Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 10 lutego 2003, 12:39

autor: Borys Zajączkowski

Hover Ace - recenzja gry

HoveRace to futurystyczne wyścigi, w których gracze sterują zaawansowanymi technicznie poduszkowcami. Ścigamy się na wielkich arenach z prędkościami sięgającymi 500km/h.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Hmm... jak tu napisać recenzję gry, w której gracz porusza się ultraszybkimi maszynami unoszącymi się metr ponad powierzchnią gleby, by nie odnosić się w niej co chwilkę do „Wipeout’a” czy „Star Wars: Racer’a”? Może tak: „Hover Ace” jest grą tak śliczniutką i tak grywalną, że jakiekolwiek porównania z podobnymi w idei tytułami ani jej nie szkodzą, ani nie pomagają – w „Hover Ace’a” po prostu trzeba grać i wtedy jest fajnie. Warto jednakże wspomnieć o firmie developerskiej odpowiedzialnej za powstanie „HoverAce’a” – GSC Game World – oraz wymienić te produkcje, które powołała do życia: seria erteesów „Cossacks”, taktyczna strzelanka „Codename: Outbreak” oraz tych kilka gier, które znajdują się wciąż na warsztacie: wielkoskalowy ertees „American Conquest”, FPS „S.T.A.L.K.E.R” oraz zręcznościówka „FireStarter”. Wszystko są to dobre gry lub mają wszelkie dane po temu, by stać się dobrymi i wszystkie są dziełem naszych sąsiadów zza wschodniej granicy. A nie jest to przecież przypadek odosobniony – tam, na wschodzie powstaje coraz więcej dobrych gier. I to tyle – o wysławianie morału się nie pokuszę, gdyż jest on oczywisty.

Samą opowieść o „Hover Ace” zaś wypada zacząć od drobnego uzgodnienia nazewnictwa. Tak się bowiem śmiesznie podziało, że niniejsza gra występuje w prasie i w Internecie pod przynajmniej dwoma tytułami: „HoveRace” i „Hover Ace”. Niezależnie od zmian zaszłych podczas ewolucji tytułu będę się trzymał ostatecznej prawdopodobnie jego wersji – „Hover Ace” – tak stoi napisane na pudełku, które spoczywa nieopodal mojego fotela i takiego tytułu wyglądać należy na półkach sklepowych. A wyglądać warto.

Nie od samego początku może to być jednakowoż oczywiste, że gra jest fantastyczną ścigałką, przy której niepodobna się nudzić. Dzieje się tak dlatego, iż „Hover Ace” rozkręca się powoli i autorzy powściągliwie dawkują graczom przewidziane atrakcje. Jest to jak najbardziej słuszne podejście do gry, w której bardzo ważnym elementem jest rozwój gracza – w tym przypadku nabywanie drogą kupna kolejnych udoskonaleń do jego maszyny – lecz mało przyjemnym jego skutkiem ubocznym jest początkowa nuda. Absolutnie nie powinna ona dopaść gracza nieobeznanego ze ścigałkami, dla którego wystarczającym wyzwaniem będzie utrzymanie swojego bolidu w granicach toru, jednak gracz doświadczony, który z niejednego toru asfalt drapał może wręcz nie doczekać skrupulatnie przed nim schowanych atrakcji i przedwcześnie ciepnąć „Hover Ace’a” za siebie i nie patrząc gdzie. Niezależnie od wybranego trybu zawodów pierwszy wyścig odbywać się będzie bez żadnego uzbrojenia, a wszyscy przeciwnicy dysponować będą podobnymi pod względem osiągów maszynami. Zanim w kiesie gracza zabłysną pierwsze monety, zmuszony on będzie wykonać możliwie bezbłędnie kilka okrążeń w ścisłej grupie swoich rywali. Podobnie rozczarowujące mogą się okazać pierwsze zakupy, gdyż lekki karabin maszynowy okaże się bronią idealną na kaczki i słupki przydrożne, nie dającą najmniejszych nadziei na ustrzelenie czegokolwiek od konserwy wzwyż. Prawdziwa zabawa rozpoczyna się dopiero po kilku wyścigach, gdy poziom technologiczny bolidów, ich uzbrojenia oraz pojawiających się na trasach bonusów pozwoli na zakup cięższych i szybszych maszyn, gdy na ich pokładzie znajdą się działka pulsacyjne i rakiety sterowane oraz dodatkowe wyposażenie w postaci np. aplikatorów min. Gdy lewitujące maszyny dysponują dopalaczami, moździerzami, działkami, laserami i kolcami na pancerzu, wówczas wyścig zamienia się w jedną wielką kanonadę i feerię rozbłysków, a z głośników wydobywa się coś na podobieństwo protestów perkusisty zamkniętego w wirówce.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.

Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon
Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon

Recenzja gry

Need for Speed Unbound to z jednej strony mała ewolucja poprzedniej odsłony cyklu zatytułowanej Heat. Ale to również tytuł, który odważnie wypełnia luki w tym, czego nie daje Forza Horizon – i jest to jego największa zaleta.