Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

A Plague Tale: Innocence Recenzja gry

Recenzja gry 14 maja 2019, 13:46

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry A Plague Tale: Innocence – średniowieczne The Last of Us

A Plague Tale: Innocence to łakomy kąsek dla osób lubiących dobrą fabułę i interesujące realia, które jednocześnie nie będą przejmować się dość uproszczoną mechaniką odpowiedzialną za skradanie się i zagadki środowiskowe.

Recenzja powstała na bazie wersji PS4. Dotyczy również wersji PC, XONE

PLUSY:
  1. interesujące realia i okres historyczny;
  2. dobrze skonstruowana fabuła;
  3. emocje targające dwójką głównych bohaterów;
  4. działanie alchemicznych specyfików;
  5. kapitalnie wymodelowane twarze;
  6. Hugo kradnie show pozostałym postaciom;
  7. jeśli boisz się szczurów – to gra nie dla Ciebie!
MINUSY:
  1. słaba mimika;
  2. głupi i głusi jak pień strażnicy;
  3. schematyczność niektórych rozwiązań;
  4. niewykorzystany potencjał craftingu i umiejętności;
  5. gra przez gros czasu prowadzi nas za rączkę;
  6. głosy większości postaci.

Spór o wyższość produkcji multiplayerowych nad przeznaczonymi dla jednego gracza trwa, chociaż odnoszę wrażenie, że jego głównymi uczestnikami są przede wszystkim duże koncerny wydawnicze, którym kalkuluje się stworzenie gry-usługi pozwalającej dłużej czerpać korzyści. Na szczęście osób stawiających głównie na fabułę i możliwość samotnego zanurzania się w cyfrowych światach nie brakuje, w związku z czym nie warto się od nich odwracać.

Rozumie to Sony, ale też i mniejsi wydawcy, tacy jak Focus Home Interactive, które wypuściło właśnie A Plague Tale: Innocence francuskiego zespołu Asobo Studio. Grę, która nie jest kolejnym podobnym do innych sandboksem, tylko niezwykle ambitną i nowatorską pozycją, w przypadku której jednak nie wszystko poszło jak należy.

Mroczne wieki

Realia historyczne przedstawione w tym tytule odnoszą się do pustoszącej w XIV wieku Europę dżumy i plagi szczurów, jaka nawiedziła średniowieczne miasta i osady. O tym, że twórcy podchodzą do tematu poważnie i nie zamierzają przez około 10 godzin, potrzebnych na dotarcie do ostatniego rozdziału opowieści, „heheszkować”, świadczy już sam prolog kończący się paskudną śmiercią psa głównej bohaterki, Amicii.

UWAGA, DELIKATNY SPOILER!

Dalej robi się coraz poważniej, by niestety pod koniec zabawy tory zostały przestawione na czyste fantasy z użyciem potężnych mocy. Osobiście jednak nie miałem z tą zmianą klimatu większego problemu, bo jednocześnie przewietrzono opatrzone już i schematyczne mechaniki, zastępując je czymś zupełnie nowym i uzasadnionym fabularnie. Niemniej, kończąc grę, czułem, że nie wszystko zostało w niej całkowicie wyjaśnione i na niektóre pytania, dotyczące źródła pochodzenia owych mocy, nie padły satysfakcjonujące odpowiedzi.

KONIEC SPOILERA

Współpraca rodzeństwa czasem jest nieodzowna.

Najsilniejszy punkt gry stanowi para głównych bohaterów. Więź pomiędzy pochodzącym z rodu Walezjuszów rodzeństwem wydaje się autentyczna, bardzo emocjonalna, a w kilku momentach nawet wzruszająca. Szczególne wrażenie wywarł na mnie pięcioletni Hugo, zagrany chyba najlepiej ze wszystkich pojawiających się w tym tytule postaci. Młodszy braciszek Amicii może pochwalić się całą gamą środków wyrazu – kiedy jest smutny i cierpi, to aż przykro na to patrzeć, kiedy jest wesoły, choć to rzadkie zjawisko, radujemy się razem z nim. Robiłoby to jeszcze większe wrażenie, gdyby nie bardzo oszczędna mimika. Tym bardziej że kapitalnie wymodelowano twarze wszystkich postaci, również tych drugoplanowych (poza strażnikami będącymi klonami bez żadnego wyrazu).

Krycie się w białych roślinach daje sto procent bezpieczeństwa.

W blasku ognia bohaterowie są bezpieczni.

Komando urwisów

Amicii i Hugo w wielu sytuacjach towarzyszą poznani w trakcie wędrówki przyjaciele. Każdy z nich przejawia jakieś dodatkowe zdolności, z których można skorzystać w trakcie misji. Twórcy nie silili się zbytnio na oryginalność, wobec czego mamy tu złodziejkę, siłacza i człowieka odwracającego uwagę strażników, ale także najciekawszą z pobocznych postaci, czyli Lucasa, ucznia alchemika. To właśnie on poszerza nasz zasób receptur pozwalających wykonywać mikstury używane w trakcie skradania się pomiędzy strażnikami i stadami szczurów. Podczas zabawy w podchody z wartownikami zrodziła się we mnie nieodparta chęć porównania omawianego tytułu z The Last of Us. Wyraźnie widać, że Asobo wzorowało się na hicie Naughty Dog, popełniając zresztą nawet te same błędy, polegające na wałęsaniu się towarzyszących nam postaci pomiędzy strażnikami bez żadnych konsekwencji.

A Plague Tale stara się być w wielu miejscach rasową skradanką. Dla głównych bohaterów zabójcze okazują się zarówno stada szczurów, jak i starający się odszukać ich strażnicy. Przy czym zachowanie wobec obu tych zagrożeń jest całkowicie odmienne. Ochrona przed gryzoniami polega na pozostawaniu w kręgu światła. Przemykamy więc pomiędzy nimi, trzymając pochodnie lub przemieszczając się od jednego stałego źródła światła do drugiego. Zgaszenie pochodni oznacza natychmiastową śmierć. Posiadając odpowiednią miksturę, możemy ugasić ogień stanowiący ochronę strażnika i tym samym wyeliminować go w dość okrutny sposób. Mikstury pomagają też taki ogień skrzesać, zwabić szczury w inne miejsce, otwierając sobie na chwilę przejście, czy wylać na hełm przeciwnika żrącą substancję, zmuszając go do jego zdjęcia. Przeciwnik pozbawiony hełmu ginie od pocisku wystrzelonego z procy głównej bohaterki.

Proca to najważniejsze narzędzie Amicii. W trakcie gry można ją ulepszać, by skuteczniej radzić sobie z zagrożeniem. Zdarzają się nawet lokacje, w których nastoletnia dziewczyna jest w stanie wyeliminować połowę strażniczej obsady obozu wojskowego, prawie się nie skradając, tylko przedzierając przez wraże zastępy niczym Rambo.

Pięcioletni Hugo czasem potrzebuje pomocy. Na późniejszym etapie gry ulegnie to zmianie.

Z mechaniką skradania się mam pewien problem. Po pierwsze, zbyt łatwo daje się ominąć strażników. Patroli jest niewiele lub nie ma ich wcale, a spora część wrogów zachowuje się jak wbite w ziemię kołki, stale obrócone plecami do ewentualnego zagrożenia. Na dodatek sami twórcy sugerują rozwiązanie wielu problemów, zostawiając nam na drodze odpowiednie przedmioty. Dzięki temu ani razu nie zdarzyło mi się, by zabrakło mi pocisków do procy czy jakiegoś składnika potrzebnego do stworzenia którejś z mikstur. A niczego specjalnie nie oszczędzałem na późniejszą okazję.

Nietrudno wobec tego uczynić grze zarzut, że jest zbyt prosta i przez większość czasu prowadzi nas za rękę. Jest to widoczne tym bardziej, iż pod koniec zabawy stopień trudności wzrasta, a i tak nie osiąga nigdy poziomu powodującego najmniejszą nawet frustrację. Z jednej strony to dobrze, bo rozgrywka przebiega płynnie, a przedstawianą opowieść chłonie się z przyjemnością, z drugiej jednak jest to produkcja, do której po jednokrotnym jej ukończeniu raczej nie będziemy chcieli już wracać. Chyba że tylko po to, by podziwiać średniowieczną architekturę miasteczek, która zrobiła na mnie duże wrażenie. Po prostu nie przypominam sobie, bym w którejkolwiek innej grze widział tak realistyczne, wąskie i zaniedbane uliczki.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

TWOIM ZDANIEM

Plaga dżumy w Europie to ciekawe tło dla gry komputerowej?

Tak
97,3%
Nie
2,7%
Zobacz inne ankiety
Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Adrian Werner Ekspert 30 listopada 2022

(PC) Filmowa przygoda. Świetny klimat i grafika, ciekawa fabuła i dosyć przecięty gameplay. Gra się w to jednak całkiem przyjemnie.

7.0

Zmroku Ekspert 27 sierpnia 2022

(PC) Piękna perełka z niesamowitą muzyką i wciągającą historią opartą na relacji między rodzeństwem. Takie "Last of Us" w średniowieczu tyle że zamiast zombie mamy plagę szczurów. Jasne, to nie jest AAA, a już tym bardziej open-world (i dobrze), więc gra jest liniowa; skradanie mogłoby być lepsze, a mechanik więcej. Ale co z tego - twórcy świetnie potrafili zbudować klimat i utrzymać go do końca. A finałowy pojedynek - wspaniały!

8.5

Draugnimir Ekspert 23 maja 2019

(PC) Ależ mnie A Plague Tale zaskoczyło! Tak jak wszyscy, upatrywałem w tej grze „średniowiecznego The Last of Us” – ale nie dowierzałem, że Asobo Studio dorówna Naughty Dog. Teraz rzekłbym raczej, że nie jestem na 100% przekonany, czy Naughty Dog przewyższy Asobo Studio przy kolejnych TLoU. Owszem, Francuzi muszą jeszcze szlifować reżyserię cut-scenek, animacje czy dialogi i postacie. Jednak podopieczni Sony już teraz mogliby się niejednego od nich nauczyć w dziedzinie budowania klimatu, projektowania poziomów, łamania schematów i wplatania muzyki w rozgrywkę. To przeżycie jedyne w swoim rodzaju!

8.5

sk8un VIP 8 maja 2020

(PC) Rewelacja!!!

9.5
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.

Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi
Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi

Recenzja gry

Return to Monkey Island to gra, w której w końcu, po tylu latach, wielu z nas odkryje sekret Małpiej Wyspy. Prowadzi do niego ciepła, kolorowa i nostalgiczna przygoda zamknięta w pomysłowej, świetnie napisanej, metatekstualnej przygodówce.