autor: Michał "Wolfen" Basta
Just Cause 2 - recenzja gry
Efektowne przedpremierowe zwiastuny Just Cause 2 wywołały nie lada poruszenie wśród graczy. Czy finalny produkt jest równie dobry jak promujące go materiały?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Pierwsza część Just Cause cierpiała na typowy syndrom niewykorzystanego potencjału. Interesujące pomysły przeplatały się ze słabszymi elementami, w wyniku czego powstała niezła gra akcji, która jednak dość szybko odeszła w zapomnienie. Wydaje się, że kontynuacja nie podzieli losu poprzedniczki. Sequel jest bowiem ładniejszy, dynamiczniejszy i oferuje mnóstwo świetnej zabawy w postaci efektownych eksplozji, niedorzecznych akrobacji oraz nieograniczonej swobody poczynań.

W Just Cause 2 ponownie wcielamy się w agenta specjalnego Rico Rodrigueza, który zostaje wysłany na fikcyjną wyspę Panau w celu obalenia złego dyktatora. W trakcie przygody szybko wychodzi na jaw, że w walkę o dominację na wyspie zaangażowane są również lokalne ugrupowania, a nawet światowe mocarstwa. Niech nikt się jednak nie nastawia na trzymający w napięciu thriller polityczny. Fabuła jest prościutka, a spotykane na naszej drodze postacie to sztampowe charaktery, istniejące tylko po to, aby wypełnić czymś scenki przerywnikowe. Szczególnie komicznie wypadają głosy bohaterów, którym starano się nadać charakterystyczne dla danej narodowości akcenty. Odniosło to dość mizerny skutek, ale z drugiej strony większość przerywników zostało stworzonych na jedno kopyto i można je spokojnie przewijać, nic w ten sposób nie tracąc.
O mizernym wrażeniu, jakie wywołuje fabuła i postacie, zapomina się jednak w momencie rozpoczęcia właściwej rozgrywki. Autorzy przygotowali ogromną wyspę, po której możemy swobodnie się poruszać, korzystając z własnych nóg, śmigłowców, samolotów, samochodów, spadochronu albo łodzi motorowych. Właśnie te nieograniczone możliwości przemierzania terenu i rozwiązywania zadań na wiele różnych sposobów sprawiają, że od Just Cause 2 trudno się oderwać. I nawet kiedy mamy już dość niszczenia kolejnych baz przeciwnika, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zrelaksować się podczas któregoś z kilkudziesięciu przygotowanych wyścigów, zabójstwa jakiegoś pułkownika lub oglądania ślicznych widoczków, których nie brakuje w grze.

Bardzo przyzwoicie, na tle obecnych gier akcji, wypada wynoszący około 15 godzin czas potrzebny na ukończenie kampanii i większości misji pobocznych. Należy jednak zaznaczyć, że chodzi tylko o najważniejsze zadania z pominięciem wyścigów czy odkrycia wszystkich zakątków wyspy. Jeśli ktoś zdecyduje się na kompletne ukończenie Just Cause 2, to powyższy czas spokojnie kilkakrotnie się wydłuży. Same misje prezentują różny poziom. Obok całkiem przemyślanych i wciągających trafiają się też dość nudne i powtarzalne. Przykładowo zdobywanie twierdz dla poszczególnych frakcji niemal zawsze ma identyczny przebieg. Najpierw musimy dostać się do wrogiego ośrodka, otworzyć od wewnątrz drzwi technikowi, wyeliminować snajperów i po dotarciu do komputera chronić podległego nam żołnierza. Na koniec należy jeszcze rozprawić się z szefem bazy, który na ogół przylatuje śmigłowcem. Szkoda, że autorzy nie stworzyli więcej bardziej różnorodnych scenariuszy. Dobrze zatem, że o ile same zadania są powtarzalne, to sposób ich wykonania zależy już tylko od nas. Na przykład szturm na bazę przeciwnika możemy przeprowadzić standardowo na piechotę, próbując przebić się przez główną bramę. Ciekawszą opcją jest jednak skorzystanie ze spadochronu i spadnięcie wprost na głowy przeciwników albo ostrzelanie placówki śmigłowcem, skierowanie go na zbiornik z paliwem i wyskoczenie tuż przed zderzeniem. Wbrew pozorom wykonywanie podobnych ewolucji jest banalne, a ich odkrywanie zapewnia frajdę na długie godziny.