Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 13 marca 2024, 18:00

Rajdy, które były bezlitosne dla nowicjuszy - Richard Burns Rally do dzisiaj jest bezkonkurencyjne

Richard Burns Rally to gra, która nawet 20 lat po premierze wyznacza standardy dla symulacji rajdowych. Oddajmy jej hołd i przekonajmy się, dlaczego zapisała się złotymi zgłoskami na kartach historii gatunku.

Źródło fot. MidJourney
i

W 2004 roku firmy Warthog oraz SCi zatrzęsły gatunkiem gier rajdowych, oddając w ręce graczy Richard Burns Rally. Dzieło deweloperów, którzy mieli w swoim portfolio między innymi produkcje spod szyldu Rally Championship, stawiało do pionu nie tylko nowicjuszy, lecz również doświadczonych graczy, przyzwyczajonych do cyklu Colin McRae Rally. Z tego względu nawet dzisiaj, dwadzieścia lat po premierze opisywanego tytułu, nie brakuje głosów, że RBR wciąż pozostaje nie tylko bezkonkurencyjnym symulatorem rajdów samochodowych, lecz również jedną z najtrudniejszych pozycji tego typu w dziejach.

3,2,1 – start, prosto, lewy 90, dachowanie

Pierwszy kontakt z Richard Burns Rally dla wielu graczy wyglądał tak samo. Domorośli rajdowcy swoje pierwsze przejazdy kończyli bowiem już na pierwszym zakręcie, wypadając z trasy i dachując. Nie wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że mają do czynienia z symulatorem w pełnym znaczeniu tego słowa, przygotowanym z myślą o rozgrywce z wykorzystaniem kierownicy. Mimo że na padzie dało się grać dość sprawnie (po kilku godzinach treningu, ale jednak), to zabawa na klawiaturze – w tamtych czasach dla wielu komputerowych graczy będącej jedynym „kontrolerem” – stanowiła prawdziwą drogę przez mękę (w tym dla niżej podpisanego).

Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.

Słowo „trening” nie padło tu bez powodu. Richard Burns Rally był bowiem produkcją, której trzeba było się nauczyć, poświęcając na tę naukę nie mniej czasu, niż na naukę jazdy prawdziwym samochodem. Sprawę ułatwiał fakt, że autorzy zaimplementowali w niej wirtualną szkołę rajdową, w której sam Richard Burns uczył nas podstaw rajdowej jazdy, zapoznając nas z wykonywaniem określonych manewrów czy pokazując rozmaite przydatne sztuczki. Mimo wszystko jej ukończenie nie dawało gwarancji, że będziemy w stanie nawiązać równorzędną walkę z rywalami (prawdziwymi lub wirtualnymi) – tę zapewniały nam dopiero dalsze, wielogodzinne szlify umiejętności.

Richard Burns Rally. Źródło: Warthog / SCi / Square Enix - Rajdy, które były bezlitosne dla nowicjuszy - Richard Burns Rally do dzisiaj jest bezkonkurencyjne - wiadomość - 2024-03-13
Richard Burns Rally. Źródło: Warthog / SCi / Square Enix

Mało zawartości...

Zarzutem, który mógł być stawiany Richard Burns Rally, była niezbyt imponująca zawartość. Tytuł oferował bowiem raptem kilka samochodów, jak Subaru Impreza, Mitsubishi Lancer Evolution VII, Toyota Corolla czy Peugeot 206, a także sześć rajdów ulokowanych między innymi w Wielkiej Brytanii, Japonii, Finlandii, Stanach Zjednoczonych czy we Francji. Inni gracze, którym opisywana produkcja nie przypadła do gustu, narzekali także na jakość oprawy graficznej, która mogła wydawać się szarobura i bez wyrazu.

...ale za to jakiej!

Niemniej celem autorów nie było stworzenie kolorowej produkcji dla każdego, która nawiąże walkę ze święcącą wówczas triumfy serią Colin McRae Rally. Deweloperzy zdecydowali się bowiem na opracowanie symulatora w pełnym znaczeniu tego słowa. By tego dokonać, na długo przed premierą nawiązali kontakt z fanami gatunku, prosząc ich o sugestie, odpowiadając na ich pytania, a także zapraszając ich do testów.

Richard Burns Rally w 2004 roku było dla nas jak objawienie. Dla nas, bo mieliśmy wtedy największą w Polsce ligę simracingową z najbardziej realistycznymi symulatorami na rynku: Grand Prix Legends i NASCAR Racing od studia Papyrus. RBR przenosił realizm GPL do świata rajdów. Sprawił, że fani wirtualnej Formuły 1 nagle poczuli miłość również do jazdy po szutrach, bo w końcu pojawił się symulator, który strącił z tronu arcede’owego „Colina”. I co więcej – gra był aż tak wymagająca również na konsolach. Richard Burns Rally to był simracing totalny – kapitalne, budzące strach i ekscytację poczucie prędkości, realistyczna fizyka, różne zachowanie na różnych nawierzchniach i przede wszystkim mozolna nauka jazdy od podstaw, by zacząć osiągać jako takie wyniki.

Dariusz Matusiak

W efekcie, choć gra oferowała niewielką liczbę aut, różnice pomiędzy nimi były wyraźnie wyczuwalne. Model jazdy uwzględniał nie tylko wymiary i masę samochodu, rodzaj napędu czy jego osiągi, lecz również szereg innych parametrów, które dodatkowo mogliśmy samodzielnie ustawiać. Biorąc się za „grzebanie” pod maską aut, warto było wiedzieć co nieco o tym, jak na ich prowadzenie przełoży się ciśnienie w oponach, kąt nachylenia spojlerów czy choćby rozkład siły hamowania, gdyż w przeciwnym wypadku ryzykowaliśmy... zepsucie swoich czterech kółek.

„Zepsuć” samochód można też było w trakcie jazdy, gdyż każde, nawet pozornie słabiutkie uderzenie w przeszkodę, kończyło się w Richard Burns Rally mniejszym lub większym uszkodzeniem mechanicznym, co również nie pozostawało bez wpływu na prowadzenie. Jakby tego było mało, na to ostatnie gigantyczny wpływ miały też warunki panujące na trasie, jak wilgotność i temperatura powietrza.

Co zaś tyczy się samych tras – te faktycznie nieszczególnie imponowały wizualnie (może poza najbardziej kolorową Francją), jednak podobnie jak miało to miejsce w przypadku modelu jazdy, autorzy zwyczajnie postawili na realizm, starając się zaprezentować krajobrazy poszczególnych krajów takimi, jakimi były w rzeczywistości. Co ciekawe, koleiny powstawały na nich w czasie rzeczywistym, toteż jeśli nie startowaliśmy jako pierwsi, przychodziło nam walczyć z czasem na drogach mniej lub bardziej „przeoranych” przez innych kierowców.

Richard Burns Rally. Źródło: Warthog / SCi / Square Enix - Rajdy, które były bezlitosne dla nowicjuszy - Richard Burns Rally do dzisiaj jest bezkonkurencyjne - wiadomość - 2024-03-13
Richard Burns Rally. Źródło: Warthog / SCi / Square Enix

Niejako w kontrze do warstwy wizualnej, która nie wszystkim musiała przypaść do gustu, stała oprawa audio, na którą składały się zarówno doskonale oddane dźwięki wydawane przez poszczególne auta, jak i głos pilota. Gra doczekała się polskiej wersji językowej, w której w rolę tego ostatniego wcielił się nie kto inny, jak Maciej Wisławski, znany z pilotowania Krzysztofa Hołowczyca.

O Richardzie Burnsie

Richard Burns był kierowcą rajdowym, fabrycznym kierowcą Peugeota, Subaru oraz Mitsubishi, a także rajdowym mistrzem świata w 2001 roku. Niestety jego kariera dobiegła końca zdecydowanie zbyt szybko. W listopadzie 2003 roku wykryto u niego nowotwór mózgu, który doprowadził do jego przedwczesnej śmierci w wieku zaledwie 34 lat. Richard Burns zmarł 25 listopada 2005 roku.

Richard Burns Rally – jak zagrać dzisiaj?

Niestety w chwili, w której są pisane te słowa, gra Richard Burns Rally nie jest dostępna ani w serwisie GOG.com, ani na platformie Steam. Ceny pudełkowych wydań tej produkcji zaczynają się natomiast od ok. 50 zł.

Warto odnotować, że choć uruchomienie opisywanej pozycji na współczesnym komputerze może być nieco problematyczne (ze względu na brak kompatybilności z nowymi systemami operacyjnymi i podzespołami), wciąż jest możliwe. Co więcej – gra „żyje” nie tylko w pamięci graczy, lecz również fizycznie, bowiem doczekała się wsparcia ze strony modderów.

Rozczarowany niedawno wydanym WRC, wróciłem do Richard Burns Rally kilka tygodni temu… lecz nie znalazłem pociechy w ramionach tej gry. Powód jest szokujący: zestarzała się. Nie chodzi bynajmniej o grafikę (drogi z dziurami to coś, czego Codemasters nie opanowało po dziś dzień), lecz wygody, do których przyzwyczaiły mnie nowoczesne tytuły, z pełną regulacją kamer i interfejsu na czele.

Jednak zainstalowanie wersji „vanilla” było oczywiście tylko początkiem. W istocie chciałem wreszcie wypróbować osławione Rallysimfans – fanowski projekt, który na fundamencie RBR wznosi de facto zupełnie nową grę, z obsługą obecnego sprzętu (przede wszystkim kierownic), przebogatą zawartością, a nawet bardziej zaawansowaną fizyką.

Choć instalacja i konfiguracja tej platformy może napsuć trochę krwi (jak to zresztą często bywa ze złożonymi modami), warto poświęcić na to czas i energię, bo nagrodą będą doznania z jazdy nieporównywalne z jakimkolwiek współczesnym tytułem o podobnej tematyce. To znakomita odtrutka na WRC.

Serdecznie polecam sprawdzić Rallysimfans każdemu, kto szuka naprawdę realistycznych rajdów, przy których również DiRT Rally może jawić się dziecinną igraszką. Całe szczęście, że nie trzeba mieć do tego własnej kopii gry Richard Burns Rally – w dystrybucji cyfrowej jej nie uświadczycie, a i o płytę z rynku wtórnego mogłoby być trudno.

Krzysztof Mysiak

RetroGaming

Cykl RetroGaming rozwijamy od października 2023 roku. Teksty wchodzące w jego skład znajdziecie w tych miejscach. Poniżej linkujemy do pięciu poprzednich odcinków:

  1. Nox to hack’n’slash z czasów, gdy Westwood konkurowało z Blizzardem i próbowało zdążyć przed Diablo 2
  2. Emperor: Battle for Dune był ostatnią taką Diuną
  3. Dune 1992 to najwierniejsza growa adaptacja dzieła Franka Herberta
  4. Dune II od studia Westwood było rewolucyjne. Na wydmach Arrakis narodził się gatunek RTS
  5. 37 lat temu Sid Meier's Pirates! zmieniło branżę gier i karierę najsłynniejszego pecetowego projektanta

Krystian Pieniążek

Krystian Pieniążek

Współpracę z GRYOnline.pl rozpoczął w sierpniu 2016 roku. Pomimo że Encyklopedia Gier od początku jest jego oczkiem w głowie, pojawia się również w Newsroomie, a także w dziale Publicystyki. Doświadczenie zawodowe zdobywał na łamach nieistniejącego już serwisu, w którym przepracował niemal trzy lata. Ukończył Kulturoznawstwo na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Prowadzi własną firmę, biega, uprawia kolarstwo, kocha górskie wędrówki, jest fanem nu metalu, interesuje się kosmosem, a także oczywiście gra. Najlepiej czuje się w grach akcji z otwartym światem i RPG-ach, choć nie pogardzi dobrymi wyścigami czy strzelankami.

więcej