- Ślepe uliczki technologii - sprzęt, który skończył na śmietniku historii
- DIVX – to nie tylko kodek
- Granie mogło wyglądać zupełnie inaczej - gry FMV
DIVX – to nie tylko kodek
Mówiąc o formatach, które się nie przyjęły, warto wspomnieć także o DIVXie (nie mylić z kodekiem o tej samej nazwie). Choć „format” to tak naprawdę nie jest najlepsze określenie tego produktu. DIVX to coś na kształt usługi VOD, tylko w czasach przed-internetowych. Były to tańsze, wyposażone w specjalne zabezpieczenie płyty, które można było odtwarzać tylko przez 48 godzin od pierwszego uruchomienia. Problem w tym, że format ten wymagał specjalnego odtwarzacza, a łączność z „centralą” i weryfikacja statusu płyt odbywała się za pośrednictwem sieci telefonicznej.

Cała ta infrastruktura była naprawdę droga w utrzymaniu, kolejne wytwórnie szybko wycofały swoje wsparcie, a sklepy rezygnowały z dystrybucji zarówno odtwarzaczy jak filmów zapisanych w tym formacie. Ostatecznie wszystko padło zaledwie rok po premierze przynosząc ogromne straty zarówno twórcom DIVIXa jak i klientom, którzy zostali z niepotrzebnym odtwarzaczem i kolekcją niemożliwych do odtworzenia płyt. Jak pokazuje sukces dzisiejszych usług VOD, sama idea nie była zła. Po prostu nie dało się tego dobrze zrobić przy ówczesnych możliwościach technicznych.
Minitel
Internet jako powszechnie dostępna sieć, którą znamy dzisiaj, narodził się dopiero w roku 1990. To wtedy niejaki Timothy Berners-Lee stworzył usługę WWW, czyli World Wide Web. Ale nieznanym powszechnie faktem jest, że nie była to pierwsza tego typu sieć. Dekadę wcześniej, swój pra-internet opracowali bowiem Francuzi. Chodzi o Minitel.
Projekt narodził się jako cyfrowa, uaktualniana na bieżąco książka telefoniczna. Firma zaczęła rozdawać terminale, a zarabiała na transferze danych, który odbywał się za pośrednictwem sieci telefonicznej. Po jakimś czasie oferowane przez Minitel usługi wzbogaciły się o możliwość obsługi konta bankowego, zrobienia zakupów, czytania gazet, czat, encyklopedię, prognozę pogody czy serwis ogłoszeniowy.

Jeszcze w połowie lat 90 około 20% obrotu francuskich sklepów wysyłkowych pochodziło od klientów korzystających z Minitela. I choć trudno w to uwierzyć, ta sieć funkcjonowała naprawdę długo. W momencie jej wyłączenia, co nastąpiło w czerwcu 2012 roku, we Francji działało ponad 800 000 aktywnych terminali. Ta walka była jednak skazana na porażkę i ostatecznie Minitel musiał ustąpić miejsca Internetowi.
Highway Hi-Fi
Możliwość słuchania muzyki podczas jazdy samochodem to coś tak oczywistego, że w ogóle tego nie doceniamy. Radio wyposażone w czytnik płyt CD to standard od wielu lat, a dzisiaj i tak się od tego odchodzi, ponieważ w dobie powszechnego dostępu do Internetu nawet w samochodzie można włączyć Spotify, albo YouTube. Ale 70 lat temu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Muzyki słuchało z winyli.

To był jedyny dostępny powszechnie nośnik... Mało mobilny... no ale przyjemnie przecież posłuchać własnej muzyki w samochodzie, więc Chrysler postanowił, że mimo wszystko spróbuje umieścić w swoich samochodach gramofon. I tak powstało Highway Hi-Fi. Opracowano zupełnie nowy format płyt, który był mniejszy niż typowy winyl, ale pozwalał na zapis większej ilości danych.
Problem w tym, że gramofon Highway Hi-Fi potrafił odtworzyć tylko płyty zapisane w nowym standardzie, przez co w samochodzie nie można było skorzystać z domowej kolekcji. I co chyba oczywiste - trzeba było skompletować drugą kolekcję – przeznaczoną tylko do samochodu. Niestety wybór płyt kompatybilnych z Highway Hi-Fi nie był zbyt duży, ponieważ Chrysler podpisał kontrakt z tylko jedną wytwórnią. Jeżeli dodamy do tego zaporową cenę w wysokości 200 dolarów (na dzisiejsze będzie to jakieś 1800$, czyli ponad 7000 zł) i niedogodności wynikające z faktu, że gramofon (delikatnie mówiąc) nie najlepiej współpracował z drogowymi wybojami – otrzymamy przepis na murowaną porażkę. I tak też się stało. Idea powszechnego, łatwego dostępu do własnej muzyki w samochodzie była możliwa w realizacji dopiero po upowszechnieniu się kaset.
