Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 22 lipca 2008, 10:12

autor: Jacek Hałas

Space Siege - test przed premierą

Autorzy Dungeon Siege’a tym razem proponują nam przeniesienie się w przyszłość. Czy znacznie uproszczona mechanika rozgrywki nie odstraszy od Space Siege’a wielu sympatyków gatunku?

Wydaje się, że autorzy gier typu hack'n'slash biorą udział w rosyjskiej ruletce. Jednym firmom udaje się idealnie utrafiać w upodobania klienta, co daje im możliwość dalszego rozwoju (Sacred), inne – pomimo najszczerszych chęci – zmuszone są do ogłoszenia upadłości (Titan Quest). Firma Gas Powered Games do tej pory ze wszystkich konfrontacji wychodziła obronną ręką, co pozwoliło jej na rozwijanie serii Dungeon Siege. Tym razem developer postanowił wybiec nieco w przyszłość, tworząc kolejny „diablopodobny” produkt, a mianowicie Space Siege. Mieliśmy okazję przetestować tryb dla pojedynczego gracza bardzo zaawansowanej już wersji tej gry.

Założyciel firmy Gas Powered Games – Chris Taylor – w wielu wywiadach podkreśla, że w Space Siege największy nacisk położony jest na warstwę fabularną, a sama rozgrywka ma być pozbawiona elementów, które niepotrzebnie irytowałyby gracza. Po klimatycznym intrze do gry faktycznie można obiecywać sobie całkiem sporo. Akcja Space Siege rozgrywa się w XXII wieku, a więc w nieodległej przyszłości. W międzyczasie rasie ludzkiej udało się skolonizować znaczną część kosmosu. Nasza ciekawska i ekspansywna cywilizacja natrafia jednak na zdecydowanie bardziej zaawansowaną technologicznie rasę Kerak. Obcy likwidują wszystkie ziemskie kolonie i ostatecznie organizują wycieczkę do naszego Układu Słonecznego. Inwazja kończy się niemal całkowitym sukcesem – Ziemia zostaje doszczętnie zniszczona. Jedynym okrętem, któremu udaje się przetrwać jest statek kolonizacyjny Armstrong. Najeźdźcy przedostają się na pokład jednostki i mniej więcej w tym momencie rozpoczyna się właściwa zabawa.

Space Siege nie daje niestety możliwości wyboru klasy bohatera ani nawet ustalenia jego tożsamości. W grze wcielamy się w postać inżyniera wojskowego Setha Walkera. Plan zakłada unicestwienie wszystkich stworów znajdujących się na pokładzie okrętu, a w dalszej perspektywie ocalenie resztek ludzkości i odnalezienie nowego domu.

Talk to the hand.

Początkowe sceny gry umiejętnie budują klimat zagrożenia ze strony obcych. Niestety, z czasem zapał do ratowania znajdujących się na pokładzie Armstronga ocalałych Ziemian zaczyna maleć. Kolejne filmy przerywnikowe oraz cut-scenki z udziałem głównych postaci nie są już tak odkrywcze, a zabawa ogranicza się do wypędzania Keraków z kolejnych pokładów okrętu. Można odnieść wrażenie, że producenci mieli świetny pomysł na grę, ale już nie byli zgodni co do dalszego rozwoju wydarzeń. Zabawa nieznacznie rozkręca się w dalszej fazie rozgrywki, gdy daje o sobie znać trzecia siła i... na tym poprzestanę, by nie zdradzić zbyt wiele z fabuły.

Rozczarowały mnie questy powiązane z głównym wątkiem gry. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że jest to produkt z gatunku hack’n’slash i zbytnie zawiłości byłyby tu nie na miejscu. Zadania są jednak przesadnie proste. Zazwyczaj musimy dotrzeć do nowej strefy albo wejść w interakcję z jakimś urządzeniem. Nie trzeba się specjalnie trudzić, a i satysfakcja z wykonanej roboty jest niewielka.

Pewne wątpliwości budzi obiecywana przez producentów nieliniowość rozgrywki. Pomijając kwestię implantów, na kilka poziomów przed końcem gry dokonuje się wyboru przynależności. Problem w tym, że niezależnie od obranej ścieżki, pokonuje się te same etapy i walczy z tymi samymi przeciwnikami. Różnice dotyczą kilku dialogów i końcowego filmu. Można się czuć trochę oszukanym. Dla odmiany, świetnym pomysłem jest dodanie rozrzuconych po świecie gry urządzeń PDA z zapisanymi informacjami. Są one bardzo zróżnicowane, poczynając od komentarzy innych członków załogi na temat zaistniałej sytuacji, a skończywszy na wiadomościach podawanych przez lokalne stacje telewizyjne.

Już po kilkunastu minutach spędzonych przy Space Siege w oczy rzuca się kilka istotnych kwestii. Gra cechuje się niezwykle uproszczoną mechaniką rozgrywki i nie jest to raczej wina wersji beta, a celowy zamysł twórców. Pierwszy przykład z brzegu – w grze nie pozyskujemy punktów doświadczenia ani nie awansujemy na wyższe poziomy. Punkty rozwoju otrzymujemy w ściśle określonych momentach rozgrywki, zazwyczaj po wykonaniu jakiegoś ważnego zadania. Co więcej, nie przewidziano kolekcjonowania ekwipunku. Z jednej strony można więc skupić się na fabule czy samej walce, z drugiej odpada wyczekiwanie na „wypadnięcie” magicznych czy obdarzonych unikalnymi właściwościami przedmiotów. Zamiast tego należy rozglądać się za złomem, który w specjalnie wyznaczonych punktach przeznacza się na dokonywanie upgrade’ów. W przypadku zbroi głównego bohatera jest to na przykład możliwość zwiększenia ogólnej wytrzymałości. Modyfikując broń, można zaś poprawiać siłę rażenia czy zwiększać szansę zadania obrażeń krytycznych.

Na maksymalne przybliżenie obrazu można sobie, niestety, pozwolić tylko wtedy, gdy bohater stoi w miejscu.

Seth Walker opisany jest jedynie kilkoma podstawowymi współczynnikami. Tak na dobrą sprawę ważne są wyłącznie parametry odporności na ogień oraz wyładowania, bowiem występuje nieustanne ryzyko odniesienia poważnych obrażeń z tego tytułu. Rozwój głównego bohatera ograniczono do operowania na dwu zakładkach. Zdolności pełnią funkcję aktywnych akcji. Umieszcza się je na dolnym pasku, a następnie uaktywnia, używając określonych skrótów. Owe akcje dzielą się na działania o charakterze typowo ofensywnym (np. wytwarzanie wyładowań wokół głównego bohatera) oraz na czynności zakładające wykorzystywanie granatów lub stacjonarnych wieżyczek. Dostęp do nowych zdolności uzyskujemy w miarę postępów i wydaje się być to dobrze wyważone. Druga zakładka to zbudowane na klasycznych drzewkach umiejętności. Lepsze skille odblokowuje się po wydaniu określonej liczby punktów czy sprostaniu dodatkowym wymaganiom.

Obecność cybernetycznych implantów nie jest czymś nowym, niemniej w Space Siege dodanie ich jest sprawą przemyślaną. Przeszczepów dokonujemy w określonych punktach i po znalezieniu właściwych komponentów. W taki oto sposób możemy zmodyfikować siedem różnych części ciała bohatera, zaczynając od sztucznego oka, a kończąc na wymianie całego mózgu. Zamontowanie każdego implantu wiąże się ze zmniejszeniem współczynnika człowieczeństwa. Stopniowe przekształcanie się w maszynę wydaje się być bardzo kuszącą sprawą i domyślam się, że wielu graczy z takiej właśnie opcji skorzysta. Dodawanie implantów pozwala między innymi na zwiększenie szybkości przemieszczania się czy wzmocnienie siły pancerza. Najbardziej wymierną różnicą jest jednak możliwość używania specyficznych zdolności oraz noszenia broni zarezerwowanej dla cyborgów. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że stuprocentowym człowiekiem gra się trudniej, szczególnie że umiejętności „niepodrasowanych” postaci nie są zbyt interesujące. Jedyną motywacją może być więc chęć obejrzenia alternatywnego zakończenia.

Na ubogą warstwę RPG można by narzekać w nieskończoność. Nie zmienia to jednak faktu, że – gdy przychodzi do walki – Space Siege faktycznie staje się dość relaksującym produktem, będącym w stanie zapewnić dużo frajdy. Poziom trudności w testowanej przeze mnie wersji beta ustalony został dość sensownie. Średnio doświadczony gracz wyjdzie cało z większości starć, nawet pchając się między przeciwników. Większe wyzwanie stanowią wyłącznie bossowie, których nie ma jednak zbyt wielu. Warto też wspomnieć o pułapkach w postaci min. Chwila nieuwagi może doprowadzić do utraty sporej ilości energii. W danym momencie można mieć przy sobie maksymalnie cztery apteczki, ale za to na każdej mapie znajdują się punkty, gdzie za darmo regeneruje się zdrowie i manę, a także zapisuje stan gry.

Przeżyło się w elektrowni w Gecko, to przeżyje się i tutaj.

Walka polega głównie na umiejętnym używaniu dostępnych akcji, z uwzględnieniem potrzebnego na ich zregenerowanie czasu oraz ilości energii, przywracanej za każdego zabitego przeciwnika. Dobrą informacją jest to, że dostępne giwery znacznie różnią się między sobą. Generalnie można dokonać podziału na broń skuteczną wyłącznie na niewielkie dystanse oraz na narzędzia zagłady rażące wrogów z bardzo dużych odległości. Mnie z oczywistych względów najbardziej przypadły do gustu pukawki zarezerwowane dla cyborgów, ze szczególnym uwzględnieniem miniguna. Najmocniejszą bronią w grze jest gauss rifle, lecz niestety problemem jest długi czas jego przeładowywania po każdym oddanym strzale. Pochwalić należy opcję umożliwiającą szybkie przełączanie pomiędzy dwiema wybranymi giwerami.

Główny bohater nie działa w trakcie gry w pojedynkę. W dalszej części zabawy pojawia się opcja skonstruowania robota HR-V, pełniącego rolę pełnoprawnego towarzysza na polu bitwy. HR-V jest w stanie korzystać z zarezerwowanych dla siebie umiejętności, choć – szczerze mówiąc – w ferworze walki niekiedy nie mamy czasu, aby dostatecznie się nim opiekować. Robocik w testowanej przeze mnie wersji momentami sprawiał problemy, ignorując rozkazy pozostania przy Walkerze i pakując się między przeciwników czy bezmyślnie biegnąc w stronę min-pułapek. Na szczęście odbudowanie pomocnika jest tanie i proste. Przeciwnicy w Space Siege występują w kilku różnych odmianach. W początkowej fazie gry ma się do czynienia głównie z przerośniętymi robalami, lecz z czasem pojawiają się większe bestie i to takie, które są w stanie dobrze walczyć w zwarciu lub zadawać dodatkowe obrażenia od ognia. W grze natrafimy też na bardziej ludzkich przeciwników, lecz pozwolę sobie ich pominąć, gdyż ich obecność powiązana jest z głównym wątkiem fabularnym tytułu.

Space Siege wygląda nieźle, chociaż lepiej prezentuje się na statycznych screenach niż w rzeczywistości. Mając do czynienia z grą, której akcja w całości umiejscowiona jest na pokładzie statku kosmicznego, nie można oczywiście liczyć na zbyt wiele, niemniej niektóre początkowe etapy dałoby się wykonać lepiej. Pozostaje mieć nadzieję, że przy ostatnich szlifach producent ich nie pominie. Ciekawsze i na dodatek wielopoziomowe konstrukcje pojawiają się dopiero w dalszej fazie rozgrywki. Eksploracja plansz nie przysparza większych kłopotów. Podręczna mapka jest w większości przypadków czytelna, pokazując strefy wykonywania celów misji czy savepointy. Przydałoby się natomiast dodanie jej półprzezroczystej wersji, bo czekanie na wyświetlenie mapy na całym ekranie zajmuje zbyt wiele czasu. Brak losowo generowanych korytarzy przy pierwszym przechodzeniu gry nie przeszkadza, lecz już przy drugiej próbie zabawa staje się bardzo monotonna.

Walka w zwarciu jest przyjemnością między innymi dzięki zdolności przysmażania stojących obok wrogów.

Niewątpliwie dużą atrakcją gry jest interaktywne otoczenie, czym początkowo byłem autentycznie zaskoczony. Zniszczyć można niemal każdy znajdujący się w okolicy obiekt, co niekiedy jest zresztą bardzo wskazane, gdyż można pozyskać dodatkowy złom. Ogromną rolę odgrywają gęsto porozmieszczane butle z gazem, wybuchowe beczki i inne obiekty służące tworzeniu reakcji łańcuchowych. Ma to nie tylko znaczenie wizualne, ale przydaje się też do likwidowania stojących nieopodal stworów. Ładnie wykonano modele głównych postaci, a szczególne wrażenie robią zmiany zachodzące w ciele Setha wraz z montowaniem nowych implantów. Główny bohater zakłada między innymi fajną maskę, a na jego plecach wyrastają charakterystyczne kolce.

Niestety, zabawę w pewnym stopniu utrudnia nie najlepsza praca kamery. Brakuje widoku z lotu ptaka, a nawet przy maksymalnym oddaleniu widoku dysponujemy niewystarczającym polem widzenia. Mam nadzieję, że te drobnostki zostaną poprawione do momentu premiery finalnej wersji. Wypadałoby też odrobinkę popracować nad optymalizacją, choć nie jest źle, bo grze zdarza się przycinać jedynie podczas najbardziej widowiskowych starć. Pochwalić należy za to stabilne działanie produktu. W testowanej przeze mnie anglojęzycznej wersji dobrze wypadli główni aktorzy, tak więc najlepszym rozwiązaniem z punktu widzenia polskiego gracza, byłaby lokalizacja kinowa.

Obawiam się, że finalna wersja Space Siege’a zawiedzie oczekiwania największych miłośników gatunku. Fabuła w obecnej postaci nie wynagradza przesadnie uproszczonej mechaniki rozgrywki. Jeśli jednak na pewne sprawy przymknie się oko, gra zdecydowanie może się podobać. Dużą niewiadomą stanowi multiplayer. Mówi się, że nie będzie kopią trybu dla pojedynczego gracza, co dla jednych może być zaletą, a dla innych wadą. Z ostateczną oceną należy się oczywiście wstrzymać. Dziwi mnie to, że producent nie zdecydował się na opracowanie wersji konsolowej, gdyż gra wydaje się być stworzona do takiej właśnie formy zabawy. Sądzę też, że Space Siege lepiej wypadłby jako strzelanina TPP z klasycznym sterowaniem, a nie pseudo-RPG z obsługą głównie przy użyciu myszy.

Jacek „Stranger” Hałas

NADZIEJE:

  • sympatyczna i niezbyt wymagająca eksterminacja wrogów;
  • fajny patent z montowaniem cybernetycznych implantów;
  • niezła grafika, która nie będzie okupiona horrendalnymi wymaganiami sprzętowymi.

OBAWY:

  • znacznie uproszczona warstwa RPG – podstawowe statystyki, proste questy, brak zdobywania doświadczenia i kolekcjonowania ekwipunku;
  • zabawa „na raz” – przy kolejnych próbach gra stanie się zapewne monotonna, między innymi z racji braku losowo generowanych korytarzy.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Space Siege

Space Siege