Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 31 lipca 2025, 14:45

Zobaczyłem film tak głupi, że aż genialny. Recenzja nowej Nagiej broni

Witamy w krainie absurdu i głupoty. Naga broń próbuje wpasować się w gusta sympatyków oryginału, a przy tym otwiera drzwi nowym fanom, pokazując, że jest za co ją lubić.

Klasyczną Nagą broń pamiętam głównie z telewizji, jako tę głupawą komedię emitowaną bodajże przez stację TVN. Gdy ją sobie nieco odświeżyłem, tym bardziej doceniłem jej tegoroczną kontynuację. Nie próbowano tu wynajdywać koła na nowo – postawiono na wzorowanie się na oryginale, z czego wyszła rozkosznie idiotyczna produkcja, która nie bierze jeńców i potrafi rozbawić nawet świeżo po wizycie u dentysty, gdy znieczulenie jeszcze schodzi (przetestowane na własnej skórze!).

Powrót do źródeł, czyli absurd z zaskoczenia

Dla dobrze znających oryginał pewnie będzie tu niewiele zaskoczeń. Zresztą moja koleżanka z redakcji, wierna fanka tej serii, w pierwszych słowach po seansie skomentowała właśnie odwołania do poprzednich części. Inspiracje dotyczą pomysłów na gagi czy nawet koncepcji fabularnych (jak w scenach pokazujących relację miłosną). Ale dla świeżaka czy kogoś, kto te filmy pamięta z dzieciństwa jak przez mgłę, znajdzie się tu sporo niespodziewanie ogłupiającej radochy.

Absurd dotyczy niemal każdego aspektu filmu. Główny bohater często traktuje dosłownie skierowaną do niego przenośnię, a w dialogach roi się od niedorzecznych aluzji erotycznych. Myśli postaci znajdujących się w pomieszczeniu zaczynają być słyszalne i przeszkadzać, zaś mała dziewczynka z lizaczkiem może okazać się... Ach, no przecież nie będę Wam zdradzał!

Naga broń, reż. Akiva Schaffer, Paramount Pictures, 2025.

Naga broń ma nas odmóżdżyć – żart bije z przerysowanych postaci czy nieprawdopodobnych rozwinięć akcji, które w prawdziwym świecie nie miałyby prawa się wydarzyć. Humor pojawia się w niedorzecznych nieporozumieniach, dialogach zmieniających się w dziwne dygresje czy walkach przybierających slapstickową formę. Śmiejemy się z podtekstów, przypadków, ale i współczesnych odniesień pokazujących dystans twórców do panujących trendów i obecnego świata.

Jak w starym, policyjnym kryminale

Całość utrzymuje ton starego, policyjnego kryminału, takiego żywcem wyjętego z lat 80. czy 90. Mamy morderstwo, intrygę, złoczyńcę z niesłychanie podstępnym (i głupim) planem, policyjną kawusię, lojalnego partnera, opryskliwą szefową oddziału, która ochrzania bohatera za wybryki… Do tego, wiecie, on, Frank Drebin Jr. (Liam Neeson), jest twardym gliną z krwi i kości. Bezkompromisowym niczym Harry Callahan. Wali po facjacie, nagina prawo (albo je łamie), a to wszystko w służbie sprawiedliwości.

Naprawdę aż przypomina się klimat dawnych akcyjniaków, do którego z nowszych produkcji aspirował najbardziej Bosch oparty na serii książek. A skoro o twórczości mowa – piękna blondynka imieniem Beth (Pamela Anderson), mająca zawrócić w głowie Frankowi, to autorka poczytnych, uroczo naiwnych kryminałów. To też jest bardzo znany trop – pisarz mierzący się z niebezpieczeństwami, o których do tej pory jedynie pisał książki. Trop, który normalnie mógłby wydać się oklepany, ale tutaj przecież o to chodzi – banały są celowe, stanowią dobrodziejstwo komicznego inwentarza.

W ścieżce dźwiękowej nie mogło zabraknąć znanych szlagierów, których magia ładnie kontrastuje z absurdem oglądanych scen. Ponadto powraca motyw muzyczny z oryginału, który już zupełnie przenosi nas do dawnych lat, a dla miłośników serii będzie – nomen omen – nutą nostalgii. Aktorsko Naga broń również jest filmem spełnionym. Neeson udowadnia, że potrafi się odnaleźć w komediowej roli, nieraz rozbrajając przekonującą mimiką i potężnym głosem. Ma też cudowną chemię z Anderson, z którą tworzy, jak już wiemy, parę również poza ekranem.

Głupota kontrolowana, absurd przemyślany

Oczywiście nie każdy żart trafia idealnie w punkt, ale za to niemal zawsze wpasowuje się w obraną konwencję. Jedynie gagi w napisach końcowych, łamiące czwartą ścianę, wydały mi się przeciągnięte. Czasem też słowny komizm okazywał się trudny do oddania w języku polskim, co powodowało małe zgrzyty, kiedy nie widomo, czy nadążać za nie do końca udanym tłumaczeniem w napisach, czy skupić się na mówionych dialogach.

Nowa Naga broń nie jest taka nowa – zrobiona wszak w klasycznym duchu, oddaje hołd poprzednim częściom, pozostaje przy tym jednak przystępna dla nowych widzów. W celowym absurdzie tkwi jej siła, a mam wrażenie, że podobnych tytułów ostatnio się nie kręci, że ten nurt odmóżdżającej rozrywki, reprezentowany przez filmy z Sethem Rogenem czy Jamesem Franco, odchodzi w zapomnienie. Produkcja Akivy Schaffera ma zatem czym się wyróżnić i kogo ściągnąć do kin. Tak dobrej i świadomej siebie komedii nie było już od dawna.

OCENA: 8/10

Krzysztof Lewandowski

Krzysztof Lewandowski

Studiował dziennikarstwo, filologię polską i psychologię realizowane na UKSW, UW i SWPS. Tam napisał m.in. pracę dyplomową poświęconą współczesnej roli czarno-białego kina. W GRYOnline.pl pracuje od sierpnia 2021 roku. Pisze artykuły oraz recenzje gier, filmów i seriali, a od lipca 2023 roku zajmuje stanowisko specjalisty ds. kreowania treści w dziale Paid Products. Jest autorem artykułu naukowego „Dynamika internetu a zachowania językowe" opublikowanego w książce „Relacje w cyberprzestrzeni”. Współtworzył słownik nazw miejscowych warszawskiej dzielnicy Wawer. Próbował sił z wierszami, ale w przyszłości wolałby napisać powieść. Pisanie w sieci zaczął na portalu GameExe.pl w wieku 14 lat. Najpierw recenzował książki, ale na tym nie poprzestał i na różnych portalach internetowych oceniał gry, filmy, seriale czy komiksy. Najbardziej podobają mu się motywy surrealistyczne i gry RPG.

więcej