Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Borderlands 3 Recenzja gry

Recenzja gry 20 września 2019, 15:15

autor: Daniel Stroński

Recenzja gry Borderlands 3 – w kosmosie bez zmian

Kultowa seria looter shooterów powróciła, by raz jeszcze oddać nam zwariowane projekty broni palnej i tony mięsa armatniego. Co nowego w świecie uzbrojonych Syren i kosmicznych Krypt? W sumie nic – czyli fani zostali wysłuchani!

Recenzja powstała na bazie wersji PS4. Dotyczy również wersji XONE

W 2009 roku media zachwycały się „Diablo w formie pierwszoosobowej strzelanki”, w którym wymyślne losowo generowane spluwy, cel-shadingowa grafika i absurdalny czarny humor stanowiły małą rewolucję w gatunku co-opowych FPS-ów. To było dziesięć lat temu. Dlaczego do tego wracam? Podczas gdy gracze, media i cała branża poszli naprzód, seria Borderlands pozostała właśnie w tamtym miejscu – zarówno pod względem trzymania się sprawdzonego schematu rozgrywki i ignorowania obecnych (niekoniecznie przyjaznych graczowi) trendów, jak i oprawy graficznej oraz optymalizacji, którym daleko do dzisiejszych standardów.

To poprzez... no... reminiscencję!

PLUSY:
  1. rewelacyjny model strzelania;
  2. olbrzymi wachlarz charakterystycznych typów broni;
  3. nieograniczana klasowo wolność w dobieraniu własnego stylu gry;
  4. bardziej otwarte lokacje niż dotychczas i łatwiejsze poruszanie się po nich;
  5. nowi bohaterowie z masą nowych umiejętności;
  6. dwie opcje grania z innymi – kooperacja lub przyjacielska rywalizacja;
  7. end game z głową – po zakończeniu gry jest co robić.
MINUSY:
  1. okropne doczytywanie się tekstur i zdarzające się spadki płynności w wersji konsolowej;
  2. czasem „gąbczastość” przeciwników daje się we znaki nie tylko w endgamie;
  3. brak podstawowych udogodnień w trybie wieloosobowym;
  4. większość postaci została napisana na jedno kopyto;
  5. brak polskiej wersji językowej.

Borderlandsy jakie są, każdy widzi – nowa grupa łowców krypt rusza w świat krwiożerczych bestii i uzbrojonych po zęby psycholi w poszukiwaniu legendarnych skarbów. Fabularnie i gameplayowo dostajemy dokładnie to, czego każdy się spodziewał, ale też nie ma tu zbyt wiele miejsca na kombinacje. Deweloper od lat chwali się jedynie jeszcze większą liczbą broni i nowymi bohaterami, więc nikt nie oczekiwał od „trójki” drastycznego zwrotu w kierunku jakiejkolwiek oryginalności. Kierowano się klasycznym „bigger, better, more badass”, co nadal znakomicie sprawdza się w „Borderach”. Gdyby tylko wspomniane „better” dotyczyło strony technicznej na konsolach...

Konkrety – otrzymujemy stałe 30 klatek w „biedawersjach”, czyli na PS4 (1080p) i Xboksie One (900p), podczas gdy w przypadku PS4 Pro i Xboksa One X mamy 1800p/30 (Resolution Mode) lub 1080p z wahaniami 40–60 FPS-ów. Tyle w kwestii technicznej. Sam grałem chwilę na Pro i przegrzewało się niemiłosiernie w obu trybach, podczas gdy mój standardowy model PS4 chodził cichutko... i zaliczał okropne spadki klatek w menu, szczególnie przy przeglądaniu ekwipunku. Z tego też powodu możecie zapomnieć o graniu na dzielonym ekranie, a ekipę 3–4 osób lagi przy większych jatkach potrafią skutecznie zniechęcić do dalszej zabawy – ale grać się da. Wniosek jest jeden: na słabszych konsolach Borderlands 3 najlepiej odpalać w pojedynkę albo z kumplem przez sieć.

Co do grafiki, to absolutnie nie mam nic do komiksowej oprawy, przeżyję nawet okazjonalny pop-up obiektów, jednak nieustanne oglądanie doczytujących się na naszych oczach tekstur zwyczajnie męczy. Każda nowa lokacja potrzebuje chwili na pokrycie ubogich brył detalami, podczas której trudno nie zastanawiać się, czy za kolejne 10 lat Gearbox w końcu opanuje cel-shading. Oczywiście jest ładniej niż poprzednio (nawet biorąc pod uwagę remastery) i bardziej kolorowo (co wychodzi „trójce” na dobre), ale w gatunku mamy porównanie z takimi seriami jak The Division, Destiny czy Anthem i zwyczajnie chciałoby się czegoś lepszego... a przynajmniej ze stałą i wyższą liczbą klatek.

Co ty wiesz o zabijaniu?

Na tym jednak porównania z innymi seriami zakończę, bo żaden ze wspomnianych cykli nie sprawił mi tyle radochy co dowolna odsłona Borderlandsów, włączając w to oczywiście tę najnowszą. Zacząłem od kwestii technicznych, bo tego przemilczeć nie sposób, ale nie zmienia to faktu, że bawiłem się wspaniale! Deweloper postawił na zupełnie nowy model strzelania i czuć to z każdym naciśnięciem spustu. Broń ma swój ciężar i odrzut, a do tego większość pukawek może pochwalić się dwoma odmiennymi trybami. Raz będzie to pistolet z funkcją granatnika, innym razem snajperka potrafiąca również razić wrogów niczym shotgun, jeszcze innym – karabin zadający obrażenia od ognia lub lodu.

RZUĆ TO!

W Borderlands 3 znajdziemy istne zatrzęsienie rozmaitej broni palnej. Powracają specjalne spluwy, których się nie przeładowuje, a odrzuca od siebie, co zmienia je w granat i eksplodują w kontakcie z przeciwnikiem. Tym razem jednak postanowiono pójść o krok dalej. Broń, która po odrzuceniu zamienia się w automatyczne działko? Świetnie.

Naturalnie broń tworzona jest za każdym razem losowo, a do tego odznacza się specjalnymi cechami w zależności od marki. Tediore znów serwuje pukawki, których nie przeładowujemy, a wyrzucamy. Na pewno warto też zainteresować się strzelającym bez przerwy sprzętem COV (Children of the Vault) czy narzędziami mordu Atlasa z samonaprowadzającymi pociskami. Mało tego – korzystacie często ze spluw jednego producenta? Możecie liczyć na maila z podziękowaniami i wyjątkowym prezentem!

Do czystej radochy z samego strzelania dochodzą bardziej „gąbczaści” przeciwnicy. Nie pamiętam, bym we wcześniejszych odsłonach musiał wpakować tyle ołowiu w podstawowe mięso armatnie na dowolnym etapie rozgrywki co w „trójce”.

Daje to sposobność do zabawy bronią, ale też wykorzystania większych, bardziej rozbudowanych plansz. Częściej musiałem szukać nowej pozycji do walki z siłami wroga, co nie jest proste w otoczeniu, które da się niszczyć. Na szczęście pojawiła się w końcu możliwość wspięcia się na krawędź dowolnej platformy. Nawet nie wiedziałem, jak bardzo potrzebowałem tej funkcji!

Niestety, w Borderlands 3 nie ma polskiej wersji językowej. Tak, też tego nie rozumiemy…

Mordowanie takie jak lubisz

Jako że walka sama w sobie stanowi tu danie główne, twórcy postanowili jeszcze bardziej ją urozmaicić, dając nam zupełnie wolną rękę w doborze stylu gry. Klasa postaci nie narzuca danego rodzaju broni, a liczne umiejętności rozłożone na trzy drzewka pozwalają poszaleć.

Weźmy takiego Zane’a – potrafi postawić tarczę i prowadzić ostrzał zza niej, ale można też w jego przypadku zainwestować w umiejętności zwiększające zadawane obrażenia, gdy bohater nie stoi w miejscu, oraz przyspieszające jego ruchy po zabiciu wroga. Nie, to nie jest sprzeczne ze sobą – to po prostu daje wolność, której pozazdrościć może wielu przedstawicieli tego gatunku.

Dorzućmy do tego kilka (zamiast jednej) umiejętności specjalnych, dodatkowo ulepszanych odpowiednimi perkami, oraz wyjątkowo tani respec, czyli możliwość przydzielenia punktów umiejętności od nowa. Ostatecznie dostajemy ogromny plac zabaw, gdzie nic nie stoi na przeszkodzie, by diametralnie zmienić swój styl gry ze względu na wyjątkową broń, która akurat wypadła ze skrzyni. Bajka.

Do sprawdzonego i rozbudowanego rdzenia rozgrywki dochodzą także liczne udogodnienia, m.in. oznaczenie legendarnych typów broni na mapie, opcja szybkiej podróży z dowolnego miejsca, kupowanie pełnego zapasu amunicji jednym przyciskiem czy znane już automatyczne podnoszenie części lootu. Na pokładzie naszego statku mamy nawet maszynę zbierającą przeoczoną podczas rozwałki broń, byśmy nigdy niczego nie stracili.

CZWORO WSPANIAŁYCH

Kogo znajdziemy wśród nowych łowców krypt? Mamy korzystającą z magicznych rąk Amarę, posiadaczkę potężnego mecha Moze, wielbiciela nowinek technologicznych Zane’a (digiklon, dron i tym podobne) oraz FL4K-a, który może pochwalić się wytresowanymi bestiami na swoich usługach. W rozgrywkach sieciowych trafiałem głównie na tego ostatniego i na razie, tak z własnego doświadczenia, jak i na podstawie głosów ze strony społeczności, ciężko mi stwierdzić, by któraś klasa była znacznie lepsza od pozostałych.

Co-op ci wszystko wybaczy?

Nic dziwnego, że gameplay jest tak dobry – w końcu deweloper miał dekadę, żeby wyczuć, co się graczom podoba, a co nie... prawda? Niestety, nie wszystko zostało tu przemyślane i dopracowane. Plansze często zbudowane są na podobieństwo długich korytarzy i jeśli chcemy dołączyć do innych graczy przez sieć (pomijając już wspomniane na początku problemy techniczne), a ci są w trakcie wykonywania misji, trzeba zacząć na początku mapy i do nich dobiec. Żadnej tam szybkiej podróży do innego uczestnika zabawy – biegnij sobie przez kilka minut albo czekaj, aż ubiją bossa i wrócą do bazy. Mało tego, czasem punkt zapisu nie zaskakuje (choć minutę wcześniej się przy nim odradzałem) i wyrzuca nas po śmierci na początek mapy. Takie błędy nie powinny mieć miejsca.

Nie tylko w trybie wieloosobowym występują takie dziwne babole. Na planszach (włącznie z przedsionkami boss roomów) poskąpiono automatów z bronią, przez co ciężej sprzedać loot i nabyć amunicję. Inteligencja NPC też niedomaga i gdy mają nas gdzieś zaprowadzić, a zdarza się to dość często, potrafią się nagle zatrzymać albo co chwilę zmieniać prędkość poruszania się z chodu na bieg i z powrotem. Model jazdy jak zawsze pozostawia wiele do życzenia, nowa wielopoziomowa mapa jest koszmarna w nawigowaniu i stanowczo zbyt duży odsetek bossów to nieruchome gąbki na pociski (chociaż jest też sporo ekscytujących starć!). Być może to pierdoły, ale od weteranów gatunku oczekuję pewnego poziomu i dbania o szczegóły.

Muszę jednak pochwalić możliwość wyboru stylu gry przez internet. Mamy tu pełną kooperację, gdzie potwory skalują się do naszego poziomu, a każdy gracz zgarnia loot wyrzucony wyłącznie dla jego postaci, oraz pewną formę „przyjacielskiej rywalizacji”, czyli brak skalowania świata, podpieprzanie sobie itemków i wszystkie te urocze złośliwości towarzyszące grze z ziomeczkami. Takie rozwiązania to ja szanuję!

Recenzja gry Borderlands 3 – w kosmosie bez zmian - ilustracja #2

BORDERLANDS 3 OKIEM SZEFA

Rewelacja. Borderlandsy 3 są najlepszą grą z serii i najlepszym looter shooterem w jaki grałem. Trójka, wbrew krytyce, robi niemal wszystko lepiej od swojego rewelacyjnego poprzednika z 2012 roku. Poprawiony model strzelania, mocniejsze nastawienie na eksplorację map, podkręcony loot, kapitalna grafika i projekt planet, rozbudowany system rozwoju postaci. Wymieniać tu można długo, bo kto spędził w Borderlandsach 2 kilkaset godzin, ten doceni wszelkie mniejsze i większe zmiany.

To sequel pełną gębą, z mnóstwem nowych kombinacji cech broni i ekwipunku, satysfakcjonującymi opcjami zepsucia gry (w tym pozytywnym, looterowym sensie, gdy bossa zabijamy czterema strzałami z legendarnej strzelby). Co tu dużo mówić, gra odpowiada u mnie za najszybciej wbite 40 godzin gry od czasu Skyrima. Lekką ręką Borderlandsom 3 dałbym już teraz 9 punktów na 10, ale przy dobrze rozegranym rozwoju zawartości, trójka może u mnie ostatecznie wspiąć się na dychę.

Grzegorz „Gambrinus” Bobrek

Niegodni Butt Stalliona

Wątpię, by ktoś oczekiwał po nowych Borderlandsach wciągającej fabuły. Owszem, stawka jest zwykle wysoka, spotykamy znane twarze, a całość aż skrzy się od absurdalnego humoru, ale przedstawiona historia z pewnością nie jest (i nigdy nie była) mocną stroną serii. Ot, musimy otworzyć rozrzucone po całej galaktyce krypty, zanim zrobi to para nowych czarnych charakterów – rodzeństwo Calypso.

Rhys? Nie poznaję...

W 2014 roku Telltale Games wydało podzieloną na odcinki historię osadzoną w uniwersum wykreowanym przez studio Gearbox – Tales from the Borderlands. Historia kręciła się wokół ambitnego korposzczura Rhysa i złodziejki Fiony, którzy przypadkiem trafili na trop prawdziwej krypty. Gra została doceniona przez graczy, a niektóre stworzone na jej potrzeby postacie trafiły do Borderlands 3.

Rhys, jako szef korporacji Atlas, jest dość istotną personą w fabule „trójki”, jednak ani charakterem, ani brzmieniem nie przypomina bohatera Talesów. Za to pierwsze winić należy scenarzystę, z kolei jego inny głos wynika ze zmiany aktora. Uznanego Troya Bakera postanowiono zastąpić Rayem Chase’em, którego możemy znać z takich ról jak Noctis z Final Fantasy XV czy Eve z Niera: Automaty.

Autorzy rozwinęli nieco historię świata gry, skupiając się na osobach z mocami syren, ale nikt nie ma tu dobrze pomyślanej motywacji dla swoich czynów. Mało tego, praktycznie każda zła postać (i sporo dobrych) stworzona została na jedno kopyto, stanowiąc niezbyt udaną próbę powtórzenia genialnej kreacji Handsome Jacka. Na tle bezpłciowych NPC wybijają się jedynie Tina i Claptrap, którzy wciąż potrafią rozbawić, ale cała reszta żenuje na każdym kroku. Szczególnie miałem dość nowych złoczyńców, którzy pozują na „trendy streamerów”, a wypadają niezbyt śmiesznie.

Nie zrozumcie mnie źle, dobrze znam rodzaj humoru twórców tej serii i zawsze mnie bawił, po prostu ktoś ewidentnie nie postarał się tym razem z nowymi żartami. Na szczęście z pomocą przybywają liczne easter eggi nawiązujące m.in. do Ricka i Morty’ego, One Punch Mana, Gry o tron, Stranger Things, Elona Muska, Tommy’ego Wiseau, Power Rangers czy nawet pewnego youtube’owego wielbiciela hamburgerów. DAYUM, tego się nie spodziewałem.

Życie zaczyna się po creditsach

Jest jednak coś, co ostatecznie decyduje o jakości looter shootera – endgame. Fabuła fabułą, ale to zawartość gry dostępna już po obejrzeniu napisów końcowych powinna być tu najważniejsza. Nie będę trzymać Was w napięciu – jest znakomicie. Oprócz klasycznego już True Vault Hunter Mode (Nowa Gra+) mamy także Circle of Slaughter z coraz nowszymi falami wrogów oraz Proving Grounds, które testuje, jak szybko jesteśmy w stanie poradzić sobie w pomieszczeniach wypełnionych przeciwnikami. Do tego dochodzi oczywiście poszukiwanie coraz lepszego sprzętu i wbijanie endgame’owych rang (Guardian Ranks) rozwijających statystyki wszystkich postaci na naszym koncie.

A to nie wszystkie atrakcje, gdyż na koniec zostawiłem sobie perełkę. Po zaliczeniu misji głównego wątku otrzymujemy możliwość włączenia trybu Mayhem, który znacznie zwiększa zdobywane punkty doświadczenia oraz szansę na znalezienie rzadkich przedmiotów, ale też wzmacnia naszych przeciwników, czyniąc z niektórych absurdalnie pojemne gąbki na obrażenia. Skąd te zachwyty? Otóż w Mayhemie nie tylko wrogowie skalują się do poziomu naszego bohatera, ale też niezrealizowane jeszcze zadania. Dzięki temu pozostawione na początku gry questy wciąż będą stanowić wyzwanie, a przy okazji nagrody za ich wykonanie nie pójdą tak od razu do kosza.

Kasyno i waluta „premium”

Na koniec jeszcze słowo o podejściu dewelopera i wydawcy do gracza. W Borderlands 3 istnieje kasyno z jednorękimi bandytami, specjalna waluta „premium” (eridian) oraz cała masa skórek dla postaci i broni. I wiecie co? Za żadną z tych rzeczy nie płacimy z własnego portfela w ramach mikrotransakcji. Jednego takiego jednorękiego bandytę nawet nazwano Lootboxerem! Nie uważam tego jednak za jakiś wielki plus tej produkcji – to po prostu zdrowe podejście do graczy i okazja do odpoczęcia od innych, agresywnych pod tym względem tytułów.

PRZECIWKO TRENDOM CZY RAZEM Z NIMI?

Borderlands 3 pokazuje, że duża i oczekiwana przez fanów gra, nie potrzebuje lootboksów ani kosmetycznych mikrotransakcji, oddając dostępne w nich rzeczy za darmo. Nie jest jednak tak, że całkowicie zignorowano obecne trendy.

Przed premierą „trójki” twórcy nawiązali współpracę z Epic Games, co przełożyło się na ekskluzywność w sklepie Epic Games Store i wyjątkowe wydarzenie w Fortnicie – część świata Borderlandsów trafiła do tego ultrapopularnego battle royale w ramach akcji promocyjnej.

Udany powrót na stare śmieci

Koniec końców uważam, że Borderlands 3 jest rewelacyjnym looter shooterem, który skupia się na tym, co najważniejsze – na rozgrywce. Model strzelania jako taki oferuje ogromne pokłady frajdy, a pokaźny arsenał wymyślnej broni palnej nie pozwala wkraść się powtarzalności ani na moment. Martwi jednak stan techniczny gry. Słabe konsole nie wyrabiają w trybach wieloosobowych, mocne się przegrzewają, a pecetowcy krzyczą o kiepskiej optymalizacji (i innych kontrowersjach, które celowo pominąłem, skupiając się na samej grze). Cieszę się, że po tylu latach branża wciąż potrafi rozkoszować się starymi, dobrymi „Borderami”, i na pewno do końca roku będę katować każdą z postaci na trzecim poziomie trybu Mayhem, najlepiej w co-opie.

O AUTORZE

W Borderlandsach namiętnie marnuję dziesiątki godzin od niemal dekady, wielokrotnie zaliczywszy każdą z części. Gram przeważnie sam lub z partnerem na splicie/LAN-ie/przez sieć – wyłącznie na konsolach. Uwielbiam serię za absurdalny humor i to, w jak genialny sposób przełamuje lootershooterową powtarzalność wymyślnymi spluwami i rozmaitymi buildami postaci. „Jedynkę” cenię za pomysł na siebie, „dwójkę” – za rozmach i Handsome Jacka, z kolei osławiony Pre-Sequel byłby moim faworytem z uwagi na rozwój postaci Jacka i czystą gameplayową radochę, gdyby nie praktycznie zerowy endgame.

Borderlands 3 wyrwało mi do tej pory z życia niecałe 40 godzin, w trakcie których poznałem każdą z postaci, pograłem przez internet i pomęczyłem się na splits creenie. Endgame’u, tj. True Vault Hunter Mode oraz modyfikacji Mayhem, wprawdzie na razie jedynie liznąłem i będę poznawać go jeszcze przez długie tygodnie, niemniej zdążyłem zrozumieć, jak tym razem studio deweloperskie podeszło do tematu zabawy po napisach końcowych.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry do recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Cenega.

TWOIM ZDANIEM

Jak wolisz grać w Borderlands?

Samemu
64,9%
W kooperacji
35,1%
Zobacz inne ankiety
Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Soulcatcher Ekspert 27 września 2019

(PC) Bardzo przyjemny looter shooter, po prostu klasyk, życzę innym producentom takich gier aby brali przykład z Borderlands 3 to się dowiedzą co oznacza dobra zabawa. Gra zachwyciła mnie oprawą graficzną (nie każdego musi), z minusów nie podoba mi się interface i konieczność przechodzenia kilkakrotnie tych samych lokacji w celu wykonania kolejnych misji. Poza tym szczerze polecam miłośnikom takich gier, jak i poprzednich Borderlandsów.

9.0

DM Ekspert 20 września 2019

(PS4) Borderlands 3 byłoby niezłą grą, gdyby nadal był 2012 rok, a gatunek loot-shooterów nie widział ewolucji, jaką przeszło Destiny. Gra studia Gearbox ma rewelacyjnie wykreowany świat komiksowej postapokalipsy, sporo niezłych momentów w fabule, ale liczba fatalnie rozwiązanych mechanik i błędów odbiera całą frajdę z grania. Kiepsko się strzela, jeszcze gorzej prowadzi pojazdy, interfejs jest nieczytelny, mapa bezużyteczna, błędy w questach zmuszaj do wychodzenia z gry, ilość cringe’u w dialogach powala, a to zaledwie początek listy tego, co w B3 nie zagrało - nie licząc wspaniałej muzyki!

6.5

Gambrinus84 Ekspert 20 września 2019

(PC) Rewelacja. Borderlandsy 3 są najlepszą grą z serii i najlepszym looter shooterem w jaki grałem. Trójka, wbrew krytyce, robi niemal wszystko lepiej od swojego rewelacyjnego poprzednika z 2012 roku. Poprawiony model strzelania, mocniejsze nastawienie na eksplorację map, podkręcony loot, kapitalna grafika i projekt planet, rozbudowany system rozwoju postaci. Wymieniać tu można długo, bo kto spędził w Borderlandsach 2 kilkaset godzin, ten doceni wszelkie mniejsze i większe zmiany.

9.0

LilXavi VIP 15 lipca 2023

(PC) Stary dobry border.
Gearbox nie zamieszalo w formule rozgrywki i nie ma sie co dziwic bo tutaj wszystko w fundamentach rozgrywki chodzi jak w zegraku. Moim zdaniem najlepszy model strzelania na rynku do tego charyzmatyczne postacie i zabawne dialogi no i oczywiscie kontenery loot'u.

8.0
Recenzja gry Borderlands 3 – w kosmosie bez zmian
Recenzja gry Borderlands 3 – w kosmosie bez zmian

Recenzja gry

Kultowa seria looter shooterów powróciła, by raz jeszcze oddać nam zwariowane projekty broni palnej i tony mięsa armatniego. Co nowego w świecie uzbrojonych Syren i kosmicznych Krypt? W sumie nic – czyli fani zostali wysłuchani!

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.