autor: Przemysław Zamęcki
Master Chiefowi na ratunek - test gry Halo 5: Guardians - Strona 2
343 Industries nie zasypia gruszek w popiele i na jesień szykuje posiadaczom Xboksa One kolejne przygody Master Chiefa. Który jednak nota bene znowu gdzieś się zapodział, a my na pewno wskoczymy we wdzianko nowego Spartanina.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Halo 5: Guardians - Master Chief poszedł w odstawkę
Bardziej enigmatyczna informacja dotyczy faktu, że na potrzeby Halo 5 (i zapewne kolejnych części) powstaje nowy silnik graficzny, który ma pozwolić na zabawę w sześćdziesięciu klatkach na sekundę. W jakiej rozdzielczości? Tego oczywiście jeszcze nie wiemy, aczkolwiek kończąca się właśnie beta trybu multiplayer z całą pewnością nie może pochwalić się jakością full HD.

Multiplayer
Od 29 grudnia 2014 roku nabywcy Halo: The Master Chief Collection mieli okazję testować wersję beta trybu multiplayer. Gwoli ścisłości warto dodać, że Halo 3 było swego czasu bodajże pierwszą grą na Xboksie, której tryb wieloosobowy w otwartej wersji beta mogli testować gracze na długo przed premierą. Seria podtrzymuje tę tradycję aż do teraz, dzięki czemu o zabawie sieciowej Halo 5 wiemy dzisiaj bez porównania więcej niż o kampanii solowej.
Wieloosobowe strzelanie w piątej części zdecydowanie zmieniło swój charakter i niektórym może wydawać się krokiem wstecz w stosunku do „przekombinowanego” poprzednika. Zrezygnowano z tzw. armor abilities i teraz wszyscy gracze rozpoczynają starcie z takim samym ekwipunkiem i umiejętnościami, które są całkowitą nowością w serii. Tym, co zasadniczo zmienia wizerunek starć, czyniąc je szybszymi niż dotychczas, jest zamontowany na plecach thruster pack, czyli urządzenie pozwalające na chwilowe osiągnięcie super przyśpieszenia. Co ważne, jest to przyśpieszenie w dowolnym kierunku, czyli nadające się zarówno do sprintu przed siebie, jak i pozwalające na gwałtowne uskoki w bok, które pozwalają zejść z linii ognia i schronić się za załomem lub przeszkodą terenową. Wykonując zaś podskok możemy na kilka sekund zawisnąć nad głowami przeciwników i uniknąć na przykład wybuchu granatu. Jest to jednak manewr dość ryzykowny, bo przez ten czas nie mamy szans zejść z pola ewentualnego ostrzału. Trzeba także pamiętać o tym, że w trakcie sprintu nie regeneruje się pole ochronne tarczy, stanowiące jak zwykle w serii dodatkowe zabezpieczenie przed kulami.

Kolejnymi nowymi ruchami jest możliwość wyskoku i atak z góry na nic nie spodziewającego się przeciwnika, sprint na plecy wroga kończący się zaliczeniem natychmiastowego fraga oraz podciąganie się na wyżej położony teren. Wspomniane szybkie uderzenia wymaga dosyć sporej precyzji i nie zawsze się udaje, wobec czego poprzestawałem na zwykłej wymianie ognia z przeciwnikiem.

Deweloper przez cały czas trwania bety uraczył nas trzema trybami gry i siedmioma mapami. Naprzeciwko sobie stają dwie czteroosobowe drużyny niebieskich i czerwonych, a najbardziej do gustu przypadła mi mapka o nazwie Empire. Maniacy serii zapewne bez trudu rozpoznają również przeróbkę lubianego Midshipa, który w becie pojawia się pod nazwą Truth. Trudno jednak powiedzieć czy te, jak i pozostałe mapy faktycznie pojawią się w identycznej postaci w pełnej wersji. Istnieje bowiem wrażenie, że lokacje stworzono na kolanie, przynajmniej pod względem wizualnym. Sieci wijących się korytarzy zieją pustką i są jakby dopiero wprawką przed ociekającymi detalami wersjami ostatecznymi.