8 rzeczy, którymi The Mandalorian ocalił Star Wars
Po miażdżącej krytyce (czy do końca zasłużonej, to już temat na osobną dyskusję), która spadła na twórców trylogii sequeli, jedyną iskierką nadziei dla Star Wars okazał się Mandalorianin. Ale co dokładnie sprawiło, że w pojedynkę ocalił całą markę?
Spis treści
- 8 rzeczy, którymi The Mandalorian ocalił Star Wars
- Wyrazisty główny bohater
- Baby Yoda!
- Mnóstwo easter eggów
- Spójny i konsekwentnie prowadzony wątek główny
- Aktorski debiut Ahsoki Tano
- Chemia między bohaterami
- I wreszcie – „Mando” to nie odgrzewany kotlet
Wyrazisty główny bohater
- Czy widzieliśmy to w trylogii sequeli: może w Ostatnim Jedi
- Gdzie najbardziej tego zabrakło: w Skywalkerze. Odrodzeniu
- Najlepiej widać to: w Mandalorianinie (s01e03)
Gdyby kilka lat temu ktoś powiedział, że świat Gwiezdnych wojen podbije gość, który rzadko się odzywa (a kiedy już to robi, powtarza jak mantrę „This is the way”), nie walczy mieczem świetlnym i na dodatek prawie nie zdejmuje hełmu, wzięlibyśmy go za kompletnego wariata. I nic dziwnego, bo to faktycznie brzmi jak doskonały pomysł na wyjątkowo mdłego i mało wnoszącego do uniwersum bohatera. Jakimś cudem jednak Jonowi Favreau i Pedrowi Pascalowi udało się wykreować postać, która uratowała całą franczyzę. Jak to w ogóle możliwe?
Przede wszystkim twórcy Mandalorianina doskonale wiedzą, że nic tak nie działa na apetyty widzów jak niedomówienie. Rzecz jasna, nie takie, które wynika ze zmiany koncepcji filmu (vide przeżycie „Palpiego”). Jon Favreau zapewne doskonale zna genezę postaci, które przedstawia w swojej produkcji. Tyle że nie chce jej od razu ujawnić, umiejętnie dawkując kolejne informacje. Sprawia to, że Din Djarin jest intrygujący. A to wciąż nie największa z jego zalet.
Zostało jeszcze 55% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie