Widzieliśmy grę Ghost Recon: Wildlands – wielka wojna w otwartym świecie - Strona 2
Wojna z kartelami narkotykowymi, otwarty i ogromny świat, a do tego silna rola kooperacji – to wszystko znajdziemy w nowej grze ze stajni Ubisoftu. Ghost Recon: Wildlands wygląda jak połączenie Far Cry’a z Just Cause i zapowiada się miodnie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Ghost Recon: Wildlands – kooperacja ponad wszystko
Niech żyje swoboda!
W grze obecne będą różne frakcje, które – łagodnie rzecz ujmując – nie przepadają za sobą i próbują wygryźć się nawzajem z intratnego narkobiznesu. Wykorzystanie tej wiedzy może okazać się pomocne podczas próby wykonania zadania. Kiedy skłóceni ze sobą przedstawiciele konkurencyjnych obozów skoczą sobie do gardeł, zabicie jednego z nich doprowadzi do otwartego konfliktu. Część rywali wybije się nawzajem, zanim wkroczymy do akcji.
Na tę chwilę dużym atutem gry wydaje się swoboda w podejmowaniu działań. Choć typowego planowania akcji z mapą w ręku w Wildlands nie uświadczymy, obecne są elementy taktyczne i to od porządnego przemyślenia sprawy zależy, jak rozwiążemy dany problem. Nie zawsze wskazane jest nawet zabijanie. Jeśli gra poinformuje, że obserwowany przeciwnik dysponuje cennymi informacjami, lepiej będzie go schwytać i przesłuchać, niż od razu wpakować mu kulkę w łeb. Warto od razu dodać, że pojmanego w ten sposób przeciwnika da się wykorzystać w charakterze żywej tarczy, a nawet wrzucić do bagażnika samochodu, co przydaje się, gdy danego delikwenta musimy wywieźć z zagrożonego rejonu. Odpowiednie podejście jest najważniejsze, bo infiltrowanie wrogich baz może odbywać się na różne sposoby. Gra pozwala działać w ukryciu i pojedynczo zdejmować kolejnych przeciwników, likwidować ich z bezpiecznej odległości za pomocą karabinów snajperskich bądź po prostu dokonać frontalnego ataku na nieprzyjacielską bazę w fontannie krwi i ognia.
Nic oczywiście nie stoi na przeszkodzie, żeby łączyć ze sobą różne aspekty wojennego rzemiosła. Jeśli dwóch skradających się wojaków zostanie nagle zauważonych przez wrogie zgrupowanie (sygnalizowane jest to wskaźnikiem wykrycia typowym dla produktów Ubisoftu, a jakże), pozostała część ekipy może otworzyć ogień z wcześniej zajętych pozycji. Na pokazie podziwialiśmy właśnie jedną z takich akcji. Część drużyny ulokowana była w śmigłowcu i trzymała się z dala od kłopotów, ale gdy tylko rozpoczęła się wymiana ognia, helikopter natychmiast zbliżył się do pozycji oponentów i wyrównał szanse obu stron konfliktu, uszczuplając skład bandziorów ogniem z karabinów maszynowych. Z taką siłą nie mieli oni najmniejszych szans.
Gra zespołowa popłaca
Takie podejście do sprawy dość jasno określa charakter rozgrywki w Ghost Recon: Wildlands, a także wiążące się z tym problemy. Jeśli dysponujemy zgraną ekipą, której członkowie mają na uwadze życie swoich kolegów i powodzenie całej misji, będziemy bawić się wyśmienicie. Gra zachęca do zastanowienia się nad sensem poczynań zespołu, przygotowania planu ataku, jego realizacji, a po rozpętaniu piekła do natychmiastowej próby wyjścia z kryzysu obronną ręką. Jeżeli jednak rzucimy się w wir zabawy bandą indywidualistów, niepotrafiących w odpowiedni sposób wczuć się w swoje role, przygoda z Wildlands raczej nas poirytuje, niż zadowoli. Tego typu produkcje zawsze zyskują, kiedy w rozgrywce biorą udział ludzie skorzy do kooperacji i GR:W wydaje się być tego doskonałym przykładem.
Na koniec kilka słów o oprawie wizualnej. Jest ona satysfakcjonująca, ale do poziomu osiągniętego choćby w Tom Clancy’s The Division jednak jej daleko. Kiedy śmigłowiec z grupą żołnierzy wylądował na mocno spękanej ziemi, wirnik miał w domyśle wzbijać wokół tumany kurzu. Efekt ten jednak w niewielkim stopniu przypominał to, co powinien przypominać, słabo też prezentowały się wybuchy. Z jednej strony może to i lepiej – przynajmniej wszyscy od razu zobaczą, jaki koń jest naprawdę, i nie powtórzy się przypadek Watch_Dogs, z drugiej chciałoby się oglądać na ekranie nieco więcej. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że do Los Angeles studio z Paryża przywiozło build w fazie alfa i grafika może jeszcze ulec poprawie. Inna sprawa, że gra powstaje już trzy lata i śmiem wątpić, czy doczekamy się w tej kwestii znaczących zmian. Z reguły przecież ewentualna korekta odbywa się w drugą stronę.
Ogólnie rzecz biorąc, wieczorna prezentacja Wildlands podobała mi się bardziej niż krótkie, choć efektownie zrealizowane demo z popołudniowej konferencji Ubisoftu. Lubię sandboksy, pasuje mi swoboda w radzeniu sobie z wyzwaniami, więc widzę w tym wszystkim spory potencjał. Mam jednak na uwadze, że produkty nastawione na kooperację rządzą się trochę innymi prawami, niż tradycyjne tytuły dla samotników i tak naprawdę tu jest pies pogrzebany. W zależności od chęci naszych i współpracujących z nami towarzyszy spotkanie z nowym Ghost Reconem może stać się wyśmienitą zabawą lub… koszmarem.