8 rzeczy, których Wiedźmin mógłby się nauczyć od The Mandalorian
Wiedźmin to naprawdę dobry serial. Ma jednak kilka wad, które – na co wszyscy mamy nadzieję – zostaną naprawione w drugim sezonie. Paru z nich da się wręcz uniknąć, jeśli Wiedźmin... weźmie przykład z Mandalorianina.
Spis treści
- 8 rzeczy, których Wiedźmin mógłby się nauczyć od The Mandalorian
- Koncentracja na głównym bohaterze od samego początku serialu
- Udźwiękowienie
- Użycie Unreal Engine’u do wypełnienia pustych, martwych przestrzeni
- Przypadek Eycka z Denesle, czyli poczet bohaterów obśmianych
- Realistyczne zbroje i broń
- Sterylność krajobrazu i postaci
- Relacja główny bohater – dziecko
Relacja główny bohater – dziecko
- Mandalorianin robi to najlepiej, począwszy od s01e01
- Wiedźmin robi to najgorzej w s01e08
Nie ma co ukrywać – zarówno Mando, jak i Geralt to ojcowie w pełnym tego słowa znaczeniu. Może nie biologiczni, ale przez to wcale nie mniej przywiązani do swoich podopiecznych. Choć oczywiście trudno na wszystkich płaszczyznach porównywać relację małomównego łowcy nagród z 50-letnim niemowlakiem (dobra, małym dzieckiem) z tą łączącą wiedźmina i dorastającą dziewczynkę, to jednak nie sposób nie zauważyć wielu podobieństw.
Mandalorianin robi to świetnie. Naprawdę. Najpierw poznajemy Mando, przyzwyczajamy się do niego, widzimy go w codziennej pracy, dowiadujemy się, jakim jest człowiekiem (z pewnością nieidealnym, pewnie nawet bardziej bezwzględnym niż Geralt). I wtedy pojawia się Baby Yoda. Kontrast pomiędzy tymi dwiema postaciami sprawia, że od początku ów duet zapada w pamięć. A relacja ma czas na rozwinięcie, stając się tak naprawdę lepikiem spajającym trochę ubogą momentami główną oś fabularną.
Zostało jeszcze 42% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie