Recenzja gry Forza Motorsport 7 – świetny kotlet, tylko odgrzewany
Forza Motorsport 7 to istny doktor Jekyll i mister Hyde. Idealna gra wyścigowa oraz odgrzewany kotlet „wzbogacony” o niestrawne dodatki w jednym. Z czego wynika tak spolaryzowana opinia?
- ponad 700 najprzeróżniejszych samochodów do ścigania, zebrania i podziwiania w trybie Forzavista;
- długa i zróżnicowana kampania dla samotnego gracza;
- bardzo dobra fizyka jazdy – przystępna i jednocześnie pozwalająca poczuć smak symulacji;
- dużo wariantów rozgrywki: ligi online, drift, drag race;
- opcja split-screen na konsoli Xbox One;
- piękna oprawa wizualna, szczegółowe odtworzenie torów.
- skrzynki z losowymi nagrodami i „skórki” kierowcy nie wydają się zmianami idącymi w dobrym kierunku;
- pogoda nie jest do końca dynamiczna, brak możliwości ustawienia dowolnej pory wyścigu;
- weterani poprzednich części nie znajdą tu wiele nowego.
Porsche 911 GT2 RS! Autorzy ze studia Turn 10 nie mogli wybrać lepszego samochodu na okładkę pudełka, a zarazem wizytówkę swojej nowej, siódmej już, odsłony serii Forza Motorsport. Już przy okazji recenzji szóstej części użyłem tego porównania, bo patrząc na kolejne generacje dziewięćsetjedenastki, zauważamy jedynie drobne różnice w jej wyglądzie, tak jakby bano się zepsuć osiągniętą raz doskonałość. Cykl Forza Motorsport jest dokładnie taki jak ten model Porsche – od wielu edycji praktycznie nic się w nim nie zmienia, a każda część okazuje się bliźniaczo podobna do poprzedniej. „Siódemka” na pierwszy rzut oka wydaje się po prostu Forzą 6, z inaczej narysowanym obrotomierzem podczas wyścigów i obrazkami w menu, a wprowadzone nowości nie są raczej tymi, które chcielibyśmy widzieć w tej serii.
Paradoksalnie nie oznacza to jednak, że cała gra jest słaba. To nadal wspaniała i przebogata w zawartość pozycja wyścigowa, która błyszczy na tle konkurencji. Jedynie xboksowym weteranom jej forma może zacząć się już trochę przejadać, ale nie zapominajmy, że Forza Motorsport 7 w tym roku startuje po raz pierwszy na pecetach, a to oznacza grupę zupełnie nowych odbiorców. Dla wielu z nich „siódemka” będzie absolutnym strzałem w dziesiątkę, dużo lepszym niż F1 2017, Need for Speed: Payback, Project CARS 2 i inne tytuły, bo takiej gry po prostu nie było na blaszakach od wielu lat. Forza 7 w końcu spełnia marzenia wszystkich, którzy od zawsze pragnęli serie Gran Turismo lub właśnie Forza ujrzeć na komputerach osobistych.
Z tych powodów trudno patrzeć na Forzę Motorsport 7 tylko od jednej strony, bo to inna gra dla komputerowego nowicjusza i inna dla kogoś, kto co roku czeka, by zagrać na Xboksie w jeden z najlepszych exclusive’ów Microsoftu. Byłbym niezbyt rzetelny, gdybym w tej recenzji nie zawarł obu punktów widzenia, a to oznacza, że teraz czas na opinię oswojonego z wyścigami pecetowca. Niektórzy mówią, że do obsługi swojego smartfona – z Windowsem oczywiście – zawsze używa myszki i klawiatury, a do komputera podłączył aż cztery karty graficzne, by móc bez cienia wątpliwości twierdzić, że gra w 4K. Wszystko, co tak naprawdę o nim wiemy, to to, że zwą go pecetowym kuzynem Stiga!
Samochodowy raj
Fani samochodówek są w tym roku rozpieszczani sporą liczbą tytułów, ale to właśnie Forza 7 ma szansę przekonać do siebie największe grono zwolenników. W Dircie 4 i WRC 7 trzeba uwielbiać rajdy, w Projekcie CARS 2 i F1 2017 wyścigi konkretnych grup pojazdów z całą ich otoczką i ścisłym sportowym regulaminem, a Need for Speed: Payback przyciągnie fanów akcji rodem z filmów sensacyjnych, za to w Forzy Motorsport 7 wystarczy po prostu… kochać samochody! Krótkie i uproszczone pod względem zasad zawody są tu tylko dodatkiem, by jakoś zdobywać kolejne pojazdy do swojej kolekcji, personalizować je i wreszcie podziwiać w trybie szczegółowej prezentacji Forzavista.
Gdyby nie znak wodny robiony przez grę w trybie zdjęć, trudno byłoby odróżnić, czy to Forza 6 czy Forza 7.
Kariera samotnego gracza pomyślana jest tak, byśmy co chwilę trafiali za kierownicę kompletnie innego rodzaju samochodu, mając jednocześnie pewną swobodę wyboru. Możemy zacząć od zwykłej Hondy Civic, by za chwilę ścigać się w amerykańskich muscle carach, a zaraz potem w hot hatchach z lat 80. i bolidach NASCAR. Rutynę kręcenia się w kółko urozmaicają małe skoki w bok, jak pojedynek w samochodach marki Ford z Kenem Blockiem, jazda przez bramki lub gra w kręgle ogromną limuzyną Cadillaca. Auta są głównymi bohaterami serii Forza i tylko tutaj wśród 700 (!) pojazdów znajdziemy obok siebie takie modele jak „zwykłe” Renault Clio, luksusowy Rolls Royce Wraith, bolid Alfa Romeo z lat 30. i Plymouth Fury 1958, czyli słynna Christine z powieści Stephena Kinga.
Polska wersja językowa na szczęście staje się standardem na naszym rynku, ale szkoda, że jakość tłumaczenia ciągle pozwala na takie „kwiatki”. Myślałem, że „złotą czcionkę” w tym roku otrzyma „drużyna ogniowa” z Destiny 2, ale tutaj natknąłem się na „opór”! Czy ma to związek z aerodynamiką bolidów? Nie. To ni mniej, ni więcej, tylko drag race, czyli wyścigi równoległe na 1/4 mili. Ja chyba nie miałbym oporu, by sprawdzić chociażby w Wikipedii, co znaczy tak znany termin.