Recenzja gry Far Cry 3 - rzeź w tropikach
Far Cry 3 to dowód na to, że Ubisoft wyciągnął wnioski po nieco rozczarowującej "dwójce". Nowe dzieło studia z Montrealu jest świetne w każdym aspekcie: singlu, co-opie i trybie multiplayer, co udowadnia też nasza recenzja.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- długa i zróżnicowana kampania;
- dwie ogromne wyspy do zwiedzenia;
- multum opcji, broni i umiejętności;
- udana minikampania w kooperacji;
- wciągający multiplayer, stawiający na współpracę członków drużyny.
- pewne ograne motywy fabularne i psujące klimat czynności dodatkowe;
- mała różnorodność przeciwników;
- tylko cztery tryby w multi.
Far Cry 3 reklamowane jest hasłem „Poznaj definicję szaleństwa”. Na szczęście najnowsza strzelanina Ubisoftu nie doprowadza do białej gorączki, jak potrafiła to zrobić „dwójka”. Wręcz przeciwnie – najnowsze dzieło studia z Montrealu to naprawdę udana produkcja, poprawiająca większość błędów poprzedniczki, ze świetną kampanią uzupełnioną kapitalnymi dodatkami, które razem tworzą jeden z najlepszych strzelankowych pakietów tego roku.
Opowieść o szaleństwie
Kręgosłupem Far Cry 3 jest kampania dla jednego gracza o wielkim rozmachu i równie wielkich ambicjach. Jak inaczej nazwać bowiem podjęcie się karkołomnego wyzwania połączenia dynamicznej, współczesnej strzelaniny z otwartym światem, elementami RPG i dojrzałą fabułą? Ubisoft z tego starcia wychodzi z tarczą, w czym ogromna zasługa mądrej konstrukcji całości. Historia nieszczęśliwej wyprawy turystycznej Jasona Brody'ego i spółki intryguje, pomimo pewnych sztampowych patentów i nieco przerysowanych postaci niezależnych. Sam fakt wcielenia się w dość zniewieściałego, strachliwego i niepewnego siebie Amerykanina to odważne i oryginalne zagranie. Zazwyczaj wchodzimy w skórę zaprawionego w bojach wojaka, który gołymi rękoma jest w stanie skręcić kark mamutowi. Tym razem nasz heros to pusta, niekontrolująca swojego życia moczymorda, o trywialnej przeszłości i jeszcze mniej ciekawych perspektywach. Dopiero walka o przetrwanie budzi w nim głęboko ukryty potencjał wojownika, a przemiana, jaką przechodzi Jason, to jeden z najbardziej wciągających elementów całej opowieści.


Weteranom strzelanin gorąco polecam rozpoczęcie kampanii na wysokim poziomie trudności. Sama gra nie jest przesadnie skomplikowana i właściwie tylko na Hardzie pojawia się potrzeba większego kombinowania z napojami wzmacniającymi i niecodziennymi taktykami walki w dżungli.
Śledzenie rozwoju bohatera trzyma w napięciu, a jego kolejne decyzje i rosnący entuzjazm wobec przemocy dają do myślenia, czy dżungla w istocie nie zmienia go w kolejnego ze swoich zwariowanych mieszkańców. A tych na archipelagu Rook jest pod dostatkiem: uzależniony od grzybków doktor, paranoidalny agent CIA czy charyzmatyczny, choć mocno stuknięty, Australijczyk Buck, to tylko kliku z listy nieźle zakręconych, a często niepokojących osobników.
Skłamałbym jednak, twierdząc, że fabuła uniknęła banałów czy potknięć. Wielokrotnie gra potrafi odpowiednio uderzyć w emocjonalne struny, czy to poprzez dialogi z postaciami niezależnymi (solidnie oddana mimika twarzy!), czy dziwaczne narkotyczne wizje, retrospekcje i haluny. Niestety, Far Cry 3 zbyt często korzysta też z mocno oklepanych klisz, nijak niepasujących do dość ponurego wydźwięku scenariusza. Zapalniczka zatrzymuje kulę, ratując protagonistę przed niechybną śmiercią, innym razem bohater wpada w wyszukaną pułapkę, kiedy po wielkiej strzelaninie obrywa kolbą od ukrytego, bodajże za zasłoną, przeciwnika. Po takich slapstickowych patentach trudno wrócić do traktowania całej historii serio. Również część „rozpraszaczy” potrafi zepsuć klimat – wyspiarskie wyścigi quadami na ogarniętej ludobójstwem wyspie? Dramat.