Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 czerwca 2011, 16:28

autor: Szymon Liebert

nieSławny: inFamous 2 - recenzja gry

Elektryczny superbohater powraca, żeby zmierzyć się z nowym zagrożeniem. Czy kolejna gra studia Sucker Punch sprosta oczekiwaniom? Sprawdzamy to w recenzji nieSławny: inFamous 2.

Recenzja powstała na bazie wersji PS3.

Przed dwoma laty studio Sucker Punch w udany sposób rozpoczęło swoją przygodę z obecną generacją konsol PlayStation, prezentując graczom elektryzującą produkcję o superbohaterze – inFamous. Gra spodobała się recenzentom i fanom, chociaż brakowało jej iskierki wyrazistości i uderzenia gromu. Deweloper powraca do tematu w drugiej odsłonie tytułu, która jest dość typową kontynuacją: powtarza pewne pomysły i błędy, ale wprowadza też zupełnie nowe rozwiązania. Czy seria zmierza w dobrym kierunku? Żeby znaleźć odpowiedź na to pytanie, przetoczyliśmy przez miasto New Marais kilkadziesiąt tysięcy gigawatów.

Cole MacGrath powraca, żeby użyć nowych mocy w walce z jeszczepotężniejszym przeciwnikiem – Bestią.

InFamous zakończył się w zaskakujący i dość niezrozumiały sposób. Przypomnijmy, że gra opowiada o kurierze przypadkowo przeistoczonym w superbohatera, który mógłby z powodzeniem zostać twarzą dowolnej spółki energetycznej. Cole MacGrath, bo o nim mowa, zyskał elektryczne moce i za ich pomocą oczyścił Empire City ze zła, które narodziło się po wybuchu artefaktu znanego jako „kula promieni”. W wielkim finale heros zmierzył się z Kesslerem tylko po to, by zdać sobie sprawę, że prawdziwy przeciwnik, tajemnicza Bestia, dopiero nadejdzie. Mija miesiąc od ujrzenia niezwykle groźnego wroga w wizji zwiastującej koniec świata, a Cole nie jest gotowy na to spotkanie. Na szczęście pojawia się nadzieja powiększenia mocy, i to w znacznym stopniu. Niejaka Kuo proponuje bohaterowi wizytę w mieście New Marais, gdzie urzęduje profesor Wolfe, jeden z twórców „kuli promieni”. McGrath nie waha się ani przez chwilę, bo nie zamierza zaprzepaścić swoich dotychczasowych dokonań.

Sceny otwierające inFamousa 2 zaskakują widowiskowością i dramatyzmem – od razu zostajemy rzuceni na głęboką wodę, a twórcy popisują się możliwościami silnika gry i sugerują, że w drugiej części serii czeka nas moc wrażeń. Wraz z McGrathem stajemy przeciwko wspomnianej Bestii – kilkudziesięciometrowemu gigantowi stworzonemu z czystej energii i lawy – która przedwcześnie nawiedza świat. Cole uchodzi z życiem i po kilku godzinach ląduje w New Marais. Niestety, sytuacja w tym mieście jest równie trudna jak w Empire City. Okolicą rządzi tyran Bertrand, który wypowiedział krucjatę odmieńcom takim jak nasz bohater (znanym w świecie gry jako „przewodnicy”). To oznacza, że lokalna policja na pewno nie pomoże w ratowaniu świata przed Bestią i uprzykrzy życie „demonowi z Empire City”.

„Demon z Empire City” znowu rozrabia. O ile chce tego gracz, któryponownie może określić charakter bohatera.

Po widowiskowym wprowadzeniu wracamy na stare śmieci – otrzymujemy dostęp do pierwszej z dwóch dzielnic. Struktura gry nie uległa zmianie w stosunku do pierwowzoru. Ponownie, wykonując poboczne zlecenia, uwalniamy fragmenty mapy spod buta różnych frakcji. Tak jak w pierwszym inFamousie jest to zupełnie opcjonalny proces, który służy jedynie polepszaniu umiejętności bohatera i wpływa na jego charakter. Za wszystko, co robimy – od beztroskiego patrolowania okolicy aż po pomaganie ludziom – otrzymujemy punkty doświadczenia, które wydajemy na różne ulepszenia. Dostęp do wielu z nich jest związany z charakterem Cole’a, który standardowo może być skrajnie różny: dobry/humanitarny lub zły/chaotyczny. Oprócz tego pewne moce są ściśle powiązane z misjami fabularnymi, w których zbieramy tak zwane rdzenie wybuchu. Ciekawym akcentem jest konieczność zaliczania drobnych wyzwań w celu odblokowywania niektórych elementów. Powoduje to, że automatycznie szukamy nowych sposobów na eliminowanie wrogów.

Zadania poboczne są wariacją na temat tego, co znamy z „jedynki”. Walczymy w nich z przeciwnikami, atakujemy ich „posterunki” (tym razem także pod postacią łodzi) czy skaczemy po dachach. W sumie dostaliśmy kilka rodzajów powtarzających się misji (z pewnymi wyjątkami). Najważniejsze jest to, że chociaż wiele z nich wygląda znajomo, to autorzy zmodyfikowali ich przebieg oraz charakter. Zamiast eliminowania nadajników satelitarnych aktywujemy podstacje energetyczne. Nie wykonujemy też trików dla fotografa, ale sami robimy zdjęcia różnym obiektom i sytuacjom. Dzięki tego typu odświeżeniu odbijanie miasta z rąk oszalałej milicji i innych frakcji jest nadal dobrą zabawą oraz niezłym wyzwaniem.

Kwintesencją gry są naturalnie misje główne, w których poznajemy kolejne wydarzenia i zdobywamy coraz większą moc. Opowieść z pierwszego inFamous była niezła, ale mimo usilnych prób dość wyblakła. W drugiej części uniwersum gry okrzepło i nabrało nowego kolorytu, głównie dzięki ciekawym postaciom. Sam Cole MacGrath często popada w zwątpienie, chociaż brnie przed siebie i jest gotów przyjąć na siebie największe brzemię. Jego najlepszy kumpel Zeke z wkurzającego głupka przeistoczył się w drugoplanowego bohatera, który nieraz ratuje sytuację i jest zaskakująco sympatyczny. Do tego trzeba dodać ciekawe występy Kuo i Nix, a także intrygujących i odpychających przeciwników. Każda z tych postaci ma pewną historię lub – inaczej mówiąc – motywację, przez co staje się interesująca. Tym gorzej dla osób, które nie lubią trudnych wyborów, bo właśnie takie czekają nas w tej przygodzie.

W inFamousie 2 powraca stary kumpel bohatera – Zeke. Tym razemmożemy liczyć na niego w każdej sytuacji.

Kwestia moralności pozostaje centralnym punktem gry, a przy tym została nieco przebudowana, tak więc bohatera nadal czeka wiele rozterek. Przede wszystkim zwiększono natężenie małych wyzwań, w których możemy wykazać nasze podejście w praktyce. Teraz interweniujemy dziesiątki razy: rozbrajając bomby, lecząc chorych, udaremniając napady lub przeciwnie – kradnąc cenne odłamki, uciszając zbuntowanych mieszkańców czy nękając Bogu ducha winnych artystów ulicznych (co jest chyba najbardziej naciąganym pomysłem). Na mapie świata pojawiają się też czasami dwie wersje danego zadania pobocznego. W jednej z nich próbujemy działać na korzyść obywateli, w drugiej nie martwimy się o ofiary. Pomysły twórców rozwijają koncepcję wyłożoną w pierwszej grze i w dalszym ciągu mają te same zalety oraz wady. Prosty podział między dwiema skrajnościami pozwala budować czytelniejszą opowieść, ale mimo wszystko wydaje się wymuszony.

Nadrzędne wybory występują kilkakrotnie w głównych misjach fabularnych i zostały powiązane z towarzyszącymi nam postaciami. A konkretnie z dwiema kobietami – praworządną i „chłodną” Kuo oraz chaotyczną i „ognistą” Nix. Twórcy wyraźnie starali się uczynić te dwie skrajności wyborem między dobrem i złem tylko po to, aby w pewnym momencie zanegować to najtrudniejszą decyzją, jaką podejmie Cole i gracz. Warto powtórzyć, że scenarzystom udało się zbudować ciekawych bohaterów i angażującą opowieść. Do tego stopnia, że zakończenie jest zaskakująco emocjonalne. Zdradzanie szczegółów byłoby oczywiście zbrodnią, ale wystarczy powiedzieć, że bez ofiar w ludziach i – co ważniejsze – w przyjaciołach się nie obejdzie.

Najwięcej radości przynoszą nowe moce związane z poruszaniem się.Powyżej: Cole używa auta jako trampoliny.

Wiele kontynuacji gier o bohaterach uzbrojonych w potężne umiejętności zaczyna się od sceny, w której uderzają się oni w głowę (lub robią coś równie głupiego) i zapominają wszystkiego, czego nauczyli się do tej pory. InFamous 2 na szczęście nie podąża tą ścieżką i nie każe nam zdobywać podstawowych mocy Cole’a jeszcze raz. Zamiast tego od początku zabawy jesteśmy raczeni ich nowymi właściwościami, przy zachowaniu większości elektrycznych ataków znanych z pierwowzoru. Twórcy stanęli przed trudnym zadaniem rozbudowania repertuaru bohatera w taki sposób, aby nie przeistoczył się on w Alexa Mercera z gry Prototype i pozostał bardziej przyziemnym herosem, który nie wbiega, a wspina się na budynki. Dokonali tego przez zwiększenie nie siły, ale różnorodności. Przytrzymując lewy przycisk d-pada, otrzymujemy dostęp do różnych wersji mocy przypisanych danemu klawiszowi. Pod koniec gry możemy przebierać w kilku rodzajach piorunów, granatów, wybuchów czy rakiet. Nie brakuje też zupełnie nowych pomysłów – w tym chociażby świetnej i widowiskowej możliwości miotania autami oraz innymi obiektami.

Zgodnie z tradycją najciekawsze moce otrzymujemy dopiero pod koniec kampanii. Paradoksalnie część z nich dotyczy poruszania się po mieście. Poświęcenie uwagi temu aspektowi rozgrywki nie dziwi, bo w grze standardowo ukryto kilkaset odłamków wybuchu, które zwiększają pojemność ładunku elektrycznego Cole’a. Zebranie wszystkich nie jest wymagane, ale będzie koniecznością dla łowców Trofeów. Nie zapominajmy też, że nasz bohater nie może używać pojazdów i wszędzie musi dostawać się na piechotę. W inFamousie 2 nie jesteśmy skazani na bieganie po ulicach, bo MacGrath ponownie wspina się na budynki z wprawą o jakiej Alain Robert może pomarzyć. Do tego bohater wydajniej szybuje i szybciej ślizga się po rozciągniętych między dachami kablach pod napięciem. Od pewnego momentu kampanii wykorzystuje też auta jako „trampoliny”, a pod koniec gry zyskuje elektryczną linę w stylu tej z Just Cause 2. Na deser zostawiłem moce, które przejmujemy od jednej z bohaterek – Kuo lub Nix. Pierwsza z nich pozwala przykładowo wyskakiwać w powietrze z lodowego stalagmitu i rzucać mroźne granaty. Szczytem możliwości Cole’a są moce jonowe – od tornada przez zamrożenie aż po burzę.

Zadania główne rozwijają fabułę i otwierają dostęp do nowych miejsc, w których zwykle musimy podłączyć prąd. Rozgrywające się w kanałach sceny platformówkowe (znane z pierwszej gry) zostały zastąpione misjami na powierzchni. Kierujemy w nich pociskami tesli, aby trafić w kolejne podstacje energetyczne, a potem bronimy ich przed hordami przeciwników. New Marais to miasto nie bez powodu wzorowane na Nowym Orleanie. Słabością Cole’a McGratha jest woda, a Nowy Orlean przed kilkoma laty został zatopiony przez Katrinę. Szczerze mówiąc, obawiałem się spotkania z zalaną dzielnicą – nie ma nic bardziej frustrującego niż konieczność walczenia z potężnymi przeciwnikami w nieprzystępnym środowisku. Producent gry wybrnął zgrabnie z tej pułapki i uczynił bitwy ciekawymi w każdym miejscu.

Przeciwnicy pokroju lodowego tytana potrafią zaleźć za skórę.Na szczęście Cole dysponuje pokaźnym zestawem ataków.

W inFamousie 2 stajemy przeciwko pokaźnej liczbie interesujących i oryginalnych jegomościów – od zakapturzonych milicjantów aż po prawdziwe bestie. Z bagien atakują nas potworne kreatury, w starciach z którymi sprawdza się doskonale nowy system walki bezpośredniej, wprowadzający proste, ale niezwykle efekciarskie ataki specjalne, związane z nową „maczugą” Cole’a. Wspomnianą zalaną dzielnicę opanowali lodowi komandosi, uzbrojeni w zadziwiające zdolności. Nie brakuje także różnych minibossów – czworonożnych mutantów, ogromnych lodowych tytanów czy paskudnych i spasionych bydlaków wielkości budynku. Pierwsze spotkanie z każdym z nich jest prawdziwym wyzwaniem i emocjonującym przeżyciem. Później, kiedy nauczymy się z nimi walczyć, potyczki mogą nieco nużyć, bo opierają się na prostym schemacie. Wiele razy wybierzemy bezpieczne strzelanie rakietami z odległości od ciekawszej, ale ryzykownej walki z bliska. Na szczęście twórcy wkradającą się do rozgrywki rutynę kontrują bitwami na większą skalę, podczas których na ulicach miasta spotyka się kilka frakcji. Zabawne jest już samo oglądanie przeciwników walczących ze sobą i ignorujących obecność MacGratha.

InFamous 2 otrzymał w Polsce przetłumaczony tytuł, który wzbudził wiele emocji (a może nawet kontrowersji?). Nasz „nieSławny” nie brzmi może tak wdzięcznie jak angielski odpowiednik, ale nie oznacza to, że lokalizacja została położona. Dubbing stoi bowiem na wysokim poziomie i chociaż uważni gracze dopatrzą się pewnych niedociągnięć czy niedokładnych przełożeń, to całość sprawia bardzo dobre wrażenie. W poprzedniej odsłonie serii strasznie drażniło kilka głosów, w tym przede wszystkim Zeke (co wynikało po części z jego niewdzięcznej roli). Tym razem praktycznie wszyscy aktorzy spisali się bardzo dobrze. Podczas gry raczej nie powinniśmy poczuć się zażenowani wypowiedziami bohaterów. A to chyba najważniejsze osiągnięcie w spolszczaniu gier akcji, w którym bardzo łatwo pójść na łatwiznę i spłycić dialogi do wyświechtanych haseł.

Ekipa studia Sucker Punch nie poczyniła wielkich postępów w zakresie grafiki i druga odsłona serii prezentuje się bardzo podobnie do pierwowzoru. Ma więc te same wady, czyli przede wszystkim nieco poszarzałą paletę barw i widoczne niedociągnięcia w zakresie anti-aliasingu. Tak czy inaczej – inFamous 2 w akcji wypada naprawdę dobrze i często zaskakuje widowiskowymi scenami, których w poprzedniej grze było znacznie mniej. Trzeba też wspomnieć o systemie destrukcji, obejmującym balkony, części ścian i inne obiekty. Ten ciekawy dodatek pozwala stosować nowe taktyki i demolować okolicę w jeszcze bardziej widowiskowy sposób. Słowo „dodatek” jest tu kluczowe, bo w żadnym wypadku nie jest to tak rozbudowany i ważny element rozgrywki jak w niedawnym Red Faction: Armageddon. Z tego powodu nie zawsze wiemy, które elementy miasta mogą ulec zniszczeniu, co czasami prowadzi do rozczarowań.

Sama metropolia jest wynikiem kompromisu między ręczną robotą a użyciem metody kopiuj-wklej, znanej z poprzedniej odsłony serii i wielu innych gier. Przyglądając się poszczególnym ulicom, zobaczymy wiele identycznych budynków, sklepów i obiektów. Z drugiej jednak strony autorzy poukrywali tu i ówdzie parę zabawnych smaczków. Doskonałym prztyczkiem w nos konkurencji jest sieć sklepów elektronicznych Red Ring (nawiązanie do awaryjności Xboksa 360), a udaną parodią nazwy filmów w kinach dla dorosłych („Assassin’s Need (Love Too)” czy „Call of Booty”). Inną sprawą jest to, że tym razem zwiedzamy znacznie bardziej zróżnicowane miejsca – dzielnicę hazardowo-rozrywkową, zalane slumsy, sektor przemysłowy, a nawet tropikalne bagna. Kolejne misje przynoszą też zaplanowane zmiany pory dnia, więc na brak różnorodności narzekać nie można. Warto wspomnieć o ciekawej urozmaiceniu warstwy muzycznej, na którą teraz składają się ambientowe kawałki sączące się cicho w tle. W pewnych momentach gra raczy nas jednak krótkimi, ale niezwykle chwytliwymi motywami. Te drobne wstawki doskonale budują klimat i podkreślają widowiskowe momenty.

Tramwaj to jedna z głównych atrakcji New Marais, zaraz po dzielnicyz kasynami i kinami dla dorosłych.

W swej kolejnej odsłonie inFamous pod wieloma względami nie zmienił się, co z jednej strony jest zaletą, a z drugiej wadą. Twórcy usprawnili delikatnie system sterowania i zdynamizowali proces przeprawiania się przez miasto, dzięki nowym umiejętnościom bohatera. Niestety, próbując zmusić Cole’a do niektórych wygibasów, nadal jesteśmy skazani na jego widzimisię, co podczas trudniejszych walk może skończyć się fatalnie (postać automatycznie przykleja się do pewnych obiektów). Ponadto sporadycznie przydarzały się sytuacje komiczne, wynikające najczęściej właśnie z półautomatycznego systemu wspinania się. Bohater czasami blokował się w danej pozycji, utykał w elementach otoczenia czy nieporadnie łapał się krawędzi. Nie zdarzało się to nagminnie, chociaż do specyficznego systemu poruszania się trzeba przywyknąć. Problemem jest natomiast kamera, która czasami pokazuje urocze fragmenty szarego muru zamiast akcji. Przytrafia się to najczęściej podczas walki bezpośredniej i stosowania specjalnych ataków.

Jednym z najbardziej nowatorskich dodatków do inFamousa 2 jest edytor, który pozwala do woli bawić się światem gry, a nawet publikować pełnoprawne minizadania dla innych graczy. Pomysł rodem z LittleBigPlanet czy ModNation Racers został podparty kilkoma samouczkami i przykładowymi misjami stworzonymi przez studio Sucker Punch. System rozwiązano dość ciekawie, bo dzięki wyszukiwarce amatorskich kreacji możemy zapanować nad chaosem na mapie. Same narzędzia nie są może tak potężne jak we wspomnianych wyżej tytułach, ale wydają się gwarantować niezłe pole do popisu domorosłym twórcom. W edytorze możemy stworzyć misję z dialogami (w formie napisów), przeciwnikami i różnymi celami. Na razie gracze skupiają się na kreowaniu prostych zadań polegających na wybijaniu kolejnych fal wrogów, ale wypada mieć nadzieję, że niedługo otrzymamy prawdziwe perełki.

A na zakończenie – buziak od gigantycznego robaka.

Cole MacGrath powraca w wielkim stylu i jego osobisty progres przekłada się na jakość samej gry. InFamous 2 to kontynuacja, która w dobrym kierunku rozwija znane sprzed dwóch lat pomysły. Twórcom udało się uczynić historię ciekawszą i bardziej wyrazistą, a także wzbogacić repertuar bohatera o nowe, przydatne moce. Przygoda zabiera nas do interesujących, chociaż nieco zbyt odtwórczo zrealizowanych miejsc i gwarantuje sporo atrakcji, widowiskowych walk i wyzwań. W tym wszystkim przydałoby się więcej pracy u podstaw, czyli ręcznego zróżnicowania misji, podrasowania poszczególnych fragmentów miasta i poprawienia systemu sterowania. Niedociągnięcia tego typu bledną jednak wobec zalet produkcji, która wydaje się być spełnieniem marzeń fanów pierwowzoru i innych miłośników tego typu gier.

.Szymon „Hed” Liebert

PLUSY:

  1. ciekawa fabuła, mocne zakończenie i wyraziste postacie;
  2. nowe moce głównego bohatera;
  3. bardziej zróżnicowana stylistyka – otoczenie, pory dnia, efekty pogodowe;
  4. interesujący przeciwnicy i spektakularne bitwy;
  5. ponad dwadzieścia godzin zabawy i dobre rokowania na przyszłość (edytor zadań).

MINUSY:

  1. sterowanie i kamera;
  2. misje i lokacje stworzone metodą kopiuj-wklej.

nieSławny: inFamous 2 - recenzja gry
nieSławny: inFamous 2 - recenzja gry

Recenzja gry

Elektryczny superbohater powraca, żeby zmierzyć się z nowym zagrożeniem. Czy kolejna gra studia Sucker Punch sprosta oczekiwaniom? Sprawdzamy to w recenzji nieSławny: inFamous 2.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.