Władca Pierścieni: Wojna na Północy - zapowiedź
Po długim okresie dominacji firmy Electronic Arts w temacie Władcy Pierścieni, za gry opowiadające o losach cennej błyskotki zabiera się Warner Bros. I od razu uderza z grubej rury, serwując najbrutalniejszy produkt z tego uniwersum.
Łukasz Kendryna
Od czasu spektakularnego sukcesu filmowej trylogii Władca Pierścieni wśród twórców gier niezwykle pożądana stała się licencja na uniwersum Tolkiena. Od chwili premiery filmu prawa do korzystania z tej marki (zarówno te związane z obrazem kinowym, jak i z książką) dzierżyło EA. Przez kilka lat raczeni byliśmy mniej lub bardziej udanymi produkcjami z pierścieniem w tytule. Naszedł jednak czas zmian. Licencja zyskała nowego właściciela, przechodząc do Warner Bros., a ten – nie czekając długo – zapowiedział produkt z gatunku action/RPG. Dziś już wiemy, że tytuł otrzyma klasyfikację od lat osiemnastu. Będzie zatem brutalnie.
Kując żelazo póki gorące, Warner Bros. od razu ogłosił prace nad dwoma tytułami. Pierwszy, osadzony w znanym uniwersum Aragorn’s Quest, przeznaczony będzie dla dzieci, drugi to właśnie War in the North, skierowany do pełnoletnich odbiorców. Biorąc pod uwagę, że jak dotąd nie było jeszcze gry z dopiskiem „tylko dla dorosłych” osadzonej w świecie swojskich hobbitów, jest na co czekać. Apetyt gasi nieco wybór niedoświadczonego dewelopera, firmy Snowblind Studios, ale bądźmy dobrej myśli.

Zważywszy na gatunek gry, jaki reprezentować będzie zapowiadana produkcja, należy spodziewać się kilku charakterystycznych elementów. Odmienne rasy bohaterów, klasy, zaklęcia i ataki czy questy... wszystko to, a nawet więcej, znajdziemy w War in the North.
Przed rozpoczęciem rozgrywki gracz stanie przed tradycyjnym zadaniem stworzenia własnego bohatera. Nasze wirtualne alter ego należeć ma do jednej z trzech ras: ludzi, krasnoludów lub elfów. Każda z nich będzie charakteryzować się nie tylko odmiennym wyglądem, ale również specjalnymi umiejętnościami. Za przykład może posłużyć zdolność krasnoludów pozwalająca dostrzec ukryte pomieszczenia w podziemiach. Widząc święcące runy na ścianach, gracz może być pewien, że po drugiej stronie czeka go niespodzianka w postaci skarbów czy też innych dobrodziejstw znanych z gier RPG. Członkowie drużyny będący przedstawicielami ludzi czy elfów nie zobaczą wspomnianych sekretnych przejść. Co otrzymają w zamian? Tego na razie nie wiadomo.
Poza określeniem rasy gracz wskaże również klasę bohatera. Wachlarz możliwości nie jest zbyt szeroki, ale wystarczający przy odrobinie kreatywności. Mag, wojownik i zwiadowca – tak przedstawia się wybór. Definiując w ten sposób postać, przypiszemy do niej pakiet zdolności. Z dotychczas ujawnionych poznaliśmy magiczną ochronną tarczę czarodzieja, niewidzialność zwiadowcy i umiejętność odwracania uwagi przeciwników przez wojownika. Oczywiście wraz z rozwojem w grze i doświadczeniem zdobytym w walce z wszelkim pomiotem uzyskamy dostęp do dodatkowych czarów i ulepszeń.
Według zapewnień autorów predefiniowane klasy pozostawią nam dużą swobodę w określaniu strategii działania. Myśląc o magu, przed oczami mamy trzymającego się na dystans, słabego w zwartej walce starca. W War in the North to gracz podejmie ostateczną decyzję w kwestii stylu rozgrywki i starć. Czarodziej będzie mógł posiąść moc równą tej, którą włada wojownik, autorzy nie skazują go z góry na bycie słabszym i na określony charakter gry.
Jak sam tytuł wskazuje, akcja osadzona zostanie w północnej części Śródziemia. Dla zaznajomionych z Hobbitem nie będzie niespodzianką, że wybierzemy się w podróż po Mrocznej Puszczy. Jak sami twórcy podkreślają, zarówno w filmie Petera Jacksona, jak i w trylogii Tolkiena miejsce to nie zostało w pełni przedstawione. W ten sposób osoby stojące za wyglądem i projektami lokacji otrzymują sporą swobodę artystyczną, dającą duże pole do popisu. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że staną na wysokości zadania i zaprojektują świat równie sugestywny, jak ten z filmu. Według ujawnionych faktów, puszcza ma być główną i najczęściej eksplorowaną lokacją. Jej wykonanie musi zatem stać na najwyższym poziomie.
Poza miejscem akcji poznaliśmy również jej czas. Wydarzenia z gry potoczą się równolegle do tych znanych z książki. Ponadto kilkakrotnie przyjdzie nam spotkać na swej drodze bohaterów niezależnych, znanych zarówno z papierowego pierwowzoru, jak i z filmu. Rozmowy z NPC-ami będą odbywać się na podobnej zasadzie jak te w produkcjach BioWare (Mass Effect). Opcje dialogowe pokażą się w formie koła, a ich wybór powinien być łatwy i intuicyjny. Twórcy zapowiedzieli jednak, że rozmowy pozbawione zostaną konieczności dokonywania wyborów moralnych. Ich brak usprawiedliwiono czarno-białym charakterem uniwersum.

Pomimo wielu typowych dla RPG elementów War in the North ma odróżniać się od pozostałych tytułów na rynku. Pomóc ma mu w tym trzyosobowy co-op oraz rozbudowane funkcje online. To właśnie one stanowić będą o sile tytułu, pozwalając graczom na interaktywną przygodę w minibraterstwie.
Aby rozgrywka online nie przysparzała więcej trudności niż przyjemności, w grze znajdzie się szereg przydatnych funkcji. Jedną z nich będzie zabawa w trybie drop-in/drop-out, umożliwiająca płynne przyjmowanie i odsyłanie graczy, bez konieczności przerywania rozrywki. Ponadto do gry trafi mechanizm dobierający odpowiednich kompanów, znajdujących się na podobnym poziomie doświadczenia, oraz opcje interakcji (np. wymiana zdobytych przedmiotów). W przypadku gry bez udziału żywych towarzyszy pozostali członkowie drużyny będą sterowani przez komputer.
Biorąc pod uwagę strukturę rozgrywki i jej charakter, współpraca pomiędzy współtowarzyszami ma być kluczowa w odnoszeniu zwycięstw. Trzej członkowie drużyny i szereg dostępnych umiejętności pozwolą na zsynchronizowane, przemyślane ataki. Decydując się na chaotyczną walkę bez wcześniej zaplanowanej strategii, skażemy całą wyprawę na niepowodzenie. W trakcie potyczek nieudane zagranie w skrajnych przypadkach może doprowadzić nawet do utraty głowy. Przeciwnicy będą bowiem okrutni i bezwzględni, rozczłonkowując herosów na oczach gracza.
War in the North to pierwsze tak duże i ambitne działo Snowblind Studios. Pozostaje mieć nadzieję, że uda mu się sprostać zadaniu, a my, gracze, doczekamy się dojrzałego RPG w świecie stworzonym przez Tolkiena. Premiera gry przewidziana jest na 2011 rok, zatem jej twórcy mają jeszcze sporo czasu, by dostarczyć dopracowany i przyjemny w odbiorze produkt.
Łukasz „Crash” Kendryna
NADZIEJE:
- dojrzałe i brutalne cRPG w uniwersum stworzonym przez Tolkiena;
- przyjazna rozgrywka, zarówno dla pojedynczego gracza, jak i w trakcie zabawy z innymi osobami.
OBAWY:
- niedoświadczone studio nie podoła ambitnemu zadaniu;
- rozgrywka online sprawi, że gra w pojedynkę nie będzie tak atrakcyjna.