autor: Katarzyna Michałowska
Mroczny thriller twórców serii Runaway – recenzja gry Yesterday
Satanistyczna sekta, alchemiczne praktyki, mroczny klimat, amnezja, przemoc, tortury, pentagramy i krzyże – to naprawdę gra Pendulo Studios? Przekonaj się w recenzji ich najnowszego dzieła: Yesterday.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- fascynująca, wciągająca, przejmująca i pełna zaskakujących sytuacji historia;
- poruszający, wiarygodny główny bohater;
- charakterystyczne i interesujące z punktu widzenia psychologii pozostałe postacie;
- prześliczna grafika i klimatyczna muzyka;
- ciekawy sposób narracji;
- przydatny system podpowiedzi;
- niewygórowany poziom zagadek.
- długość gry;
- bezgłośne komentarze bohaterów;
- słabo widoczne namierzanie hotspotów.
Kocham gry Pendulo Studios. Za wciągającą, intrygującą, odjechaną fabułę. Za nietuzinkowe, przekonujące, nieco (albo i nieco bardziej niż nieco) szurnięte postacie. Za uroczy, barwny, często groteskowy świat. Za przepiękną, wpadającą w ucho muzykę. A przede wszystkim za kapitalne, absurdalne, genialne poczucie humoru, obecne w zwariowanych dialogach i komentarzach, w przerysowanym wyglądzie lokacji i bohaterów, w nieprawdopodobnych zwrotach akcji. Stanowiące o istocie, klasie i finezji dzieł tego studia. O tym, że bawią one, relaksują, pobudzają do śmiechu.
I oto moi ulubieni autorzy uparli się zrobić thriller. Ach, joj – pomyślałam, ze sporymi obawami odpalając Yesterday.
Hiszpańska firma powstała w 1994 roku i w tym samym roku zadebiutowała przygodówką Igor. Światową sławę przyniosła jej pierwsza część trylogii Runaway. Kolejne (Sen żółwia i Przewrotny los) ugruntowały pozycję tego świetnego studia. W ubiegłym roku autorzy ci na kanwie jednego ze swych wcześniejszych dzieł (Hollywood Monsters) opracowali przesympatyczne The Next Big Thing, w naszym kraju wydane przez Ubisoft, podobnie jak ostatnia część Runaway. Pozostaje trzymać kciuki, by Yesterday, pierwsza mroczna gra tych utalentowanych twórców, trafiła również do sklepów w Polsce.
Na szczęście nie ma tak, że twórcy trylogii Runaway absolutnie odcięli się od swych korzeni. Od pierwszych minut zabawy charakterystyczna dla nich komiksowa kreska jest rozpoznawalna, mimo że poruszamy się w środowisku przedstawionym bardziej realistycznie niż w poprzednich grach. Bohaterowie również naznaczeni są tym specyficznym sznytem, typowym dla postaci Pendulo. A opowiadana historia stanowi majstersztyk pomysłowości, intrygi i oryginalności, choć tym razem nie bazuje na kontaktach z UFO czy pokręconych relacjach z potworami i nie natrafiamy w niej na transwestytów. Na dodatek faktycznie jest mroczna, aczkolwiek tak prawdziwie i lekko wstrząsająco dopiero pod sam koniec. Niemniej już sam ekran startowy i kapitalne intro jednoznacznie wskazują, żebyśmy nie nastawiali się na absolutnie beztroską rozrywkę.
Oto w Nowym Jorku giną bezdomni. Charytatywna organizacja „Dzieci Don Kichota” wysyła swoich wolontariuszy, by ostrzegli kryjących się w różnych dziwnych i zapomnianych przez Boga miejscach włóczęgów o grożącym im niebezpieczeństwie i udzielili niezbędnej pomocy. W ten sposób poznajemy pierwszą dwójkę bohaterów – Henry`ego White’a i Samuela Coopera, którymi sterujemy na samym początku, a także króciutko pod koniec zabawy. Natomiast główną grywalną postacią jest tajemniczy John Yesterday, melancholijny mężczyzna bez przeszłości, a może właśnie z przeszłością aż nazbyt bogatą – tego tak naprawdę nie wiemy, ponieważ John cierpi na amnezję i przez większość czasu gry próbuje dowiedzieć się, dlaczego tak się stało, czego nie pamięta i skąd na jego dłoni wzięła się tajemnicza blizna w kształcie litery Y. Oczywiście John (i parę innych osób) znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie, a zadaniem gracza jest szczęśliwie przeprowadzić go przez szereg emocjonujących perypetii i zaskakujących wydarzeń.