Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 22 lutego 2024, 11:24

W Shadow of the Erdtree brat Malenii wchodzi na scenę, a ja mam nadzieję na nowe zakończenie

Gameplay trailer Elden Ring: Shadow of the Erdtree przekonał mnie, że studio FromSoftware nie marnowało czasu, jaki minął od premiery „podstawki”. Wierzę, iż najwybitniejsze dzieło Japończyków stanie się jeszcze lepsze, choć nie byłem pewien, czy to możliwe.

Niby człowiek się spodziewał, że rok po zapowiedzi dodatku Shadow of the Erdtree, w drugie urodziny Elden Ringa, studio FromSoftware zechce odkryć karty, lecz nuta zaskoczenia oraz cała gama przejawów ekscytacji i tak się w nim obudziły na wieść, iż za kilkanaście godzin wreszcie – wreszcie! – dowie się czegoś nowego o Cieniu Złotego Drzewa. Powiedzieć, że wypuszczony z pompą gameplay trailer nie zawiódł, to jak nie rzec nic. Wprawdzie drzemią w nim mniejsze pokłady „memiczności” niż w zwiastunie podstawki, gdzie Godrick Zszywaniec rzucał ikoniczne: „I command thee, kneel!”, ale jako całość zapewnił fanom jeszcze wspanialsze widowisko.

Największy dodatek

Przede wszystkim dostaliśmy potwierdzenie, że Japończycy nie zasypiali gruszek w popiele, że blisko dwa lat pracy nad rozszerzeniem nie są nieśmiesznym żartem, którego puentę stanowi wydane w międzyczasie Armored Core VI: Fires of Rubicon – choć niewątpliwie produkcja tej gry miała spory wpływ na proces powstawania Shadow of the Erdtree. Reżyser Elden Ring, Hidetaka Miyazaki, potwierdził bowiem w wywiadzie, iż mamy do czynienia z największym dodatkiem w historii studia FromSoftware.

No dobra, ale co to w sumie znaczy? Przyjmując, że najobszerniejszym z dotychczasowych DLC Japończyków jest The Old Hunters do Bloodborne – jego ukończenie zajmuje średnio 8 godzin, jedną więcej niż w przypadku The Ringed City do Dark Souls III – możemy się spodziewać czegoś jeszcze większego (dane pochodzą z HowLongToBeat.com). Co więcej, wszystko wskazuje, że skala względem „podstawki” zostanie zachowana i tak jak na przejście Elden Ringa potrzeba około 59 godzin, zaliczenie Cienia Złotego Drzewa będzie wymagało co najmniej czwartej części tego czasu, analogicznie jak The Old Hunters stanowi mniej więcej ćwierć Bloodborne’a (którego średni czas ukończenia wynosi 33 godziny).

Niedużo? Spokojnie; mniemam, że dotarcie do finału Elden Ringa nie tylko mi zajęło znacznie więcej niż 59 godzin. Prawdę mówiąc, gdy po raz pierwszy pokonałem Eldeńską Bestię, miałem za sobą dwa–trzy razy tyle czasu spędzonego z „podstawką”. Przyczyniła się do tego głównie otwartość gry – masa lochów i innych pełnych tajemnic lokacji do przeczesania, dziesiątki bossów czekających na ubicie oraz przedmiotów pragnących, by ktoś je znalazł i odkrył fragmenciki lore’u skrywane przez ich enigmatyczne opisy. Miyazaki wyjawił, że Shadow od the Erdtree będzie charakteryzowało się strukturą podobną do tej z zasadniczej wersji gry, stanowiącą połączenie otwartych przestrzeni, pomniejszych lochów (katakumb etc.) i głównych lokacji (ang. legacy dungeons). Skłania mnie to do wniosku, że pierwsze ukończenie dodatku okaże się robotą na co najmniej 30 godzin…

Wyzwanie? Malenio, potrzymaj mi piwo

…choć pewnie da się z niego wycisnąć, znacznie, znacznie więcej. Powierzchnia Krainy Cienia, do której zbierze nas owo rozszerzenie, ma być bowiem większa od Pogrobna (fakt, że Miyazaki ujął to właśnie w taki sposób, zwiastuje obecność lokacji podziemnych pokroju Głębin czy miasta Nokron). Eksploracja tej startowej lokacji Elden Ring potrafiła zaś wciągnąć nawet na kilkadziesiąt godzin – Płaczący Półwysep nie jest tu, oczywiście, brany pod uwagę, gdyż stanowi osobny region – zwłaszcza bez pomagania sobie Internetem w poszukiwaniu wartych uwagi miejsc i bossów.

Babciu, a czemu masz tak dużo zębów…?Elden Ring: Shadow of the Erdtree, Bandai Namco, 2024.

Tych ostatnich dodatek zaserwuje „ponad dziesięciu”. Bardziej niż na liczbie powinno nam, rzecz jasna, zależeć na ich jakości; w końcu pojedynki z Margitem, Radahnem czy Malikethem wspominamy po latach, a te z Nocną Kawalerią bądź Awatarami Złotego Drzewa, choć całkiem angażujące, zapadają w pamięć tylko na krótki czas. Niemniej wierzę, że akurat ten aspekt rozszerzenia studio FromSoftware dopieści zarówno jakościowo, jak i ilościowo, w efekcie pozwalając nam się zmierzyć z 15–20 „szefami” (dla porównania: Pogrobno liczy ich 22, a zbliżone powierzchnią Caelid 14).

Ba, nie jest to wyłącznie gdybanie, gdyż w gameplay trailerze zaprezentowano tylu bossów, że gdyby summa summarum miało ich być, dajmy na to, jedenastu, okazało by się, że już zobaczyliśmy większość z nich. Nie sądzę zaś, by Miyazaki i spółka chcieli odebrać graczom przyjemność z odkrywania adwersarzy na własną rękę. To nie do końca w ich stylu – zwykle pokazują część atrakcji, te najlepsze zostawiając na grę jako taką.

Cieszy mnie przede wszystkim fakt, że co najmniej kilku bossów z Shadow of the Erdtree ma stanowić wyzwanie niemniejsze niż osławiona Malenia. Wprawdzie prywatnie nie uważam walki z Boginią Zgnilizny za najtrudniejszą w całym Elden Ringu – na piedestale, z różnych przyczyn, umieszczam finałowe starcie – lecz cieszy mnie takie podejście. Jest to bowiem jeden z tych pojedynków, przy których – cytując Isshina z Sekiro: Shadows Die Twice – „aż krew mnie wrze”: angażujące, niewybaczające błędów, zapierające dech w piersi. Elden Ring ma wielu świetnie zaprojektowanych bossów, lecz niewielu wywołało we mnie skrajne emocje. Malenii to się udało, dlatego też ekscytuje mnie myśl, że stanowiła dla deweloperów punkt odniesienia.

Raczej nie jest to efekt zaklęcia związanego z magią cierni. A szkoda, bo to mogłoby skutkować lepszym poznaniem bóstwa znanego jako Gwiazda Krwi.Elden Ring: Shadow of the Erdtree, Bandai Namco, 2024.

Po cichu liczę również, że bogini zapragnie rewanżu, bo choć wiele postaci w grze nadaje jej ten tytuł, tak naprawdę jest ona półboginią. Co więcej, opis inkantacji Szkarłatna Aonia mówi, iż dopiero po trzecim rozkwicie Malenia stanie się „prawdziwą boginią”, a istnieje garść przesłanek przemawiających za tym, że doświadczyła ona dopiero dwóch (w walce z Radahnem i z nami).

Miquella wchodzi na scenę

Nie wątpię, że studio From Software znalazłoby dobre wytłumaczenie dla takiego pojedynku, zwłaszcza że w Shadow of the Erdtree podążymy „drogą Miquelli” – skazanego na wieczne dzieciństwo syna Mariki i Radagona, będącego bratem Malenii, który w dodatku był mocno związany z siostrą (ale nie tak jak Jamie Lannister z Cersei w Pieśni Lodu i Ognia, mimo że George R.R. Martin brał udział w tworzeniu mitologii Elden Ring). Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, iż Miquella – czy raczej jego duch, obecność – dosłownie przenika „podstawkę”, choć on sam pojawia się jedynie w opisach przedmiotów, na obrazach i rzeźbach. Prawdopodobnie to również jemu zawdzięczamy naszego widmowego wierzchowca Torrenta – Miquella najpewniej był jego wcześniejszym panem – oraz pierścień, za pomocą którego go przywołujemy.

„Wszystkich odtrąconych przez Złotą Chwałę czeka śmierć w uścisku płomienia Messmera” – słyszymy w zaprezentowanym gameplay trailerze. Jak zaś wiemy, Miquella zerwał ze Złotym Porządkiem, gdy okazało się, że ten nie jest w stanie wyleczyć Malenii z klątwy zgnilizny. Skutkowało to powstaniem Świętego Drzewo Miquelli – lokacji, w której na końcu walczymy z siostrą jej stwórcy. Miejsce to nie osiągnęło pełnego potencjału, gdyż Mohg wykradł kokon z porzuconym ciałem Miquelli, by najpierw wynieść go do boskości – jako że należy on do Niebian, jest to możliwe – a następnie poślubić.

Miquella miał rację. Złoty Porządek przyprawia o ból głowy.Elden Ring: Shadow of the Erdtree, Bandai Namco, 2024.

Ciało Miquelli jednak nie odpowiadało. Dlaczego? Teraz mamy pewność, iż jego pan znajduje się w Krainie Cienia, jest uśpiony i dlatego nie ma z nim kontaktu. Niemniej najwyraźniej istnieje sposób, by go nawiązać. Wydaje się, że pomoże nam w tym tajemnicza kobieta, którą słyszymy w połowie oraz pod koniec zwiastuna i (prawdopodobnie) widzimy na jego początku. Trudno stwierdzić, kim ona jest, lecz jej słowa: „Chodź, dotknij uschniętego ramienia [Miquelli] i przenieś się do Królestwa Cieni” nie pozostawiają złudzeń, iż naszą „bramą” do lokacji z Shadow of the Erdtree będzie kokon znajdujący się w Pałacu Moghwyna. Potwierdza to moje przypuszczenia sprzed roku, zakładające, że trzeba będzie dotrzeć aż w to miejsce, by rozpocząć dodatek (a nie oszukujmy się, jest to dość endgame’owy obszar).

Przyszłość może tkwić w przeszłości

Co Miquella porabia w Krainie Cienia? Niemal na pewno przyświecają mu przynajmniej dwa cele. Pierwszym jest znalezienie sposobu na uzdrowienie Malenii – jej wiara w to, iż „brat dotrzyma obietnicy”, gdyż „posiada mądrość oraz powab boga” i „jest najbardziej przerażającym z Niebian” wydaje się niezachwiana (to ostatnie potwierdzają również słowa Sir Gideona Ofnira, zapewniającego, że wszystko będzie dobrze – w sensie: dla Złotego Porządku – jeśli Miquella pozostanie w uśpieniu). Drugim zaś – przywrócenie do życia Godwyna Złotego, pierwszego zamordowanego półboga.

Biorąc to wszystko pod uwagę, nie można wykluczyć, iż w Shadow of the Erdtree zmierzymy się zarówno z Miquellą, jak i Godwynem właśnie. Na naszej drodze na pewno zaś stanie wspomniany wyżej Messmer Palownik, który wraz z matką wydaje się władać Krainą Cienia oraz egzekwować jej prawo. Warto mu poświęcić kilka słów, lecz nie tylko ze względu na wiodącą rolę, jaką odegra w dodatku. Moją uwagę przykuł przede wszystkim wygląd Messmera. Bardzo przypomina mi on Radagona. Radagona, który poszedł bluźnierczą drogą Rykarda.

Messmer wydaje się mieć coś wspólnego z Radagonem i Rykardem.Elden Ring: Shadow of the Erdtree, Bandai Namco, 2024.

Daje to nadzieję, że w rozszerzeniu zgłębimy również historię owego poprzedzającego nas Eldeńskiego Lorda i jego nie do końca jasnego związku z Mariką (kto grał, wie, co mam na myśli, pozostałym wolę oszczędzić spoilerów… wspomnę tylko o szalonej teorii, według której jest on dla Mariki tym, kim Piccolo dla Kamiego w Dragon Ballu… owszem, jest to dziwaczne, lecz niepozbawione sensu). O przeszłości i zamiarach tej ostatniej z pewnością także co nieco się dowiemy, gdyż Kraina Cienia jest opisywana jako zasłonięte przez Złote Drzewo miejsce, w którym „bogini Marika po raz pierwszy postawiła stopę”, jako obszar „oczyszczony w zapomnianej bitwie, spalony ogniem Messmera”. Na podstawie cech jego mieszkańców – rogów, skrzydeł etc. – można zaś domniemywać, iż zgłębimy także wiedzę o Tyglu.

Wiele wskazuje zatem na to, że Elden Ring: Shadow of the Erdtree zabierze nas w swego rodzaju podróż w przeszłość, w której lepiej poznamy Wyższą Wolę – a być może również inne bóstwa – oraz uzupełnimy część luk w historiach postaci z „podstawki”. Niemniej dostrzegam, nomen omen, cień szansy na to, iż dodatek przyniesie także alternatywną przyszłość dla Ziem Pomiędzy. Innymi słowy, obranie „drogi Miquelli” może skutkować dodatkowym zakończeniem gry jako takiej, podobnie jak rozszerzenie Phantom Liberty pozwoliło poprowadzić historię V ku nowemu, słodko-gorzkiemu finałowi.

Opus magnum 2.0

Wygląda na potężnego bossa, choć może okazać się „zwykłym” przeciwnikiem, podobnym do gigantów.Elden Ring: Shadow of the Erdtree, Bandai Namco, 2024.

Być może chodzi Wam po głowach pytanie, czy osoby mające w poważaniu lore Elden Ring, dla których atrakcyjniejszy jest gameplay, po Shadow of the Erdtree powinny spodziewać więcej tego, co już znają, czy może czegoś świeżego. Cóż, jeśli nowa lokacja i bossowie to dla Was za mało, wiedzcie, że rozszerzenie wprowadzi osiem typów broni nieobecnych w „podstawce”. Podkreślmy to wyraźnie: osiem rodzajów oręża, nie osiem sztuk. W połączeniu z innymi nowymi przedmiotami – pancerzami, zaklęciami, inkantacjami, prochami etc. – oraz całym mnóstwem ekwipunku z Elden Ringa, pozwoli to eksperymentować z buildami postaci jak nigdy dotąd, choć i tak już wydawało się, że mamy bezmiar opcji.

Czy muszę dodawać, iż jaram się jak boss (a może to zwykły przeciwnik?) z powyższego screena? Z reakcji internautów, znajomych oraz kolegów i koleżanek z redakcji wiem, że nie tylko ja czuję olbrzymią ekscytację. Mam jednak przeczucie, iż nie okaże się ona nadmierna. Elden Ring niewątpliwie jest dotychczasowym opus magnum studia FromSoftware. Jako że dodatki zwykle wychodzą Japończykom znakomicie – często lepiej niż „podstawki” – za sprawą Shadow of the Erdtree mogą oni zawiesić sobie poprzeczkę tak wysoko, iż nigdy nie będą w stanie ponownie do niej doskoczyć (obym się mylił w tej ostatniej kwestii). Czy jednak J.R.R. Tolkienem targały podobne rozterki, gdy pisał Władcę Pierścieni?

Hubert Śledziewski

Hubert Śledziewski

Zawodowo pisze od 2016 roku. Z GRYOnline.pl związał się pięć lat później – choć zna serwis, odkąd ma dostęp do Internetu – by połączyć zamiłowanie do słowa i gier. Zajmuje się głównie newsami i publicystyką. Z wykształcenia socjolog, z pasji gracz. Przygodę z gamingiem rozpoczął w wieku czterech lat – od Pegasusa. Obecnie preferuje PC i wymagające RPG-i, lecz nie stroni ani od konsol, ani od innych gatunków. Kiedy nie gra i nie pisze, najchętniej czyta, ogląda seriale (rzadziej filmy) i mecze Premier League, słucha ciężkiej muzyki, a także spaceruje z psem. Niemal bezkrytycznie kocha twórczość Stephena Kinga. Nie porzuca planów pójścia w jego ślady. Pierwsze „dokonania literackie” trzyma jednak zamknięte głęboko w szufladzie.

więcej