Graliśmy w Mirror's Edge Catalyst – Faith w otwartym świecie - Strona 2
Pierwsza odsłona Mirror’s Edge okazała się wielkim sukcesem, zdobywając szturmem serca fanów. Po kilkunastu minutach z kontynuacją możemy powiedzieć jedno: druga odsłona ma spore szanse przebić pierwowzór!
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Mirror's Edge: Catalyst - Faith podąża śladem Assassin’s Creed
Oczywiście misje poboczne są zwykłym zapychaczem w stosunku do starannie zrealizowanych zadań fabularnych z kampanii. Już pierwsze sceny z głównego wątku, które również znalazły się w demie, potwierdziły, że studio DICE bardziej przyłożyło się do tego aspektu gry. Wszystkie przerywniki nadal podziwiamy z perspektywy pierwszej osoby, ale same dialogi wydają się bardziej rozbudowane. Mało tego, w Catalyście nie pojawią się fragmenty stworzone na modłę filmów animowanych. Ten aspekt był dość mocno krytykowany po premierze „jedynki” i w sumie dobrze się stało, że Szwedzi postanowili z niego zrezygnować, bo cut-scenki średnio korespondowały ze sterylną resztą.
Faith zwinna jak nigdy
Wyznam, że trochę obawiałem się powrotu do Mirror’s Edge. Czasu na ogranie dema było bardzo niewiele, więc konieczny okazał się pośpiech. Moje lęki dotyczyły jednak sterowania postacią Faith – bałem się, że po tak długiej przerwie nie będę w stanie utrzymać się w biegu podczas pokonywania kolejnych przeszkód. Te obawy również okazały się płonne. W Catalysta na początku grało mi się zdecydowanie łatwiej niż w „jedynkę” podczas pierwszego z nią kontaktu. Efekt ten był zamierzony przez autorów, o czym sami wspomnieli podczas krótkiego wprowadzenia. Z ich słów wynikało, że w Faith może wcielić się ktoś, kto na oczy nie widział pierwowzoru, i będzie się bawić równie dobrze jak starzy wyjadacze.
Dziewczyną steruje się bardzo sprawnie, ruchy wydają się niezwykle naturalne, a całość jest wzorowo wręcz płynna. Do doskonale znanych przeszkód autorzy wprowadzili sporo nowych elementów, więc nie można narzekać na monotonię. Mocno poprawiono walkę, która poprzednio kulała – jeśli Faith będzie biec swoim tempem bez przestojów, możliwe stanie się wyprowadzenie wielu ciosów nokautujących rywali. Nieuzbrojonej kobiecie łatwiej jest jednym uderzeniem wyłączyć oponenta ze starcia, zamiast okładać się z nim po twarzy w tradycyjny sposób. Nic tak zresztą nie cieszy oka jak solidna porcja efektownych finiszerów.
Kilkanaście minut z Mirror’s Edge wystarczyło, żeby być dobrej myśli przed premierą, która planowana jest na luty przyszłego roku. Odniosłem wrażenie, że Catalyst jest zdecydowanie bardziej poukładany od swojego pierwowzoru. Nie byłoby w tym zresztą niczego dziwnego. Pierwsze przygody Faith stanowiły miłą odskocznię od typowych dla studia DICE strzelanin, nie był to jednak produkt realizowany z takim samym rozmachem jak szwedzkie shootery. Catalyst to tytuł z nieco innej, wyraźnie wyższej półki. Deweloperzy bardzo się postarali, aby demo działało jak należy i robiło jak najlepsze wrażenie. To chyba dobrze, przecież takich właśnie produktów oczekujemy.
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl