Recenzja gry Cities: Skylines - SimCity 4 ma wreszcie godnego konkurenta
Miłośnicy city-builderów czekali na Cities: Skylines jak na mannę z nieba – wszystko wskazuje na to, że cierpliwe wyglądanie gry się opłaciło.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.

- bardzo duże mapy;
- ogrom możliwości;
- transport publiczny;
- duży wachlarz narzędzi kreacyjnych;
- informacyjne detale odnoszące się do mieszkańców i budynków;
- kompleksowe zarządzanie budżetem i sprawami społecznymi;
- niesamowicie wciąga;
- całkiem niezła optymalizacja.
- ograniczenia graficzne;
- fatalna polonizacja;
- kłopotliwa rozbudowa dróg;
- pojazdy uprzywilejowane.
Po olbrzymim blamażu, jakim okazało się wydane stosunkowo niedawno Cities XXL, oczy wszystkich miłośników city-builderów zwróciły się na Cities: Skylines, czyli zupełnie nową produkcję tego typu tworzoną przez niewielkie fińskie studio Colossal Order. Czy doświadczenie wyniesione z dwóch całkiem udanych dzieł – Cities in Motion – traktujących o zarządzaniu transportem publicznym przydało się przy opracowywaniu tego, zakrojonego na zdecydowanie większą skalę, tytułu? Tutaj komunikacja miejska stanowi jedynie mały ułamek rozgrywki, zaplanowanej zresztą bardzo sensownie i równie porządnie wykonanej, choć nie uniknięto przy tym kilku pomniejszych potknięć, finalnie wpływających na fundamenty owego wirtualnego miejskiego imperium.
Mamy to, czego oni nie mieli!
Twórcy od początku i zupełnie nieprzypadkowo nawiązywali do dzieł konkurencji z najnowszym SimCity na czele. Finowie chcieli bowiem spełnić oczekiwania graczy, między innymi właśnie naprawiając błędy, które mocno wzburzyły wszystkich wirtualnych planistów i burmistrzów. Brak konieczności połączenia z internetem? Jest. Rozbudowany edytor? Również. Duże mapy pozwalające popuścić wodze fantazji? Odhaczone. Tak naprawdę, porównując ten trzeci element z tym, co mogliśmy zobaczyć w ostatniej produkcji nieistniejącego już studia Maxis, można odnieść wrażenie, że autorzy Cities: Skylines pokazali doświadczonej przecież ekipie, iż spokojnie da się dokonać w tym aspekcie rzeczy – dosłownie – wielkich. Przeogromnych map jest kilkanaście, każda utrzymana w nieco innych realiach, zarówno jeśli chodzi o warunki naturalne, jak i surowce czy ukształtowanie terenu. Co ważne, nie jesteśmy od razu rzucani na głęboką wodę – na samym początku zabawy otrzymujemy do dyspozycji jedynie ułamek terenu, kolejne zaś wraz z rozrastaniem się naszej metropolii możemy zakupić za symboliczną kwotę. Zaręczam, że zanim zapełnicie całą planszę budynkami, arteriami drogowymi i atrakcjami, spędzicie z grą dobre kilkadziesiąt godzin. Roboty jest tutaj co niemiara.
Jeśli mieliście już do czynienia z innymi produkcjami z tego gatunku, to z pewnością nie będziecie zaskoczeni tym, co oferuje tytuł Colossal Order. W grze, rzecz jasna, zajmujemy się budowaniem miasta od pierwszej ulicy po monumentalne drapacze stanowiące wizytówkę naszej metropolii. Na szczęście Finom udało się nie schrzanić tego, co w city-builderach jest rzeczą wręcz podstawową – interfejs zastosowany w Cities: Skylines okazuje się bardzo wygodny, a jednocześnie minimalistyczny. Dostęp do odpowiednich opcji i budynków uzyskujemy naprawdę szybko, a to sprawa wręcz kluczowa, biorąc pod uwagę fakt, że w grze występuje spora liczba obiektów. Rozbudowa miasta opiera się w zasadzie na trzech strefach: mieszkaniowej, usługowej i przemysłowej, uzupełnianej budynkami użyteczności publicznej oraz rozsądnie skonstruowaną siatką dróg. To właśnie od dobrego rozplanowania połączeń komunikacyjnych zależy, czy uda nam się odpowiednio wykorzystać teren i zaprojektować miasto po prostu cieszące oko – warunkiem koniecznym jest bowiem ulokowanie wspomnianych stref tuż przy ulicy.