Masz już PS5? Nie wyrzucaj PS4 do śmieci
Kupiłeś PlayStation 5, nadal masz starą konsolę (np. PS4) i nie wiesz co z nią zrobić? Oto garść porad weterana zbieractwa, który woli schować nieużywany sprzęt do szafy zamiast podzielić się nim z innymi. Uwaga! Nie bądź taki jak ja, bądź lepszy.
Powstało już milion artykułów o wymianie komponentów komputera na nowsze, szybsze wersje. Rytualna pogoń za kolejną kartą graficzną, wydajniejszym procesorem, pojemniejszymi kośćmi RAM. Tu nie ma sentymentów. Jeśli płyta główna nam na to pozwala, wymieniamy jedną płytkę drukowaną na drugą, tę starą sprzedajemy, wyrzucamy lub przekładamy do drugiego komputera – o ile interesuje nas posiadanie więcej niż jednego peceta – i sprawa załatwiona. Pozbywamy się jednego elektrośmiecia i zastępujemy go drugim, droższym elektrośmieciem. Wybaczcie porównanie, ale tak właśnie wygląda rzeczywistość. Pecet ma być potężną maszyną do pracy i zabawy, nie musi posiadać komputerowej duszy. Ta co najwyżej zarezerwowana jest dla urządzeń typu 486 DX 40 MHz. I tak, ta specyfikacja pada tutaj nieprzypadkowo, bo właśnie takie parametry posiadał mój pierwszy pecet. A to jest mój artykuł, więc sami wiecie, nostalgia. Wolno mi.
Według mojej teorii komputerową duszę posiadają maszyny sprzed ery Pentium. I konsole. Nawet te najnowsze, tak pożądane Xbox Series X|S i PlayStation 5. Ta dusza, choćby wyła wniebogłosy, jak wiatraczek w PS4 Pro, warta jest zachowania nie tylko w pamięci, ale i na eksponowanym miejscu. Ewentualnie w szafie, w oryginalnym pudełku. To cząstka naszych wspomnień i kawałek żywej historii. No dobra, zrobiło się pompatycznie, a to przecież tylko kawałek plastiku i trochę elektroniki. Z którym również trzeba coś zrobić, jeśli nie mamy miejsca na trzymanie staroci, nie interesuje nas to lub zwyczajnie wiemy, że wszystko czego chcemy od gier zapewni nam najnowszy model. W tej generacji skorzystanie z najprostszych rozwiązań pozbycia się starego sprzętu jest o tyle łatwiejsze, że zarówno PS5 jak i Xbox oferują wsteczną kompatybilność. Co prawda w różnym zakresie, ale kto by tam przejmował się antykami z PS3. Prawda?
Co w takim razie zrobić ze starą konsolą? Oczywiście zatrzymać i nadal używać – jeśli przeczytaliście mniej więcej uważnie dwa powyższe akapity, to wiecie, że nie mogłem nie udzielić tej rady na samym początku. Sam praktykuję takie właśnie rozwiązanie – od czasów premiery Xboksa 360 nigdy nie sprzedałem żadnej konsoli. Wiele starszych za to nabyłem – być może właśnie od takich „desperatów” pozbywających się starszego urządzenia, aby zastąpić je nowszym. Jest to jednak mało praktyczna rada dla osób ceniących sobie zasady feng shui, styl skandynawski czy zwyczajny porządek w mieszkaniu. Ewentualnie posiadających małą przestrzeń życiową (tej nigdy za wiele), upierdliwą żonę lub męża i małe dzieci. Dla tych ostatnich może jednak warto rozważyć schowanie starej konsoli do szafy? Będzie jak znalazł, kiedy trochę podrosną.
Jeśli nie jesteś geekiem, freakiem, nerdem czy kolekcjonerem konsol (to synonim poprzednich zwrotów, serio), warto przejść do tzw. rozwiązań praktycznych. Co pierwsze przychodzi wam do głowy? Oczywiście, sprzedać konsolę na portalu aukcyjnym. Ta bardzo odkrywcza propozycja zapewne uratuje życie niejednemu z naszych czytelników. Bo przecież sami byście się tego nie domyślili. Na szczęście ja tu rozdaję dobre pomysły, mam ich dosłownie na pęczki.
Zrób kilka fotek w dobrym oświetleniu, ładnie opisz co posiadasz (zapewne przewidując taki rozwój wypadków zachowałeś oryginalny karton?) i daj ogłoszenie na Allegro czy OLX. Nie ściemniaj, że pad jest oryginalny, bo posiada na froncie napis SONY – to dzisiejsza plaga, podczas gdy pięć szóstych padów oferowanych na aukcjach do starszych konsol to ordynarne podróbki z AliExpress. Nigdy nie pisz, że konsola posiada normalne ślady użytkowania, jeśli ktoś testował na jej obudowie papier ścierny. Nie warto też odnotowywać, że wciąż ma fabryczną plombę. Zazwyczaj oznacza to bowiem, że nowy nabywca znajdzie wewnątrz dywan z kurzu i stado nietoperzy.
Możesz także pomyśleć o wsparciu jakiejś akcji dobroczynnej, na przykład Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wystawiasz wówczas konsole na aukcji, a kwota ze sprzedaży zasila konto takiej fundacji. W tym przypadku przestrzegam szczególnie wszelkich cwaniaków. Konsola musi być odpicowana jak Twoja bryka, pójście na skróty spowoduje, że ta karma kiedyś wróci i uderzy ze zdwojoną siłą.
Gość radzi, żeby sprzedać konsolę na portalu aukcyjnym, he he. „Świetna rada wujku, bardzo dobra rada”, że pozwolę sobie zacytować klasyka. Zanieś konsolę do komisu lub lombardu. W tym przypadku możesz fantazjować sprzedawcy do woli, potencjalny klient przynajmniej będzie mógł skonfrontować się z rzeczywistym jej stanem organoleptycznie. Sprzedaż w takim miejscu sprzętu to już jednak raczej ostateczność – nie chcę nikogo obrazić, ale sprzedawcy w tego typu przybytkach są nie w ciemię bici i potrafią zrobić z oferowanym towarem takie rzeczy, o jakich filozofom się nie śniło. Niby to już nie Twój problem, drogi czytelniku, ale czy zarobienie tych kilku groszy ukoi późniejszy niepokój sumienia? Nie bądź jak rodzice dzieci, którzy wynieśli do lombardu szkolne laptopy – uwaga, to kiepski żart!
PlayStation 5 nie ma, jest drogie i nie ma gier? PS4 Slim można kupić za 1289 złotych tu i teraz
