autor: Luc
Testujemy Heroes & Generals – w jakim kierunku podąża darmowa alternatywa dla Battlefielda 1942? - Strona 3
Heroes & Generals w stanie bety znajduje się już od kilku lat. Nie zmienia to jednak faktu, że twórcy bardzo mocno przyłożyli się do... implementacji mikropłatności. Tutaj można płacić za wszystko - czy wygra ten, kto ma grubszy portfel?
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Na graficznym froncie bez zmian
W przeciwieństwie do opcji dostępnych w ramach mikrotransakcji większych zmian nie przeszła oprawa graficzna. Tak jak rok temu tytuł prezentował się po prostu nieźle, tak teraz wydaje się już lekko przestarzały wizualnie. Choć do wyglądu wojaków czy samej broni przyczepić się nie można, to gdy dokładniej przyjrzymy się otaczającemu nas środowisku, okaże się, że tu i ówdzie widać rażące nasze poczucie estetyki tekstury. Efekty wybuchów wypadają chwilami przekomicznie, podobnie jak system fizyki. W przypadku tego drugiego daje się to dostrzec szczególnie podczas jazdy – wozy bojowe potrafią roztrzaskać się w drobny mak przy zderzeniu z niewielkim kamieniem (!), a czołgi fiknąć koziołka, najeżdżając na rower (!!!). Jeśli dodamy do tego dziwacznie fruwające ciała oraz ogólną toporność, jaka towarzyszy nam przez całą rozgrywkę, odniesiemy wrażenie, że przy ustawianiu powyższych parametrów po prostu postawiono na losowość. Nie tędy droga!

Chciałbym również tradycyjnie kilka słów poświęcić muzyce, ale w przypadku Heroes & Generals to niestety niemożliwe. Oprawa dźwiękowa praktycznie tu nie istnieje. Nie licząc nut towarzyszących nam w głównym menu, jedynymi odgłosami, jakie słyszmy, są strzały (niezłe) oraz krótka, irytująca przygrywka odtwarzana po zajęciu jakiegoś punktu. Wprawdzie trudno oczekiwać od darmowej strzelanki kompozytorskich majstersztyków, niemniej okres II wojny światowej aż prosi się o wykorzystanie kilku charakterystycznych dla tamtych czasów utworów. A tak całość jest po prostu nijaka, choć do podobnych wniosków dochodzi się dopiero po dłuższym obcowaniu z tytułem.

Potrzeba prawdziwego Wunderwaffe?
W ubiegłorocznym tekście opisującym moje wrażenia z sesji z Heroes & Generals użyłem takiego sformułowania: Scenariusz, w którym wojna kończy się bez pojedynczego wystrzału, bo generalicja którejś ze stron hojniej sypnęła groszem, brzmi przekomicznie, ale obawiam się, że Heroes & Generals nieuchronnie zmierza w tym kierunku. Wówczas nie zdawałem sobie sprawy, że mogą być to słowa prorocze, ale ku mojemu rozczarowaniu takowe się, niestety, okazały. Wcześniejsze największe bolączki tytułu – czyli kompletnie zaburzony balans oraz absurdalny system mikrotransakcji – od tamtego czasu stały się jeszcze dotkliwsze przy jednoczesnym braku nowych atutów. Samo strzelanie wciąż jest nieźle zrealizowane, a pomysł wplecenia w rozgrywkę aspektu strategicznego naprawdę świetny, ale ani jednym, ani drugim nie byłem w stanie cieszyć się dłużej z uwagi na coraz wyraźniej rysujące się wady. Do oficjalnej premiery wciąż zostało jeszcze trochę czasu i być może studio Reto-Moto zdąży się jeszcze zreflektować, gdyż bez kilku poważnych zmian nie wróżę tej produkcji spektakularnego sukcesu. Wojna nigdy nie była sprawiedliwa, ale w tym przypadku twórcy potraktowali tę maksymę chyba zbyt dosłownie.