „po fachu” występujących w tym samym stroju, a jeśli pokręcimy się w ich towarzystwie o chwilę za długo – zostaniemy zdemaskowani, skorzystanie z „instynktu” już nam nie pomoże. Pozostanie incognito ułatwia za to w niektórych miejscach możliwość zamarkowania wykonywania swoich obowiązków – jako kelner poczyścimy kieliszki, jako mechanik pogrzebiemy w rozkręconym silniku. Wszystko podporządkowane jest jednak rozgrywce i w przebieraniu się nie mamy pełnej swobody. Rozsądek podpowiadałby, że na zatłoczonym jachcie najlepiej byłoby zastąpić jednego z gości, ale nic z tego. Choć możemy zlikwidować każdego z nich, to – żeby nie było za łatwo – przebierzemy się wyłącznie za postacie przewidziane przez scenariusz zadania.
Sens wcielania się w różne osoby jest ściśle powiązany z właściwie funkcjonującą sztuczną inteligencją NPC i przeciwników, a ta potrafi nas dosłownie zadziwić, niestety, zarówno bardzo pozytywnie, jak i negatywnie. W wielu sytuacjach mamy wrażenie, że SI działa jak żywy organizm, reaguje na nasze poczynania i zachowuje się tak, jak należałoby się tego spodziewać. Nikt nie przechodzi obojętnie obok leżącej na ziemi broni, a wszelkie pajacowanie w tłumie gości, skakanie przez okna czy skradanie się wywołuje liczne komentarze i kieruje na nas podejrzenia ochrony. W pewnym momencie aż oczom nie mogłem uwierzyć, kiedy ogłuszony wcześniej i pozbawiony ubrania żołnierz dogonił mnie po jakiś czasie z bronią w ręku i w samych majtkach! Obok takich perełek są jednak momenty, w których SI kompletnie się gubi. Kiedy uciekałem przed oddziałem tych samych wojaków, wystarczyło po prostu przebiec obok pozostawionego wcześniej stroju i szybko wcisnąć X, by się przebrać. Nawet jeśli robimy to na oczach przeciwników, ale zanim otworzą do nas ogień, status podejrzenia się zmniejsza i możemy spokojnie zniknąć. Wdrażając w życie doskonały plan katapultowania szpiega z SU-24, natknąłem się na niego, kiedy stał obok otwartych drzwi, a jego ochroniarz tuż za progiem. Żołnierz absolutnie nie protestował, gdy zamknąłem mu drzwi przed nosem, a misja zakończyła się tym razem dużo wcześniej. Poza tym nagminne są przypadki, że SI w ogóle nie reaguje na fakt, iż likwidujemy kogoś tuż obok, albo na odwrót – przybiega od razu, choć nikt nie powinien nas widzieć ani słyszeć.