autor: Przemysław Zamęcki
Master Chiefowi na ratunek - test gry Halo 5: Guardians - Strona 3
343 Industries nie zasypia gruszek w popiele i na jesień szykuje posiadaczom Xboksa One kolejne przygody Master Chiefa. Który jednak nota bene znowu gdzieś się zapodział, a my na pewno wskoczymy we wdzianko nowego Spartanina.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Halo 5: Guardians - Master Chief poszedł w odstawkę
Udostępnione trzy tryby gry są bardzo standardowe. Zabójca to nic innego jak zwykłe drużynowe starcie. W trybie Breakout każdy gracz posiada tylko jedno życie i wygrywa oczywiście ten team, którego zawodnik pozostanie żywy jako ostatni. Ciekawiej prezentuje się tryb Bastion, w którym na każdej z map znajdują się trzy punkty kontrolne. Zadaniem drużyny jest opanowanie co najmniej dwóch z nich i w ten sposób zdobywanie przewagi punktowej. Wygrywają ci, którym jako pierwszym uda się zgromadzić sto punktów.

Interesującą zmianą są umieszczone na mapach tzw. power weapons. Może to być na przykład snajperka (szczególnie przydatna na mapie Pegasus), która pojawia się w wyraźnie oznaczonym miejscu raz na jakiś czas. Zdobycie takiej broni przez kompetentnego gracza pozwala na uzyskanie przewagi nad konkurencyjnym teamem. Ponadto w becie zadebiutowało trochę nowego uzbrojenia, jak na przykład Light Gun czy potężna wyrzutnia Hydra MLRS. Wszystkie bronie na każdej z map mają swoje stałe położenie, wobec czego wystarczy dobrze poznać topografię, aby dość szybko dostosowywać się do zaistniałej sytuacji. Duże brawa należą się autorom za zróżnicowanie w sposobie używania każdego z karabinów i to coś, dzięki czemu czujemy jakby każda z pukawek była faktycznym przedłużeniem pada.

W grze pojawił się także ktoś w rodzaju narratora, którego zadaniem jest informowanie o stanie drużyny, wyniku czy czasie pozostałym do respawnu potężniejszych broni. Muszę przyznać, że funkcja ta sprawuje się naprawdę bardzo dobrze i to nawet w polskiej wersji. Co prawda kluczem do dodatniego ratio jest trzymanie się z resztą drużyny i strzelanie headshotów, ale dzięki informacjom od narratora o tym co się aktualnie dzieje, samotne wilki lub osoby nie chcące komunikować się z innymi przez mikrofon także będą miały niezły przegląd pola walki.

343 Industries szuka sposobu na poważniejsze zaistnienie cyklu Halo w rozgrywkach e-sportowych. Podkręcenie tempa rozgrywki i poczynione zmiany w mechanice są wyjściem naprzeciw oczekiwaniom graczy, choć nie wszystko to, co zaprezentowano w becie może podobać się weteranom. A przynajmniej prawdopodobnie nie tym, którzy swoją przygodę z Master Chiefem rozpoczęli dopiero od Xboksa 360 i Halo 3, bowiem ogólny feeling zabawy na razie bliższy jest temu z Halo 2. Poza wrażeniami wizualnymi, które są bardzo przeciętne (ale na tym etapie nie przywiązujmy do tego stwierdzenia większej wagi) zabawa w multiplayerze daje dużą frajdę. Miejmy nadzieję, że podobnie będzie w pełnej wersji, której uda uniknąć się problemów z niestabilnością kodu sieciowego.