autor: Przemysław Zamęcki
Zaginiony Agent Rockstara - gdzie przepadł szpiegowski hit na PlayStation 3? - Strona 2
Mroki historii skrywają wiele nieukończonych projektów gier. Gdy się chwilę zastanowić, można dojść do wniosku, że to jednak dobrze, iż Duke Nukem Forever się ukazał. Takiego szczęścia do tej pory nie miał Agent – tajemniczy projekt Rockstara.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Na razie jesteśmy na etapie dobrych chęci obu stron. Deweloperzy jednak już wtedy doskonale rozumieli, że ujarzmienie procesora Cell nie należy do prostych zadań. Poza tym Rockstar powoli kończył mające ukazać się w przyszłym roku Grand Theft Auto IV. To i późniejsze dwa dodatki zapewne nie pozwoliły firmie na poważnie zająć się Agentem, pozostającym nadal jedynie w fazie projektowej. Dla Rockstara był to więc okres wytężonej pracy i jeżeli weźmiemy ten czynnik pod uwagę, klocki układanki ładnie trafią na swoje miejsce. Konferencja E3 w 2009 roku odbywała się bowiem w czasie, kiedy Rockstar wychodził na prostą, a Sony było przekonane, że właśnie teraz partner na poważnie zajmie się nową marką, szykowaną na wyłączność PS3. Jeżeli postaramy się cofnąć o tych kilka lat w czasie i przypomnieć sobie, jak przygniatające wrażenie zrobiło na graczach wielkie żyjące miasto w GTA IV, to być może uda nam się nawet zrozumieć buńczuczne wypowiedzi Federa. Rockstar miał bowiem wszelkie narzędzia i umiejętności do tego, by znowu zadziwić świat. Sony musiała wystarczyć nadzieja.
Rok po ogłoszeniu Jacka Trettona na E3 oddział Rockstara mieszczący się w San Diego skończył grę, która faktycznie powaliła branżę na kolana i dla wielu osób stała się najważniejszym tytułem siódmej generacji. Red Dead Redemption było jednak dziełem multiplatformowym. Niemniej nadzieje Sony musiały rosnąć. Każda gra partnera rozchodziła się w milionach egzemplarzy, wspomagając oczywiście sprzedaż samych konsol. Agent mógł więc okazać się potężnym narzędziem służącym do walki z konkurencją.
W następnych latach byliśmy już tylko świadkami całkowitej blokady informacyjnej. Wydaje się, że świat zupełnie zapomniał o „ekskluzywie” Rockstara. Przyczyn jak zwykle mogło być bez liku, wobec czego pozostaje jedynie niczym nieuprawnione gdybanie, ale trudno odmówić sobie postawienia jakiejś tezy. Rockstar świetnie wychodził na grach multiplatformowych, jakiż wobec tego miałoby sens ograniczanie się? Tym bardziej że w tym czasie na rynku znakomicie radził sobie Xbox 360. Porzucenie wielkiej bazy jego użytkowników musiałoby być szaleństwem dla firmy niebędącej tzw. first party deweloperem. Dla potwierdzenia takiej tezy spróbujmy jeszcze raz cofnąć się do innej wypowiedzi Bena Federa dla gamesindustry.biz. „[...] jeśli nie robisz gry na wyłączność, masz dostęp do o wiele większej bazy (użytkowników – przyp. red), ale jeśli decydujesz się na ekskluzywność, otrzymujesz tak duże wsparcie wydawcy, o jakim normalnie mógłbyś tylko pomarzyć”. Albo więc owo wsparcie okazało się jednak zbyt małe, albo przeważyły argumenty przemawiające za zwiększoną sprzedażą.